Stowarzyszenie „Cross” jest beneficjentem ogłoszonego przez Ministra Sportu i Turystyki „Programu Upowszechniania Sportu Osób Niepełnosprawnych w 2024 r.” – PUSON 2024, finansowanego ze środków Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej. Program jest adresowany do ogółu osób niepełnosprawnych mogących uprawiać sport. Jego celem głównym jest tworzenie optymalnych warunków umożliwiających osobom niepełnosprawnym zwiększanie uczestnictwa w różnych formach aktywności sportowej, włączenie w główne nurty życia społecznego oraz wyrównanie szans w dostępie do przestrzeni publicznej w obszarze sportu.
Do jego celów szczegółowych należą:
wspieranie rozwoju sportu osób niepełnosprawnych;
promocja sportu osób niepełnosprawnych;
promocja społecznych, edukacyjnych, wychowawczych i prozdrowotnych wartości sportu;
zwiększenie aktywności ruchowej osób niepełnosprawnych, prowadzącej do poprawy sprawności fizycznej, stanu zdrowia i związanej z tym jakości życia;
wyrabianie nawyku stałego podnoszenia poziomu sprawności fizycznej;
kształtowanie zdrowego stylu życia;
rozbudzanie zainteresowań sportowych w zależności od potrzeb, możliwości i preferencji uczestnika; tworzenie alternatywnej formy spędzania wolnego czasu dla osób niepełnosprawnych;
kształtowanie zdrowej rywalizacji, szczególnie poprzez umiejętność współzawodnictwa i chęci podjęcia wysiłku;
podnoszenie świadomości społeczeństwa w zakresie sportu osób niepełnosprawnych.
W ramach funduszy pozyskanych w programie Stowarzyszenie „Cross” w 2024 rokudofinansuje organizację:
15 imprez sportowych,
7 obozów sportowych,
zajęć w sekcjach sportowych 39 klubów zrzeszonych w Stowarzyszeniu „Cross”.
Łączna pula środków przyznanych Stowarzyszeniu „Cross” w programie PUSON na 2024 rok to 2 400 000 zł.
W dniach 17-20 października 2024 roku w kręgielni Szara Willa w Opolu rozegrano zawody Grand Prix Polski niewidomych i słabowidzących w bowlingu. Był to ostatni w tym roku turniej organizowany wspólnie przez Stowarzyszenie „Cross” oraz PZKręgl i jednocześnie sprawdzian przed Pucharem Europy, który niebawem odbędzie się w tym samym miejscu.
Na turniej składały się starty eliminacyjne oraz finały. Eliminacje wyłoniły po czterech finalistów w kategoriach B1 oraz po ośmiu w kategoriach B2 i B3. W obydwu startach zawodnicy rozegrali po sześć gier, jednak tym razem do wyniku nie liczono punktów z sumy dwunastu gier – finaliści zaczynali rozgrywkę od zera. Eliminacje przeprowadzane były systemem zmiennych torów (po trzy gry po obu stronach podajnika), natomiast finaliści rywalizowali w systemie cross-line.
Gry eliminacyjne. Po prawej na pierwszym planie Marcin Binkuś
Rozgrywki rozpoczęły się już w czwartek. Do fazy eliminacyjnej przystąpiło 78 zawodników reprezentujących 24 kluby z całego kraju. W grupie tej znalazła się między innymi zawodniczka klubu „Pionek” Włocławek Jadwiga Rogacka (B2) i już pierwszy jej występ na poziomie 205 p. zapowiadał dobry wynik. Kolejne gry może nie były aż tak spektakularne, ale za to w ostatniej Jadwiga pokazała w pełni swoje umiejętności, uzyskując świetny wynik 233 p., żeby ostatecznie z sumą 1064 p. zdeklasować rywalki w swojej kategorii. Kolejną zawodniczką, która wykulała 200 p. z jednej gry, była trzecia w eliminacjach Renata Socha z „Warmii i Mazur” Olsztyn. Oprócz wspomnianych pań do finału awansowały: Magdalena Palamar („Morena” Iława), Beata Chraścina („Hetman” Lublin), Jadwiga Szamal („Omega” Łódź), Katarzyna Majewska („Pionek” Włocławek), Małgorzata Strelczuk („Zryw” Słupsk) oraz Aleksandra Jarząb („Tęcza” Poznań). W związku z rezygnacją Jadwigi Rogackiej oraz Aleksandry Jarząb z dalszej rywalizacji możliwość występu w finale uzyskały Wiesława Marzec („Podkarpacie” Przemyśl) i Janina Ociesała („Pionek” Bielsko-Biała). W tej samej kategorii mężczyzn kibice obserwowali zacięty bój Mieczysława Kontrymowicza („Warmia i Mazury” Olsztyn), jego klubowego kolegi Stanisława Stopierzyńskiego oraz Krzysztofa Paszyny („Podkarpacie” Przemyśl). Dobra dyspozycja Mieczysława zaowocowała kolejnym na tym turnieju wynikiem przekraczającym tysiąc punktów (1034 p.) i zapowiadała spore emocje na dalszym etapie gry. Do finału awansowali ponadto Mariusz Kozyra („Hetman” Lublin), Ryszard Lewandowski („Pionek” Włocławek), Marian Gręzak („Syrenka” Warszawa) oraz kolejni reprezentanci klubu z Przemyśla – Bogusz Foryś i Mieczysław Wybraniec.
Zawodnicy kategorii B2 walczą o zwycięstwo. Od lewej Mariusz Kozyra i Mieczysław Kontrymowicz
W grupie startowej B3 zawodnikiem cieszącym się z ponad tysiąca punktów był Cezary Dybiński z „Warmii i Mazur” Olsztyn (1038 p., najlepsza pojedyncza gra – 211 p.). Starał się dotrzymać mu kroku Marcin Binkuś z „Moreny” Iława, który między innymi dzięki wysokiemu wynikowi z jednej gry (224 p.) mógł cieszyć się z życiowego rekordu (995 p.). Ponadto do finału awansowali: Paweł Lonc („Podkarpacie” Przemyśl), Zbigniew Wiśniewski („Warmia i Mazury” Olsztyn), Rafał Chaberski („Morena” Iława), Daniel Jarząb („Tęcza” Poznań), Ireneusz Stankiewicz („Zryw” Słupsk) oraz Bogdan Pierzchała („Kormoran” Giżycko). Spośród pań awans do finału wywalczyły: dwie zawodniczki „Ikara” Lublin – Dorota Kurek i Małgorzata Kowalczyk, również dwie zawodniczki „Warmii i Mazur” Olsztyn – Zofia Sarnacka i Jolanta Pazurkiewicz, a ponadto Bożena Wiechowska („Morena” Iława), Elżbieta Malinowska („Hetman” Lublin), Bożena Rudko („Tęcza” Poznań) oraz Aneta Dronia („Karolinka” Chorzów).
Kolejny raz w kategorii B1 kobiet uwagę przyciągały poczynania Karoliny Rzepy z „Łuczniczki” Bydgoszcz. Dwie gry (157 i 149 p.) przyczyniły się do jej niezłego wyniku eliminacji na poziomie 715 p. Dorównać swojej doświadczonej konkurentce starała się, nie pierwszy raz, Aleksandra Sipiora („Podkarpacie” Przemyśl), której równe gry oraz treningi zapowiadają włączenie się do walki o najwyższe laury w niedalekiej przyszłości. Do finału awansowały również Katarzyna Świątek („Łuczniczka” Bydgoszcz) oraz Barbara Szypuła („KoMar” Piekary Śląskie), która jednak zrezygnowała z kontynuowania gry. W tej samej kategorii wśród mężczyzn bezkonkurencyjny był tym razem Mariusz Podpora (SMP Chorzów), a za nim w finale stawili się również: Piotr Dudka („Kormoran” Giżycko), Piotr Ossowski („Pionek” Włocławek) oraz Sylwester Dołasiński („Łuczniczka” Bydgoszcz).
Dekoracja medalistek z kategorii B1. Zawodniczkom towarzyszą koordynatorka turnieju Joanna Staliś i asystenci
Sobotnie finały rozpoczęły się od startu zawodniczek kategorii B1 oraz graczy kategorii B2. W kategorii B1 reprezentantki klubu z Bydgoszczy stoczyły zwycięski bój z Aleksandrą Sipiorą. Karolina Rzepa zagrała wprawdzie nieco poniżej swoich możliwości, jednak mimo wszystko równa gra pozwoliła jej cieszyć się najcenniejszym medalem. Do ostatnich rzutów trwała jednak walka o srebro, z której zwycięsko wyszła Katarzyna Świątek. W kategorii B2 kobiet zaciętą rywalizację toczyły Renata Socha i Magdalena Palamar. Dzięki większemu opanowaniu, szczególnie w końcowej fazie tego pojedynku, zwyciężyła Renata. Na najniższym stopniu podium stanęła natomiast Beata Chraścina.
Z pucharami zwycięzcy turnieju Grand Prix w kategorii B1 mężczyzn
Bardzo emocjonujący finał, a co najważniejsze – okraszony wysokimi wynikami, rozegrali panowie z kategorii B2. Cała zwycięska trójka zanotowała rezultaty przekraczające 1000 p., Mariusz Kozyra uzyskał w pojedynczej grze 200 p., a zwycięzca w tej kategorii, Stanisław Stopierzyński, zagrał tak nawet dwukrotnie (204 i 209 p.) i cały czas utrzymywał prowadzenie, by zakończyć występ z przewagą ponad 80 p. nad kolejnym zawodnikiem. Walkę o pozostałe medale rozstrzygnęła już różnica zaledwie siedmiu punktów, ze srebrnego krążka cieszył się tym razem Mariusz Kozyra, a Krzysztof Paszyna musiał zadowolić się brązem. Podczas ceremonii medalowej kategorii B2 mężczyzn z widowni po raz kolejny padło pytanie: „Gdzie jest Mietek!?”. Utytułowany zawodnik z „Warmii i Mazur” musiał i tym razem uznać wyższość młodszych kolegów.
Dekoracja zwycięzców w kategorii B3 mężczyzn
W kolejnym bloku finałowym na torach stanęli panowie z kategorii B1 i B3 oraz panie z B3. Ranking zawodników B1 nie zmienił się względem eliminacji, chociaż walka o trzecie miejsce trwała do ostatnich rzutów. Wśród pań z kategorii B3 wygrała, ze sporą przewagą, Zofia Sarnacka (świetne 209 p. z jednej gry), ale już różnica między trzecią a czwartą lokatą wyniosła zaledwie trzy punkty. Na drugim miejscu stanęła Dorota Kurek, a trzecia była Jolanta Pazurkiewicz.
Pasjonującą walkę, do ostatniego rzutu, stoczyli zawodnicy B3. Na jednej parze torów o wygraną walczyli zdecydowani faworyci – Cezary Dybiński i Marcin Binkuś. Obok Paweł Lonc już cieszył się z dobrego wyniku, gdy zorientował się, że na kolejnej parze torów świetne rzuty notuje Daniel Jarząb (szóste miejsce w eliminacjach). Dobrą grę zawodnika „Tęczy” Poznań rywale przeoczyli, a on utrzymał koncentrację do końca i dzięki dwunastu punktom więcej od Pawła świętował wygraną. Zdecydowanie zawiedziony mógł być Marcin Binkuś, któremu zaledwie trzynastu punktów zabrakło do trzeciego na podium Cezarego Dybińskiego.
Grand Prix Polski w Opolu było świetną okazją dla wielu zawodników kadry narodowej do sprawdzenia formy przed zaplanowanym na listopad Pucharem Europy – właśnie w Opolu.
Eliminacje, rzuca Paweł Lonc
Grand Prix Polski niewidomych i słabowidzących w bowlingu 17-20.10.2024 r., Opole (rozstrzygnięcia finałowe)
Już drugi raz najlepsze w kraju drużyny warcabowe gościła nadbałtycka Ustka. W dniach 4-14 października 2024 roku w Ośrodku Wypoczynkowym Dagmor odbyły się jubileuszowe XXV Drużynowe Mistrzostwa Polski Osób Niewidomych i Słabowidzących w Warcabach Stupolowych.
Uprawnionych do gry było dziesięć zespołów, ale, niestety, w ostatniej chwili z mistrzostw wycofał się klub z Suwałk, a na zmianę i dokooptowanie teamu rezerwowego było już za późno. Do rywalizacji przystąpiły zatem ekipy z Białegostoku, Gdańska, Lublina, Olsztyna, Bydgoszczy, Przemyśla, Nysy, Słupska i Warszawy. Ponad połowa z nich wystąpiła w osłabionych składach, a Olsztyn nie skompletował nawet pełnej ekipy i walczył tylko w trójkę, bez swego asa atutowego Bernarda Olejnika. Zabrakło też kilku innych kadrowiczów – Mikołaja Fiedoruka, Jerzego Dzióbka czy Barbary Kacprzak. W tej sytuacji za faworytów do zwycięstwa uchodziły zespoły z Białegostoku (aktualnego wicemistrza Polski Mikołaja Fiedoruka zastępował były wicemistrz Wacław Morgiewicz) i Lublina, grającego w optymalnym zestawieniu. Na odprawie technicznej dokonano losowania numerów startowych. Po raz kolejny nie rozstawiono drużyn na podstawie rankingu, ale losowanie było na tyle pomyślne dla faworytów (i kibiców!), że Białystok i Lublin miały zmierzyć się ze sobą dopiero w ostatniej kolejce spotkań.
Mecz „Atutu” Nysa z „Syrenką” Warszawa
Turniej rozgrywano systemem kołowym. Tempo gry wynosiło 80 minut na starcie, a po każdym ruchu zegar doliczał automatycznie minutę. Przy tym tempie partia mogła trwać nawet pięć godzin, jednak tym razem nie zanotowano takiego przypadku i nawet partie czterogodzinne należały do rzadkości. Nie zmienia to faktu, że mistrzostwa miały bardzo ciekawy i emocjonujący przebieg. Mecze w większości były niezwykle zacięte i wyrównane, nie zabrakło też niespodzianek. W każdej z dziewięciu rund odbywały się cztery mecze, a jedna drużyna odpoczywała. Codziennie grano jedną rundę, która zaczynała się o godzinie dziewiątej.
Pierwszą kolejkę rozpoczął pojedynek Gdańska z Lublinem, czyli ubiegłorocznych medalistów. Osłabiony „Jantar” (Jerzego Dzióbka zastąpił Krzysztof Kusowski) nie sprostał „Hetmanowi”. Lublinianie wygrali 6:2, podobnie jak Białystok z Nysą. Pozostałe dwa mecze – Słupska z Przemyślem i Bydgoszczy z Warszawą – zakończyły się remisem.
W drugiej rundzie doszło do pierwszej sporej niespodzianki. Team z Przemyśla pod wodzą Andrzeja Jagieły urwał punkt meczowy „Victorii” Białystok. Andrzej zrobił swoje, a cenne dwa punkty dorzuciły Teresa Borowiec i Dorota Szela, które zremisowały odpowiednio z Józefem Tołwińskim i Ryszardem Biegasikiem. Na potknięciu Podlasian skorzystał „Hetman” Lublin, który zgromił „Łuczniczkę” Bydgoszcz 7:1.
Medaliści XXV DMP Niewidomych i Słabowidzących w Warcabach Stupolowych, z lewej sędzia Jan Chrząszcz
Lublin nie cieszył się długo z przewagi uzyskanej nad Białymstokiem. Już w kolejnym pojedynku stracił bowiem punkt z… broniącą się przed spadkiem Warszawą. „Hetman” mógł ten mecz przegrać nawet 0:8, ale Krzysztof Furtak i Barbara Wójcik wyszli ostatecznie z poważnych opresji, a Leszek Stefanek nie przegrał z Szymonem Rękawkiem tylko dlatego, że rywal w wygranej pozycji, po długim namyśle, przyjął propozycję remisową. Po trzeciej rundzie Lublin utrzymał prowadzenie, ale wyprzedzał Białystok tylko o jeden mały punkt.
Lublinianie następnego dnia pauzowali i na czoło wysunął się Białystok, który „rozjechał” gospodarzy („Zryw” Słupsk) 7:1. Z kolei w piątej rundzie odpoczywał Białystok i Lublin zrównał się z nim punktami, wygrywając po ciężkim boju z Nysą 5:3.
Szósta kolejka przyniosła mocne zwycięstwa faworytów z Białegostoku i Lublina oraz niespodziewaną porażkę Słupska z Bydgoszczą. W tym meczu lider „Zrywu” Jan Biskupski uległ outsiderowi „Łuczniczki” Stanisławowi Stańczakowi, czym pogrążył gospodarzy. Nie pomógł im nawet uczestniczący w rozgrywkach prezes Stowarzyszenia „Cross” Mirosław Mirynowski, który uległ Tomaszowi Kuzielowi.
W siódmej rundzie Białystok i Lublin odniosły kolejne zwycięstwa i na dwie kolejki przed końcem turnieju zapewniły sobie miejsca na podium, mając po 11 p. Trzeci w tabeli Gdańsk tracił już 4 p., a następne dwie drużyny po pięć. Przemyśl szanse na medal stracił po porażce z Nysą 3:5, chociaż z przebiegu gry zanosiło się na wynik odwrotny. Ekipa z Podkarpacia miała wprawdzie tyle samo oczek co Nysa (sześć), ale w przedostatniej rundzie pauzowała. Ciekawie było w dolnej części tabeli. O utrzymanie walczyły zespoły z Warszawy (4 p.) oraz Olsztyna i Bydgoszczy (po 3 p.). O wszystkim miały rozstrzygnąć dwie ostatnie kolejki.
Zwycięska „Victoria” Białystok, z lewej sędzia Jan Chrząszcz, z prawej Mirosław Mirynowski, koordynator zawodów
W przedostatniej, ósmej odsłonie, liderzy („Victoria” i „Hetman”) wygrali swoje mecze i już mogli szykować się do boju o złoto. W najciekawszym pojedynku walcząca o utrzymanie Bydgoszcz urwała bezcenny punkt zmierzającemu po brąz Gdańskowi. Sytuacja w tabeli przed finałową rundą była arcyciekawa i zapowiadała wielkie emocje. Dawno nie było tak, by w ostatniej kolejce każdy mecz miał istotne znaczenie dla końcowych rozstrzygnięć.
W meczu o złoty medal drużynie z Podlasia wystarczał teoretycznie remis, ale tylko w przypadku, gdyby na pierwszej desce nie wygrał zawodnik „Hetmana”. O brąz walczyły Nysa i Gdańsk. W przypadku minimalnej wygranej Nysy (z grającym „tylko” o prestiż Słupskiem) Gdańsk musiałby pokonać do zera walczącą o utrzymanie Warszawę, co było mało prawdopodobne. Poza Warszawą zagrożone spadkiem były także Olsztyn i Bydgoszcz. Ta ostatnia pauzowała i trzymała kciuki za Przemyśl, który grał o pietruszkę z mającym nóż na gardle Olsztynem, bo drużynę „Warmii i Mazur” urządzało jedynie zwycięstwo. Szanse grającego w trzyosobowym składzie Olsztyna jeszcze bardziej zmalały tuż przed meczem, gdy okazało się, że Andrzej Jagieła nie trafił na pauzę, lecz na Antoniego Lewka. Dwa punkty Andrzeja ostatecznie pozbawiły złudzeń zespół olsztyński i drużyna, która zawsze liczyła się w walce o podium, co najmniej na rok opuściła ligowe szeregi. Życzymy szybkiego powrotu do elity! Oprócz Olsztyna spadł też automatycznie nieobecny w Ustce „Jaćwing” Suwałki.
Walkę o brąz wygrał Gdańsk, który pokonał Warszawę 5:3. Nysa tylko zremisowała ze Słupskiem i nie zdołała wejść na podium, na które czeka już dwadzieścia trzy lata. Jedyny drużynowy medal (srebrny) klub z Nysy zdobył w 2001 roku.
I wreszcie mecz o tytuł mistrza: „Victoria” – „Hetman”.
Na pierwszej desce, zgodnie z przewidywaniami, Leszek Stefanek spotkał się z Józefem Tołwińskim. To pojedynek ważny o tyle, że wygrana Stefanka przybliżyłaby „Hetmana” do złota i wówczas wystarczyłby lublinianom meczowy remis. Na drugiej desce Krzysztof Furtak mierzył swe siły z Ryszardem Biegasikiem, a na trzeciej Bogdan Marszałek z Wacławem Morgiewiczem. Czwarta deska to klasyk: pojedynek dwóch warcabistek obecnie najlepszych w środowisku – Barbary Wójcik i Ewy Wieczorek, często decydujący o losach rywalizacji. Tym razem aktualna mistrzyni świata Ewa Wieczorek dosyć szybko uzyskała przewagę materialną i ostatecznie zamieniła ją na dwa punkty. Wcześniej pokojowo zakończył się bój na trzeciej desce. Na pierwszej warcabnicy Stefanek uzyskał obiecującą pozycję z Tołwińskim, ale i ta gra nie przyniosła rozstrzygnięcia. W tej sytuacji wynik na drugiej warcabnicy nie miał już znaczenia. Mecz wygrała „Victoria” Białystok 5:3 i po raz dwunasty sięgnęła po tytuł drużynowego mistrza Polski. Po ośmiu latach przerwy na drugim stopniu podium zameldował się „Hetman” Lublin. Na trzecim miejscu uplasował się ubiegłoroczny wicemistrz – drużyna „Jantaru” Gdańsk.
W tabeli wszech czasów prowadzi oczywiście „Victoria” Białystok – 18 medali (12 – 5 – 1), drugą lokatę zajmuje „Podkarpacie” Przemyśl – 15 medali (8 – 4 – 3), a trzecią „Hetman” Lublin – 17 medali (5 – 5 – 7). Tylko te trzy kluby zdobywały dotychczas tytuły drużynowych mistrzów Polski niewidomych i słabowidzących w warcabach.
Najlepsze wyniki indywidualne uzyskali:
Ewa Wieczorek („Victoria” Białystok) – 15 p.
Andrzej Jagieła („Podkarpacie” Przemyśl) – 14 p.
Leszek Stefanek („Hetman” Lublin) – 14 p.
Edward Twardy („Syrenka” Warszawa) – 13 p.
Józef Tołwiński („Victoria” Białystok) – 13 p.
Dominik Kasperczyk („Atut” Nysa) – 12 p.
Normy mistrzowskie wypełnili: Halina Kasperczyk (pierwsza) i Edward Twardy (druga). Normę na kandydata na mistrza wypełniła Bożena Dalecka (pierwsza). Po raz trzeci normę na mistrza wypełniła Barbara Wentowska, a na kandydata Teresa Borowiec, ale do uzyskania tytułu wystarczą dwie normy plus odpowiedni ranking. Największe zyski rankingowe zanotowali: Dominik Kasperczyk (+26) i Barbara Wentowska (+23).
To jubileuszowe mistrzostwa, co skłania do pewnych refleksji. W turnieju zagrało czterdzieścioro zawodników, z czego 33 osoby z uwagi na wiek mogłyby w tym roku wystartować w MŚ weteranów (60+). Tylko dwoje startujących nie osiągnęło jeszcze 50 lat, za to wszyscy przekroczyli 40. rok życia. Zawsze widzimy te same twarze, za każdym kolejnym razem coraz dojrzalsze. Poziom sportowy obniża się, co w takiej sytuacji nie dziwi. Problemem jest brak młodzieży.
Mimo to emocji wciąż nie brakuje. Zaangażowanie i ambicje grających nie maleją. Mecze są bardziej wyrównane niż dawniej. Kiedyś wyniki 8:0 czy 7:1 były na porządku dziennym. W tym roku żaden mecz nie zakończył się rezultatem 8:0, a wynik 7:1 padł tylko trzykrotnie. Na 36 rozegranych meczów 14 zakończyło się minimalnym zwycięstwem jednej z drużyn (5:3). W dziewięciu spotkaniach zanotowano remis, ale w żadnym z nich nie było czterech partii zakończonych pokojowo. Najwięcej meczów remisowych zanotowały „Syrenka” Warszawa i „Zryw” Słupsk (po cztery, czyli połowę z rozegranych). Klub warszawski jest jedynym, który nie odniósł żadnego zwycięstwa meczowego. Indywidualnie królem remisów został Wacław Morgiewicz, aż sześć z ośmiu jego partii zakończyło się podziałem punktów.
Obowiązki sędziego głównego turnieju wypełniał Jan Chrząszcz, pomagał mu sędzia Leszek Łysakowski. Imprezę koordynował Mirosław Mirynowski. Mistrzostwa drużyn zostały dofinansowane przez PFRON oraz Ministerstwo Sportu i Turystyki.
Mecz o złoto – „Hetman” Lublin kontra „Victoria” Białystok
„Zwykle jesienią tak bywa, że miłość więdnie jak kwiat” śpiewał niezapomniany Mieczysław Fogg. Okazuje się jednak, że te słowa nie dotyczą miłości do szachów, co udowodnili zawodnicy walczący o Puchar Stowarzyszenia „Cross”, a uroda kolorowej, październikowej Krynicy-Zdroju dodaje tylko żaru szachowej namiętności. Turniej odbywał się w terminie 9-17 października 2024 r.
Do górskiego kurortu przybyło 40 zawodników z 19 klubów, w tym dziewięć pań. O trofeum walczyli przedstawiciele wszystkich pokoleń: od juniorów, poprzez tych w wieku średnim i seniorów, aż po nestorów naszego szachowego środowiska. Dość powiedzieć, że najmłodszy uczestnik turnieju liczył lat 13, zaś najstarszy 87. Ze ścisłej czołówki rankingu FIDE zawodników niewidomych i słabowidzących, wśród której upatrywano zwycięzcy, przyjechali: Marian Kowalczyk, Sylwester Barnowski i niżej podpisany. W grupie pościgowej byli Antoni Niedźwiedź i Mirosław Miodoński, a za nimi zawodnicy środka (od 6. na liście startowej Kazimierza Kopcia do 20. Grzegorza Boska) oraz trzecia grupa – gracze pozostali. Okazało się także, że ostatni na liście Jerzy Załomski posiada aktualną, ale pokrytą kurzem zapomnienia II kategorię szachową sprzed lat, którą to na piśmie potwierdził sędziemu turnieju PZSzach. I okazało się, ku zaskoczeniu samego Jurka, że grał znakomicie i zajął miejsce w pierwszej dziesiątce turnieju. Wszystkich przebił jednak 13. na liście startowej, nomen omen 13-letni Ignacy Łukasiewicz, który był zdecydowanie czarnym koniem (źrebakiem?) tego turnieju, bo wdarł się przebojem do czołówki i ze znakomitym wynikiem 8 p. zdobył 2. miejsce. Powiedzieć też trzeba, że ta ostatnia grupa to gracze, których absolutnie outsiderami nazwać nie można, poczynając od Basi Szalbierz, z którą miałem przyjemność grać w pierwszej rundzie. Przysłuchiwałem się rozmowom graczy, niekoniecznie tych na najwyższym poziomie szachowym, i uderzało mnie ich zaangażowanie godne arcymistrzów, bo przecież nie o nagrody tu chodzi (nie było gratyfikacji finansowych ani rzeczowych).
Na sali gry
Turniej wygrał Marian Kowalczyk (niesiony zapewne niedawnym zwycięstwem w turnieju im. Piotra Łożyńskiego, gdzie w pokonanym polu zostawił byłego mistrza świata Jacka Stachańczyka). Teraz też wygrał zasłużenie z doskonałym wynikiem 8,5 p. z dziewięciu gier i jednym tylko remisem z młodym Łukasiewiczem. A ten, jak zostało już powiedziane, był drugi z 8 p. i jest, być może, przyszłą gwiazdą federacji IBCA. Trzecią pozycję zajął Sylwester Barnowski (6,5 p.), a czwarty był autor sprawozdania (5,5 p.). Piąte miejsce to znakomita lokata Antoniego Niedźwiedzia, z tym samym dorobkiem co szóstego Mirosława Miodońskiego, lecz z dużo wyższym wartościowaniem. Należy powiedzieć, że po 5,5 p. miało ośmiu szachistów, co nie znaczy, że poziom był wyrównany, ponieważ grali oni z różnymi przeciwnikami, o różnej sile gry. Ostateczną klasyfikację zawodników w systemie szwajcarskim – przy równej liczbie zdobytych punktów – umożliwia dopiero punktacja pomocnicza Buchholza.
Najlepszą z pań była Danuta Krupecka-Bakalarz, zdobywczyni 5 p. Wyższe kategorie szachowe uzyskali: Marian Kowalczyk – kandydata na mistrza (do pełnego uzyskania tej kategorii potrzebne jest jeszcze zdobycie określonej punktacji rankingowej, a to zadanie niełatwe); Ignacy Łukasiewicz – pierwszą normę na I kategorię (potrzebna jest jeszcze druga, potwierdzająca, czego mu życzymy); Jerzy Hołderny, na starcie bez kategorii – zdobył III; Paweł Wilkniewski, na starcie bez kategorii – uzyskał IV; Barbara Szabierz – zdobyła V.
Zanim jednak to nastąpiło, działo się co niemiara. W pierwszej rundzie – nudnej, bo z powodu kojarzenia silniejszych z graczami z końcówki rankingu do interesujących partii dochodzi rzadko – nic szczególnego się nie działo, a wyniki były oczywiste. Jedyna wyróżniająca się gra to spotkanie nowicjusza Jurka Hołdernego z doświadczoną Danutą Krupecką-Bakalarz, zakończona remisem, chociaż jeszcze w przeddzień rundy dawaliśmy mu ze wspólnym kolegą Edwardem Skierą minimalne szanse na taki wynik. Sukces tym większy, że Danusia trenuje pod kierunkiem prywatnego szkoleniowca w osobie męża – mistrza szachowego, a naszego sędziego – Leszka Bakalarza. Ciekawsze wyniki drugiego starcia to niespodziewana wygrana Łukasiewicza z Niedźwiedziem, gdy wziąć pod uwagę ich szachowe doświadczenie. Pierwszy dramat turnieju, po części efekt zastosowanego archaicznego już systemu gry – bez sekundowego bonusu za posunięcie, który pozwala zasłużenie zrealizować wypracowaną przewagę, ale z kolei jest bonusem dla słabszego w danej partii, pozwalającym ratować się od porażki wygraną na czas, co wypacza szachy. W tym wypadku mowa o partii Jerzy Załomski – Stanisław Kosiński zakończonej przegraną Jerzego przez czas, przy jego miażdżącej przewadze. W trzeciej odsłonie ciekawe partie i wyniki to wygrana weterana Mirka Miodońskiego z młodym jeszcze i bardzo obiecującym Karolem Nowakiem oraz remis Mateusza Gembskiego z Danutą Krupecką-Bakalarz, co tym razem uznać można za sukces Danuty. W czwartej rundzie na czoło wybiły się dwie partie: Niećko w obiecującej pozycji z Kowalczykiem zepsuł ją fatalnie w niedoczasie i jakby strzelając samobója, przegrał partię, a Załomski wypunktował Gembskiego, nieźle znającego debiuty, i to z rzadszymi ich wariantami. W piątym starciu Kowalczyk zaskoczył i zaledwie zremisował z Łukasiewiczem, Niedźwiedź wygrał ważną dla niego partię z Nowakiem, a Hołderny popisał się, remisując z solidnym Stefanem Turzyńskim. Szóste rozdanie przyniosło efektowną wygraną Kowalczyka nad Barnowskim i lekko nieoczekiwany remis Załomskiego z Miodońskim. Istotna partia siódmej rundy przyniosła Łukasiewiczowi szczęśliwą wygraną z Niećką. Runda dziewiąta i autor sprawozdania przegrywa z Barnowskim przez czas, na sekundy przed daniem mu mata w kilku możliwych wersjach. Wszystko przez poszukiwanie hetmana celem dorobienia go z awansującego pionka. A mogłem zażądać od sędziego bezapelacyjnego remisu z uwagi na miażdżącą przewagę, gdybym wiedział, że ten przepis jest aktualny przy grze bez bonusu czasowego (wiedziałem, że jest zniesiony przy grze z bonusem, co wprowadziło mnie w błąd).
Zdobywca Pucharu Marian Kowalczyk (w środku) z Ignacym Łukasiewiczem (2. miejsce) i Sylwestrem Barnowskim (miejsce 3.)
W pensjonacie Gaborek wszystko było zapięte na ostatni guzik, a obfita i wykwintna kuchnia dopełniała całości. Turniej odbył się dzięki dofinansowaniu ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki oraz PFRON.
W ramach 10. Cracovia Półmaratonu Królewskiego odbyły się kolejne już mistrzostwa Polski osób niewidomych i słabowidzących na trasie 21,0975 km. Organizatorem jubileuszowej imprezy były władze miejskie Krakowa. W biegu, który odbył się 20 października, równocześnie z naszymi zawodnikami wystartowały 10753 osoby z 50 krajów, z czego na linii mety zameldowało się 10720 biegaczy, czym ustanowili oni nowy rekord frekwencji krakowskiego półmaratonu.
Do biegu przystąpiło 16 zawodników i zawodniczek z klubów Stowarzyszenia „Cross”, a wraz z nimi ich przewodnicy, aby walczyć o tytuły mistrzów i mistrzyń Polski w kategoriach osób niewidomych i słabowidzących. Biegacze przyjechali do Krakowa dzień wcześniej i zamieszkali w przytulnym hotelu Felix, w spokojnej części Nowej Huty, z dogodnym dojazdem do Tauron Areny Kraków. Tego samego dnia udali się do biura zawodów, gdzie odebrali pakiety startowe, a po obiadokolacji odwiedzili jeszcze miejsce startu, aby następnego dnia lepiej orientować się w terenie i omówić wymagającą trasę półmaratonu. Nikt tego wieczora nie przesiadywał do późna, bo przed biegiem należało dobrze wypocząć.
Andrzej Dubel, Mariusz Zacheja (mistrz Polski w kategorii T11) i Katarzyna Tomczak z pamiątkowymi medalami 10. Cracovia Półmaratonu Królewskiego, z prawej koordynator MP Wiesław Miech
Tak jak w poprzednich latach wyścig ruszył z ulicy Stanisława Lema, dalej wielotysięczna grupa przemierzała urokliwe uliczki miasta, aż do mety, która, jak co roku, znajdowała się w Tauron Arenie Kraków – największej w Polsce hali widowiskowo-sportowej. Październikowa aura najczęściej sprzyja biegom długodystansowym, tak więc i tym razem pogoda nie zawiodła, świeciło słońce, w czasie startu termometr wskazywał 9, a w okolicach południa 15 stopni Celsjusza, do tego zawodnicy rozgrzewką pobudzali mięśnie, a im bliżej było do rozpoczęcia biegu, tym jeszcze więcej energii dodawały emocje. Biegacze ruszali sektorami, zaczynając od najszybszych, w trzyminutowych odstępach. Start pierwszej grupy wyznaczono na godzinę dziesiątą, ale wszyscy byli zobowiązani ustawić się wcześniej w swoich sektorach czasowych, które określał kolor numeru startowego. Limit na pokonanie dystansu nie zmienił się od zeszłego roku i wynosił trzy godziny. Mobilizacja, dreszcz emocji oraz napięcie – to najczęstsze uczucia towarzyszące biegaczom przed linią startu. Trasa była ciekawa, zawodnicy mijali po drodze kilka wspaniałych zabytków Krakowa, takich jak Wawel, Sukiennice, barbakan, Brama Floriańska czy budowle sakralne, np. kościół Mariacki.
Kacper Jażdżewski i koordynator Wiesław Miech
W tabeli sporo odstawały dwa ostatnie zespoły, „Beskidek” Żywiec i „Podkarpacie” Przemyśl, ale i tutaj – podobnie jak na olimpiadzie – liczy się przede wszystkim udział i dlatego wielkie brawa za podjęcie rękawicy.
Ceremonie medalowe biegu głównego rozpoczęły się o godzinie 11.50. Zwycięzcami 10. Cracovia Półmaratonu Królewskiego zostali Kenijczycy: Denis Chichir wśród mężczyzn, który uzyskał czas 1:01:33, i Glorius Jepkirui wśród kobiet, która dystans ponad 21 kilometrów pokonała w czasie 1:11:16. Pierwszym Polakiem i zdobywcą 3. miejsca był biegający górnik Mateusz Mrówka (1:07:05), pierwsza Polka również zdobyła 3. miejsce, a była nią Monika Jackiewicz, obecna mistrzyni Polski w półmaratonie, triumfatorka 7. edycji Cracovia Półmaratonu Królewskiego, jej czas w tym roku to 1:13:23. Medale i nagrody najlepszym w klasyfikacji generalnej wręczyli Jakub Kosek, przewodniczący Rady Miasta Krakowa, Tomasz Marzec, dyrektor Zarządu Infrastruktury Sportowej w Krakowie, oraz Katarzyna Stępniewska-Walaszczyk, zastępczyni dyrektora Zarządu Infrastruktury Sportowej w Krakowie ds. Marketingu i Organizacji Imprez Sportowych, pełniąca rolę dyrektorki biegu.
Wśród zawodników reprezentujących Stowarzyszenie „Cross” mistrzami Polski zostali i miejsca medalowe zdobyli: w kategorii T12 kobiet, tak samo jak rok temu, zwyciężyła Marta Stramek („Łuczniczka” Bydgoszcz) z czasem 1:35:24, 2. miejsce zajęła Katarzyna Tomczak („Łuczniczka” Bydgoszcz), która w pięknym stylu pokonała krakowską trasę i ustanowiła czas 1:38:11, dzięki czemu poprawiła swój wynik z poprzedniego roku aż o 8 minut i 58 sekund i stała się cichą bohaterką naszych mistrzostw; w kategorii T12 mężczyzn tytuł mistrza trafił do Damiana Horteckiego (SMP Chorzów) za czas 1:29:50 – to wynik niemal identyczny jak w poprzednim roku, bo o 3 sekundy lepszy, tytuł wicemistrza zdobył Kacper Jażdżewski z czasem 1:30:16 („Łuczniczka” Bydgoszcz), a drugim wicemistrzem został Zenon Dudka („Syrenka” Warszawa), który przekroczył linię mety z czasem 1:30:50, tak więc łatwo dostrrzec, że różnice czasowe między tymi zawodnikami – jak na półmaraton – były minimalne; wśród niewidomych (T11) 1. miejsce zdobył Mariusz Zacheja z „Syrenki” Warszawa (1:41:57), który poprawił swój wynik z poprzedniego roku o 58 sekund, za przewodnika mając rodowitego krakowianina Jerzego Podgórskiego, z kolei na 2. miejscu podium z czasem 1:54:45 stanął bezapelacyjnie Adam Kruczkowski („Łuczniczka” Bydgoszcz) z przewodnikiem Maćkiem Józefowiczem, a jako trzeci przybiegł Michał Majchrzak (2:13:59) z „Syrenki” Warszawa. Na uwagę zasługuje także Zbigniew Świerczyński („Warmia i Mazury” Olsztyn), który biegł z córką mającą swój debiut na tym dystansie, jego czas to 2:26:00 (brawa dla obojga!).
Zwycięzcy w kategorii T12 mężczyzn. Od lewej Zenon Dudka, Kacper Jażdżewski i tegoroczny mistrz Polski Damian Hortecki.
Nieco później, już w hotelu, nastąpiła ceremonia wręczenia pucharów tegorocznym mistrzom i wicemistrzom z klubów sportowych zrzeszonych przy Stowarzyszeniu „Cross”, które było głównym organizatorem mistrzostw Polski. Koordynator zawodów Wiesław Miech podziękował wszystkim za przyjazd i udział w tegorocznej imprezie biegowej oraz pogratulował dobrych wyników.
Mistrzostwa Polski niewidomych i słabowidzących w półmaratonie mogły odbyć się dzięki dofinansowaniu pozyskanemu ze środków PFRON.
Po turnieju półfinałowym mistrzostw Polski kobiet w showdownie, który odbył się w Świdniku, przyszedł czas, by o awans zawalczyli mężczyźni. Zawodnicy tym razem spotkali się w Wałbrzychu.
W ogólnopolskim turnieju kwalifikacyjnym indywidualnych mistrzostw Polski osób niewidomych i słabowidzących w showdownie wzięli udział reprezentanci klubów z Częstochowy, Chorzowa, Bydgoszczy, Krakowa, Słupska, Przemyśla, Lublina, Warszawy, Wrocławia oraz Wałbrzycha. Zawody odbyły się w terminie 3-7.10.2024 r. w hotelu Maria. Pobyt w tym dolnośląskim mieście nie sprowadzał się tylko do pojedynków przy stołach, po zaciętych meczach zawodnicy mogli regenerować siły w strefie rekreacyjno-basenowej, a dzięki uprzejmości Doroty Barańskiej, właścicielki hotelu, można było korzystać z tych atrakcji bez ograniczeń.
Po rozegraniu wszystkich meczów wyłoniono dwunastu finalistów tegorocznych MP. Zanim to jednak nastąpiło, przy stole spotkali się najlepsi zawodnicy eliminacji – Przemysław Knaź z „Podkarpacia” Przemyśl i Adrian Słoninka z klubu „Sprint” Wrocław, aby rozegrać mecz o pierwsze i drugie miejsce półfinału. Szala zwycięstwa przechylała się raz na korzyść jednego, raz drugiego showdownisty i dopiero piąty set zadecydował, że z tarczą z tego pojedynku wrócił Przemysław Knaź, który wygrał 3:2.
Trener kadry Szymon Borkowski wręcza Dariuszowi Konopie dziką kartę finału Mistrzostw Polski w Showdownie 2024
W meczu o trzecią lokatę turnieju (nazywanym przez zawodników „małym finałem”) zwycięzcą okazał się Filip Liszewski ze „Sprintu” Wrocław, który 3:0 pokonał Krzysztofa Krawczyka z „Syrenki” Warszawa. Można powiedzieć, że mimo porażki w meczu o podium Krzysztof Krawczyk jest czarnym koniem tego półfinału. Będąc jeszcze mało znanym zawodnikiem, w swoim drugim turnieju eliminacyjnym osiągnął największy jak dotychczas sukces w karierze – miejsce w czołówce. Przygodę z showdownem rozpoczął całkiem niedawno, bo półtora roku temu, na szkoleniu z cyklu „Krok naprzód” w Sękocinie Starym. Jego pierwszą trenerką była Anna Borysiak z klubu „Syrenka” Warszawa, obecnie trenuje z kolegą klubowym Michałem Wałeckim. Zadałem Krzysztofowi kilka pytań o refleksje po zawodach.
– Bardzo się cieszę z osiągniętego wyniku, chociaż nie znalazłem się na pudle. Już sam udział w małym finale był dla mnie dużym wyzwaniem i mimo porażki z Filipem jestem z siebie bardzo dumny.
– Który mecz dał Ci największą satysfakcję?
– W ćwierćfinale grałem z Pawłem Wojdatem z „Ikara” Lublin, wygrałem w pięciosetowym pojedynku 3:2, ale w to zwycięstwo włożyłem wiele wysiłku. Na przemian wygrywaliśmy kolejne sety, dopiero piąty zdecydował o wyniku meczu. Mimo że Paweł jest dużo wyżej w rankingu, to perfekcyjne serwy zapewniły mi zwycięstwo.
Mecz finałowy Przemysław Knaź – Adrian Słoninka
– Komu chciałbyś zadedykować ten sukces?
Oczywiście mojej żonie, Iwonie, która jeździ ze mną na wszystkie zawody, kibicuje mi oraz wspiera w treningach.
Krzysztof nie wyjechał jednak z Wałbrzycha z pustymi rękami, otrzymał trofeum dla zawodnika będącego największą niespodzianką turnieju. Dziką kartę upoważniającą do gry w finale MP trener kadry wręczył Dariuszowi Konopie z klubu „Zryw” Słupsk. Trofea dla zwycięzców turnieju wykonała lokalna artystka Katarzyna Karbownik. Są to unikatowe wyroby z wypalanego szkła.
Finały mistrzostw Polski w showdownie, zarówno kobiet, jak i mężczyzn, zaplanowane są na początek listopada i odbędą się tym razem w Krakowie.
Zawody zorganizowało Stowarzyszenie „Cross” dzięki wsparciu finansowemu przekazanemu przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych oraz Ministerstwo Sportu i Turystyki.
Awans do finału MP mężczyzn w showdownie 2024 uzyskali:
Od kilku lat ZKF „Olimp” organizuje multidyscyplinarne obozy sportowe. Na ten rok, dzięki zwiększonej dotacji z Ministerstwa Sportu i Turystyki, zaplanowano dwa takie wyjazdy, każdy dla trzydziestu osób. Pierwszy z nich odbył się niedawno w Rowach. Można było potrenować celność, zarówno w strzelectwie laserowym, jak i pneumatycznym, nordic walking, pływanie, a dodatkowo poprawić mobilność ciała i ruchomość stawów podczas zajęć aqua aerobicu.
Przepiękna mała nadmorska miejscowość znów przyciągnęła sportowców z całej Polski. Ośrodek Kormoran, w którym mieszkaliśmy, gościł bowiem obozowiczów „Olimpu” już w zeszłym roku i okazał się strzałem w dziesiątkę. Przyczyniły się do tego pyszne jedzenie, lokalizacja, spokój posezonowy oraz nielimitowany dostęp do basenu i strefy spa. W dniu przyjazdu powitała nas słoneczna jesienna aura, a wieczorem – księżyc w pełni. Na początku obozu mieliśmy ognisko, które było okazją do integracji naszych obozowiczów, jak i grupy osób niewidomych i słabowidzących uczących się obsługi smartfonów, która również mieszkała w tym samym czasie w hotelu.
Zajęcia strzeleckie
Jako kraj mamy obecnie najliczniejszą grupę zawodników „śrutowego” strzelania. W ciągu roku odbywa się przynajmniej siedem turniejów w strzelectwie pneumatycznym, między innymi dwie rundy i finał Pucharu Polski, indywidualne mistrzostwa Polski, mistrzostwa Polski „mix”, jak i turnieje ogólnopolskie. Koordynatorką strzelectwa pneumatycznego jest w ZKF „Olimp” Renata Tomaszewska, która od paru lat organizuje i dopina terminy imprez w tej dyscyplinie wraz z trenerem kadry Adamem Doboszem. Kadrowicze mają również swoje konsultacje i zgrupowania, a najlepsi walczą z zawodnikami z innych krajów. W tym roku czołowi strzelcy wystąpili w dwóch imprezach międzynarodowych – w hiszpańskiej Grenadzie oraz we Wrocławiu, gdzie uzyskiwali doskonałe wyniki i zdobywali medale. Aby podtrzymywać ten trend, należy szkolić kolejne osoby. Odpowiednią do tego okazją są coroczne obozy, jak ten w Rowach, bo tym, co hamuje rozpoczęcie przygody z bronią pneumatyczną, jest często brak sprzętu, instruktora czy dostępu do strzelnicy. Podczas zajęć skupiono się zatem na szkoleniu podstawowym. Bezpieczne i mniej stresujące dla zawodników, którzy dopiero zaczynają przygodę ze strzelectwem, jest strzelanie bezśrutowe. Taki trening umożliwia program Shootingmaster, który dostosowany jest do systemów celowniczych VIASS Pro 1 i 2 oraz Ecoaims. System zamontowany na broni należy podłączyć do laptopa bądź tabletu, by na monitorze zobaczyć wynik oddanego strzału, nie używa się więc tutaj kartusza ze sprężonym powietrzem oraz śrutu. Podczas takiego treningu skupiamy się głównie na osłuchaniu z dźwiękiem, opanowaniu oddechu oraz dostosowaniu postawy i ustawień broni do indywidualnych preferencji. Raczkujący w tej dyscyplinie nie są zazwyczaj wyposażeni w specjalistyczną odzież, m.in. kurtkę, spodnie czy buty strzeleckie, ponieważ ich zakup jest niemałym wydatkiem, który wymaga przemyślenia. Organizatorzy obozu zakupili drobny sprzęt w postaci rękawic oraz słuchawek, który jest niezbędny już na początkowym etapie nauki, natomiast karabiny, laptopy, stojaki i stoliki pochodziły z zasobów „Olimpu”. Pieczę nad strzelcami sprawował instruktor strzelectwa sportowego Arkadiusz Szewczyk.
Aqua aerobic
Pokrewną dyscypliną, która cieszyła się sporym zainteresowaniem, było strzelectwo laserowe. Na pierwszych zajęciach omówiono regulamin obowiązujący na zawodach oraz zasady, które charakteryzują tę odmianę strzelectwa. Wiedza taka ułatwi nowym zawodnikom udział w turniejach laserowych, na przykład w przyszłym roku. (W tym roku odbyło się pięć imprez w laserze: Puchar Polski, indywidualne oraz drużynowe mistrzostwa Polski, jak i dwa turnieje ogólnopolskie). W kolejnych dniach obozowicze szlifowali formę na symulatorze strzeleckim w karabinie i pistolecie. Pieczę nad sprzętem, jak i treningiem przyszłych mistrzów w laserze sprawowała Klaudia Żelazowska.
Statyczny sport, jakim jest strzelectwo, idealnie równoważyły zajęcia nordic walkingu i aqua aerobicu. Wspaniały nadmorski klimat sprzyjał licznym wyprawom pieszym i zajęciom na świeżym powietrzu. Instruktor Rafał Bagadziński dostosowywał zajęcia do panującej pogody i kondycji poszczególnych grup treningowych, organizował wielokilometrowe spacery, między innymi na popularną wieżę widokową, latarnię morską, deptak i do Słowińskiego Parku Narodowego. Spora frekwencja zauważalna była także na zajęciach z aqua aerobicu oraz nauki pływania, a słynna wodna „ciuchcia z rogalami” jest znana każdemu uczestnikowi tych zajęć. Trzeba również wspomnieć o porannym rozruchu, na który Rafał wszystkich serdecznie zapraszał, chociaż... tu z frekwencją było różnie. Okazuje się jednak, że nie wszyscy lubili długo spać, bo ranne ptaszki zgodnie twierdziły, że wschód słońca nad morzem to niezwykłe przeżycie. Obóz był zatem bardzo intensywny, z bogatym programem, dodatkowo wieczorem można było się odprężyć w strefie saun, ale byli też tacy, którzy woleli chłodniejsze klimaty. Przysłowie „Gdy październik mokro trzyma, będzie ostra zima” zainspirowało bowiem parę osób do hartowania się przed zimą, czemu bez wątpienia sprzyjało morsowanie w Bałtyku.
Grupowy trening nordic walkingu
Wszystkie te zajęcia na pewno wpłyną pozytywnie na formę adeptów strzelectwa. Aqua aerobik wzmacnia przecież mięśnie i doskonali stabilność, kluczową w tej dyscyplinie, ruch w wodzie pomaga rozwijać koordynację, co przekłada się na lepszą kontrolę broni. Marsz i pływanie poprawiają kondycję fizyczną i wytrzymałość, co jest istotne podczas dłuższych sesji strzelań na zawodach. Nauka kontrolowania oddechu w wodzie przekłada się z kolei na technikę oddychania podczas oddawania strzałów. Korzystanie z sauny przynosi profity w postaci relaksacji mięśni oraz redukcji stresu. Również odpowiednia rozgrzewka i rozciąganie się mają znaczenie, bo zmniejszają ryzyko kontuzji, a zwiększają zakresy ruchu, co jest istotne przy różnych postawach strzeleckich. Z kolei stabilność ciała i prawidłową postawę dobrze wspiera nordic walking. W nauczaniu osób niewidomych i słabowidzących pomaga innowacyjne wykorzystanie symulatorów strzeleckich. Programy te mogą zredukować stres związany z nauką. Mamy nadzieję, że wszystko to przełoży się wkrótce na większą kontrolę i precyzję strzałów.
Drugi z zaplanowanych obozów odbędzie się już w zimowej scenerii, w drugiej połowie grudnia w Lądku-Zdroju.
Brazylijskie jiu-jitsu (BJJ) – dynamiczna i techniczna sztuka walki, łącząca w sobie elementy judo, zapasów oraz tradycyjnego jiu-jitsu – jest popularną formą samoobrony dostępną dla szerokiego grona ludzi, niezależnie od ich siły fizycznej i wieku. Okazuje się, że również ograniczenia zdrowotne nie muszą stanowić przeszkody. Sport ten z powodzeniem uprawiają także osoby z niepełnosprawnościami, np. niewidome i słabowidzące.
BJJ to sport walki, w którym celem jest powalenie przeciwnika i obezwładnienie go w parterze poprzez zastosowanie pozycji dominujących, dosiadu, pozycji bocznej albo wpięcia za plecy. Kontrolując ciało przeciwnika, można zastosować jedno z wielu poddań przy zastosowaniu dźwigni na staw lub duszenia. Ten rodzaj sztuki walki daje również niemałe możliwości obrony i ataku zawodnikowi leżącemu na plecach. W tej pozycji wykorzystuje się przetoczenia lub liczne gardy [osłaniające ustawienia rąk – przyp. red.], którymi zawodnik leżący blokuje zawodnika będącego nad nim na górze i oplata jego pas bądź jedną z nóg swoimi nogami. BJJ to ciągła walka o dominujące pozycje, za które na zawodach przyznawane są punkty. Bierze w niej udział całe ciało. Do kontrolowania przeciwnika często wykorzystywana jest głowa. Odmiana BJJ w kimonach (Gi) daje sporo większe możliwości niż walka bez kimon, ponieważ dużo łatwiej jest kontrolować przeciwnika i szerszy jest w niej zasób technik kończących niż w odmianie No Gi (bez kimon). Z formy No Gi korzystają najlepsi zawodnicy MMA, a stosujemy w niej chwyty za kark, nadgarstki, głowę, nogę, a także klincz [przytrzymanie w zwarciu, które uniemożliwia zadanie ciosu – przyp. red.]. Wielu zawodników świetnie zaadaptowało sobie dźwignie skrętne na nogi, by szybko zakończyć walkę przez poddanie.
Konrad Babak z tatą
W tym sporcie, w formule Gi, obowiązuje hierarchia noszonych pasów: od białego, przez niebieski, purpurowy, brązowy, po czarny. Trener przyznaje zawodnikowi pas wyższej rangi za staż treningowy, udział w turniejach, umiejętności i działalność na rzecz BJJ.
Brazylijskie jiu-jitsu nie jest bezmyślną szarpaniną. Technika i dobra strategia pozwalają wygrać słabszemu fizycznie zawodnikowi z silniejszym przeciwnikiem. To również świetna forma ruchu pozwalająca spalić mnóstwo kalorii. BJJ rozwija umysł, poprawia sprawność fizyczną, rozwija poczucie przestrzeni i świadomość własnego ciała Umiejętności zdobyte podczas treningów podnoszą poczucie bezpieczeństwa i własnej wartości. To także świetna zabawa, dzięki której, trenując całymi rodzinami, spajamy więzi. Jest to sport dla każdego, bez względu na wiek i płeć, który uczy szacunku do innych oraz systematyczności – nie tylko w odniesieniu do treningów, ale i w codziennym życiu. W klubach jest wręcz magiczna atmosfera. Często, podróżując po różnych miastach, odwiedzamy gościnnie inne kluby, w których spotykamy się z ogromną życzliwością i pomocą „braci i sióstr z maty“, wymieniamy się doświadczeniami, a znajomości raz nawiązane pozostają na całe życie.
Problemy ze wzrokiem a technika brazylijskiego jiu-jitsu
Ta sztuka walki ma swój system charakterystycznych technik, do których zaliczamy dźwignie, duszenia oraz chwyty pozwalające kontrolować i obezwładniać przeciwnika. W tej dyscyplinie zmysły dotyku, równowagi i orientacji w przestrzeni odgrywają kluczową rolę. Właśnie to czyni ten sport idealnym do trenowania przez osoby, które nie mają w pełni sprawnego wzroku. BJJ przynosi szereg korzyści, zarówno fizycznych, jak i psychicznych, osobom niewidomym i słabowidzącym. Regularne treningi pomagają rozwijać siłę, gibkość i sprawność fizyczną, a także poprawiają koordynację ruchową oraz świadomość ciała. Dzięki temu osoby z wadami wzroku mogą na jednej macie rywalizować z pełnosprawnymi sportowcami, co przyczynia się do rosnącej popularności BJJ. Na dowód tego prezentujemy sylwetki sportowców niewidomych i słabowidzących, którzy z powodzeniem trenują tę dyscyplinę, a dzięki wyzwaniom podejmowanym na macie niewątpliwie stają się silniejsi także poza nią.
Konrad Babak
Ten 11-letni zawodnik klubu Berserkers Team Stargard, swoją przygodę z BJJ rozpoczął już jako sześciolatek. Od najmłodszych lat mierzy się z trudnościami wynikającymi z wady wzroku – wysokiej nadwzroczności, która w momencie rozpoczęcia treningów wynosiła aż plus 10 dioptrii. Konrad do tej pory wymienił siedemnaście par okularów, bo bez nich prawie nic nie widzi. Wiadomo, że jego wada wzroku to obecnie plus 8,75 dioptrii, przy polu widzenia zawężonym do około 30 procent. Okazuje się jednak, że nie stanowi to przeszkody w pełnym uczestnictwie w zawodach i w osiąganiu licznych sukcesów na macie. Wielką rolę odgrywa tutaj wsparcie ze strony rodziny. Pasja do BJJ jest w rodzinie Konrada tradycją. Chłopak trenuje ze swoim tatą, Łukaszem. Dzięki determinacji i pomocy rodziny Konrad regularnie bierze udział w zawodach i osiąga imponujące wyniki. Zdobył pierwsze miejsce w dwóch kategoriach (Gi i No Gi) podczas II Mistrzostw Polski Gi i No Gi dla Dzieci i Młodzieży w kategorii wagowej do 20 kg roczników 2012-2013. Dodatkowo zajął drugie miejsce w prestiżowym turnieju Energy Cup 2021, a także trzecie miejsce w BJJ World Cup 2019, który odbył się w Drawsku Pomorskim. Zważywszy na młody wiek, jego dorobek sportowy prezentuje się imponująco i obejmuje również wiele innych, pomniejszych sukcesów. Konrad angażuje się także w biegi terenowe, gdzie osiąga równie spektakularne wyniki. Zdobył między innymi pierwsze miejsce w biegu dzieci z roczników 2013-2015 podczas V Szarży Ułańskiej, biegu z przeszkodami terenowymi. Co więcej, Konrad chce rozwijać swoje umiejętności również w innej dziedzinie sportów walki – w boksie. Jego zapał i determinacja pokazują, że niezależnie od przeciwności losu można osiągać imponujące sukcesy. Obecnie młody zawodnik posiada pomarańczowo-biały pas i przygotowuje się do kolejnych mistrzostw Polski, które odbędą się w listopadzie.
Emil Stopierzyński na najwyższym stopniu podium amatorskich mistrzostw świata ADCC, Warszawa 2024 rok
Paweł Król
Paweł, niewidomy chłopak z Krakowa, to kolejny przykład determinacji i odwagi w sporcie. Zanim odkrył BJJ, trenował judo i karate, jednak dopiero brazylijskie jiu-jitsu okazało się dyscypliną, która najlepiej idzie w parze z jego predyspozycjami. Dzięki wyczuciu ruchów przeciwnika poprzez dotyk i bliski kontakt fizyczny opanował doskonale techniki walki w parterze, co pozwala mu na skuteczne rywalizowanie z pełnosprawnymi zawodnikami. Szczególnie ceni sobie moment, w którym czuje chwyty przeciwnika, ponieważ wtedy wie, jak precyzyjnie reagować na jego ruchy. Pierwsze treningi były dla niego niezwykle ekscytujące, ale już droga do sukcesu nie była łatwa. Po pierwszych zwycięstwach nastąpiła seria porażek, które zniechęcały go do dalszych startów w zawodach. W końcu udało mu się uwierzyć w swoje umiejętności i po pewnym czasie ponownie triumfował w kategorii niebieskich pasów. Do jego najważniejszych osiągnięć należą wygrane w turniejach wewnątrzklubowych oraz podium w zawodach w Koszycach. Tam, mimo że rywalizował z pełnosprawnymi zawodnikami, zajął doskonałe drugie miejsce, co było dla niego ogromnym sukcesem. Paweł podkreśla, że BJJ stało się jego pasją, bo motywuje go do ciągłego rozwoju, zarówno fizycznego, jak i psychicznego, pozwala mierzyć się z innymi zawodnikami, a dla niego jest także formą rehabilitacji wzmacniającą ciało i wolę walki.
Emil Stopierzyński
Kolejny wyjątkowy przykład zawodnika, który mimo przeciwności losu osiągnął sukces sportowy, a zarazem zainspirował innych do przekraczania swoich granic. Emil, mimo postępującego zaniku nerwu wzrokowego typu Kjera, święci triumfy w świecie brazylijskiego jiu-jitsu i mieszanych sztuk walki. Jako osoba słabowidząca został niedawno mistrzem Europy amatorskiego MMA (zawody odbyły się w Bełchatowie 14 września 2024 r.). W tym roku został także mistrzem świata amatorów ADCC – jednego z najbardziej prestiżowych turniejów grapplingowych. (ADCC – z ang. Abu Dhabi Combat Club – największe na świecie stowarzyszenie, które było inicjatorem organizowania prestiżowego turnieju dla czołowych zawodników świata w formule jiu-jitsu No Gi. To formuła walki zapaśniczej z technikami kończącymi). Jego sukcesy na arenie międzynarodowej dowodzą, że żadne ograniczenia nie są w stanie go powstrzymać przed realizacją sportowych ambicji. Emil ma na koncie nie tylko liczne osiągnięcia na macie, gromadzi je także w innych dziedzinach sportu. Jego wszechstronność i determinacja sprawiają, że potrafi odnosić sukcesy zarówno w BJJ, MMA, ale dobrze szło mu także np. w lekkiej atletyce, pływaniu, goalballu, kajakarstwie, wioślarstwie halowym, blind tenisie czy kolarstwie tandemowym. Poza rozwijaniem własnej kariery sportowej Emil poświęca się również pracy trenerskiej, w której dzieli się wiedzą i doświadczeniem z innymi. Prowadzi zajęcia brazylijskiego jiu-jitsu dla dzieci, młodzieży i dorosłych w podolsztyńskim Kwiecewie oraz zajęcia z samoobrony dla kobiet. Jego zaangażowanie w rozwój lokalnej społeczności, jak i sportowa pasja, którą przekazuje swoim podopiecznym, sprawiają, że inspiruje nie tylko tych, którzy mierzą się z podobnymi ograniczeniami zdrowotnymi jak on, lecz każdego, kto szuka drogi do pokonania własnych słabości. Twierdzi, że sport to nie tylko sposób na sukcesy zawodowe, ale przede wszystkim motto życia, które uczy, jak przekraczać własne granice i mierzyć się z przeciwnościami losu.
Równe szanse
Brazylijskie jiu-jitsu naturalnie promuje ideę równych szans, niezależnie od wyjściowego poziomu kondycji fizycznej albo sprawności wzroku czy słuchu. Osoby niewidome i słabowidzące mogą rywalizować na równi z pełnosprawnymi zawodnikami. Sukcesy osób z ograniczeniami zdrowotnymi jednoznacznie potwierdzają, że kluczowym elementem w BJJ jest technika, a nie siła fizyczna. Brazylijskie jiu-jitsu jest dostępne niemal dla wszystkich. Dokonania sportowe Konrada Babaka, Pawła Króla i Emila Stopierzyńskiego są tego najlepszym dowodem.
Chęć rozwijania się, zamiłowanie do sportowej rywalizacji oraz wieloletnie przyjaźnie – wiele łączy członków Świętokrzyskiego Klubu Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Niewidomych i Słabowidzących w Kielcach. Klub, zwany w skrócie Świętokrzyskim Klubem Sportowym (ŚKS), świętuje w tym roku 33-lecie działalności. To doskonała okazja do spojrzenia wstecz na naszą bogatą historię, liczne sukcesy oraz pasję klubowiczów, która nieustająco napędza działalność tego wyjątkowego miejsca. Poznaj nas bliżej i dołącz do ŚKS Kielce!
Do Klubu, gotowi, start!
Historia Świętokrzyskiego Klubu Sportowego sięga lat osiemdziesiątych, kiedy to jego członkowie byli jeszcze aktywnie zaangażowani w działalność związku sportowego „Start”. W 1991 roku z inicjatywy grupy entuzjastów sportu z dysfunkcjami wzroku narodził się Świętokrzyski Klub Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Niewidomych i Słabowidzących w Kielcach. Był to moment kluczowy, gdyż powstał klub działający samodzielnie, co dało możliwość swobodnego, a tym samym lepszego dostosowania oferty do potrzeb członków. ŚKS był jednym z pierwszych, którego działacze współtworzyli ogólnopolską organizację, jaką jest Stowarzyszenie „Cross”.
Liderzy i zawodnicy to nasza siła
Od momentu powstania ŚKS był prowadzony przez zaangażowanych i pełnych pasji liderów. Pierwszym jego prezesem został Janusz Wójcik, którego działalność wyznaczyła kierunek rozwoju organizacji. Kolejnymi osobami mającymi znaczący wpływ na rozwój klubu byli m.in. Andrzej Luba, Janusz Żydek oraz Marianna Paduszyńska. Teraz funkcję prezesa pełni Władysław Hudziec, który z oddaniem kontynuuje misję Klubu.
Członkowie Klubu wraz z uczestnikami turnieju warcabowego w Sielpi Wielkiej
Obydwu imprezom towarzyszyła piękna, słoneczna aura, która sprzyjała relaksowi nad wodą. W Sarnówku uczestnicy chętnie korzystali z kajaków, rowerków wodnych oraz rejsów jachtem „Mar.Gre” prowadzonym przez kapitana Grzegorza Sikorskiego. Natomiast w nadmorskim kurorcie strzelcy zbierali się na wspólne spacery plażą albo podziwianie Bałtyku z promenady. Niektórzy zdecydowali się na rejs po zatoce. Zespołami sędziowskimi kierowali i sprawowali opiekę nad zawodami: w Sarnówku sędzia główny Janusz Licznerski, a w Ustce sędzia główny Tadeusz Sadowski. Łącznie w obu wydarzeniach uczestniczyło ponad stu zawodników z piętnastu klubów, co świadczy o rosnącym zainteresowaniu strzelectwem laserowym. To rezultat trafnej decyzji ZKF „Olimp” o zakupie profesjonalnego sprzętu, który rotacyjnie wypożyczany jest klubom na treningi.
Obecnie ŚKS zrzesza 77 aktywnych członków, którzy biorą udział w zawodach i turniejach na szczeblu ogólnopolskim. Nasza mała społeczność jest otwarta na nowe wyzwania i dba o samorozwój, dzięki czemu każdy z członków może realizować własne cele sportowe i dążyć do spełnienia marzeń o pierwszych miejscach w zawodach. A jakie sporty uprawiać w ŚKS?
– Członkowie naszego Klubu mogą wybierać wśród wielu dyscyplin – zapewnia prezes ŚKS Władysław Hudziec. – Początkowo były to szachy, lekkoatletyka, pływanie oraz kolarstwo tandemowe. Z biegiem lat oferta ŚKS się rozszerzyła. Dziś proponujemy także takie zajęcia i treningi, jak: warcaby stupolowe, taniec, strzelectwo laserowe i pneumatyczne oraz showdown. Rozbudowuje się również sekcja brydżowa.
Tym się chlubimy
Członkowie Klubu mogą się pochwalić licznymi sukcesami na arenie krajowej i międzynarodowej. Z wielu osiągnięć zapisanych na kartach naszych kronik najwięcej radości przyniosły nam zwycięstwa: Wiesława Króla, zdobywcy srebrnego medalu w pływaniu na zawodach w Barcelonie w 1992 roku; Magdaleny Dudowicz, która wywalczyła brązowy medal w strzelectwie laserowym na mistrzostwach Europy w 2015 r.; Barbary Leśkiewicz, triumfatorki Pucharu Polski 2022 w NW na dystansie 2,5 km; Danuty Krupeckiej-Bakalarz zdobywczyni pierwszego miejsca w mistrzostwach Stowarzyszenia „Cross” kobiet w szachach w 2024 roku.
Zajęcia sekcji nordic walkingu
Świętokrzyski Klub Sportowy włącza się w organizację licznych wydarzeń sportowych. Stałą pozycją w kalendarzu Stowarzyszenia „Cross” jest organizowany przez Klub ogólnopolski turniej w warcabach stupolowych w Sielpi Wielkiej. Klub regularnie zaprasza też na trzydniowe imprezy szkoleniowo-integracyjne, które łączą treningi z zawodami w dyscyplinach takich, jak szachy, warcaby stupolowe oraz nordic walking. Od początku istnienia troską Klubu jest działanie na rzecz integracji społecznej osób z dysfunkcjami wzroku, czemu służą wydarzenia organizowane na terenie Kielc i całego województwa świętokrzyskiego. Jesteśmy wdzięczni za wsparcie udzielane przez Stowarzyszenie „Cross” i lokalne instytucje, takie jak Urząd Miasta Kielce, Świętokrzyski Urząd Wojewódzki i Urząd Marszałkowski Województwa Świętokrzyskiego, które finansują liczne inicjatywy – regularne treningi w siedzibie Klubu, cykliczne wyjazdy i wydarzenia sportowe. Dofinansowuje nas również MOPR. Dzięki zebranym środkom możemy nie tylko promować aktywność fizyczną, lecz także integrować społeczność osób z dysfunkcjami wzroku.
Wyjazd integracyjny członków klubu do miejscowości Ciekoty
Dołącz do nas!
Cieszymy się, że nasze działania mają sens, że treningi w Klubie pomagają osiągać zawodnikom sukcesy sportowe. ŚKS to miejsce, gdzie pasja do sportu łączy się z integracją, wsparciem i wspólnym dążeniem do pokonywania barier.
Jeśli szukasz klubu, w którym możesz realizować sportowe ambicje, nawiązać nowe znajomości i stać się częścią dynamicznej społeczności – czekamy na Ciebie! Dołącz do nas i odkryj radość ze wspólnego osiągania celów! Zrzeszamy osoby z umiarkowanym lub znacznym stopniem niepełnosprawności z tytułu utraty lub schorzeń wzroku. Jeśli do nich należysz, napisz do nas na e-mail skskielce@op.pl lub zadzwoń (tel. do prezesa): 609 523 560. Zapraszamy! Razem możemy więcej!
Kiedy pojawiamy się w kręgielni, musimy pamiętać o kilku zasadach postępowania i savoir-vivre’u, dzięki którym będziemy się dobrze bawić, a jednocześnie nie zepsujemy zabawy innym graczom. Zasady te obowiązują nas zarówno podczas gry rekreacyjnej, jak i turniejowej. I chyba najistotniejsze – trzeba znać podstawy techniki rzutu, bo nad nią będziemy pracować przez kolejne miesiące i lata, żeby wyniki były coraz lepsze. Ale po kolei...
UbiórUbiór powinien być na tyle komfortowy, by nie krępował ruchów. Na zawodach startujemy w spodniach materiałowych (nie dopuszcza się dżinsów, bojówek oraz krótkich spodenek) i koszulkach polo z logo klubu. W przypadku osób, którym przeszkadza górne światło, dopuszcza się start w czapce z daszkiem.
ObuwieObuwie zmienne (bowlingowe) można wypożyczyć w kręgielni. Zawodnicy posiadający buty bowlingowe mogą oczywiście w nich startować. Przypominamy, że właściwe obuwie pomaga nam w prawidłowym wykonaniu ostatniego kroku (tzw. slide’u), a ponadto nie uszkadza rozbiegu i chroni nasze stopy w przypadku upuszczenia kuli. W trakcie zawodów zarówno zawodnik, jak i asystent muszą obowiązkowo zmienić zwykłe buty na obuwie bowlingowe.
Dobór kuliZawodnicy posiadający swoje kule mogą z nich korzystać w trakcie gry. Przypomnijmy, że odpowiednio dopasowana kula to taka, którą możemy utrzymać na wyprostowanej ręce, przy sztywnym nadgarstku (nadgarstek musi się znajdować za kulą).
Przygotowanie do rzutuZasada mówi, żeby nie przeszkadzać zawodnikom grającym obok. Pierwszeństwo gry ma zawodnik już przygotowujący się do rzutu. Jeśli wszyscy zachowują tę zasadę, mamy pewność, że w trakcie naszego rzutu noga zawodnika zajmującego tor obok nie wyląduje na naszym torze. Dotyczy to również nas, bo kiedy kończymy rzut (szczególnie przy dobijaniu), możemy zakończyć krok na torze sąsiada. Ogólnie przyjęta zasada mówi: wchodzimy z kulą na tor, gdy sąsiednie tory są wolne. Nie należy również podchodzić do podajnika w trakcie przygotowywania się zawodnika do rzutu. Niedopuszczalne jest także przechodzenie między torami przed zawodnikiem. W trakcie rozgrywki nie zabieramy również kul z innego podajnika.
Ustawianie kręgli Przed każdym rzutem należy pilnować, czy poprzeczka maszyny ustawiającej kręgle (tzw. sweep) jest podniesiona, a wszystkie kręgle zostały ustawione. Pamiętajmy, że są to tylko mechaniczne urządzenia i potrzebują określonego czasu na poprawne wykonanie wszystkich czynności. W niektórych kręgielniach może zostać nałożona kara finansowa za uszkodzenie sweepa. Podczas zawodów fakt nieustawienia wszystkich kręgli należy zgłosić sędziemu przez uniesienie ręki (nie trzeba krzyczeć na całą kręgielnię).
Awarie, kręgiel lub kula na torze Wszelkie tego typu sytuacje zgłaszamy pracownikowi obsługi kręgielni. Pod żadnym pozorem sami nie wchodzimy na tor.
Kule na podajniku W trakcie rozgrywki na podajniku powinny znajdować się tylko kule używane przez zawodników. Maksymalna liczba kul, jaka może się pomieścić, podana jest zazwyczaj na podajniku.
Po dobraniu odpowiedniego sprzętu zawodnik może wejść na rozbieg i przygotować się do rzutu. Należy ustawić się przodem w kierunku kręgli. Postawa gracza powinna być swobodna i zrelaksowana, kolana lekko ugięte, a tułów pochylony nieco do przodu. Ramiona i plecy pozostają proste, a łokieć ręki rzucającej kulę dotyka biodra. Balans ciała należy utrzymać lekko nad piętami, a kulę powinno się trzymać około 5 cm powyżej łokcia, wysoki gracz może trzymać ją wyżej, a niżej trzyma ją gracz niski. W postawie startowej ułożenie palców na kuli powinno pokrywać się z godziną czwartą i piątą (u graczy leworęcznych z siódmą i ósmą), ciężar kuli spoczywa w 70-80 procentach na lewej ręce u osób praworęcznych, a na prawej u osób leworęcznych. Stopy powinny być ustawione równolegle do linii rzutu. Osoby praworęczne lekko wysuwają do przodu lewą nogę (osoby leworęczne odwrotnie – prawą), maksymalnie o połowę długości stopy. W obu przypadkach rozstaw między stopami to najwyżej dwie klepki. Ważne jest, aby nie ściskać kuli, bo wówczas przy wyrzucie nadamy jej dodatkową siłę i skręt. Luźny chwyt kuli pozwoli na swobodny ruch ręką (tzw. free swing), utrzymanie właściwego rytmu podczas rzutu, a kroki rozbiegu będą harmonijnie zgrane z pozycją kuli w czasie ich wykonywania. Wszystkie ruchy wykonujemy swobodnie, bez napinania mięśni, należy kontrolować tylko szybkość wyrzutu. Wykonując poprawnie kroki (o czym dalej), delikatnie i miarowo schodzimy w dół. Wyprostowany tułów i ramiona ustawione są cały czas równolegle do kierunku ruchu. Jeżeli kroki w rozbiegu robimy za szybko i brakuje nam miejsca na rozbiegu – w pozycji wyjściowej nogę przesuwamy lekko w tył. Natomiast jeżeli kroki w rozbiegu robimy zbyt wolno i kończymy rozbieg za daleko od linii faulu – w pozycji wyjściowej nogę przesuwamy lekko w przód.
Prawidłowy rzut uzyskamy, jeżeli kulę uniesiemy na wysokość klatki piersiowej, następnie opuśćmy rękę z kulą do dołu i lekko pochylając się, weźmiemy zamach przez przesunięcie ręki z kulą do tyłu, za plecy, aby następnie oddać rzut przez zamach powrotny dołem do przodu. Podczas rzutu robimy kilka kroków (najczęściej cztery) od początku pola rozbiegu do linii faulu, której nie wolno przekroczyć. W celu określenia naszego punktu wyjściowego możemy odliczyć sobie np. cztery swobodne kroki od linii faulu.
Kroki rozbiegu zostały opisane poniżej dla gracza praworęcznego, gracze leworęczni postępują analogicznie, ale dla przeciwnych kończyn. Przed rzutem przyjmujemy pozycję wyjściową – kula leży swobodnie na prawej dłoni, lewa ręka podtrzymuje ją na wysokości klatki piersiowej. Lekko uginamy nogi w kolanach. Przyjmuje się, że każdemu ruchowi odpowiada jeden krok (patrz: Fot. 1):
Rozbieg zaczynamy lewą nogą. W tym czasie kulę przenosimy lekko w górę i wysuwamy ją przed siebie.
Drugi krok jest dłuższy niż pierwszy. Kula opada na wysokość kolana.
Długość trzeciego kroku jest taka sama jak drugiego. Ręka z kulą ruchem wahadłowym wędruje do tyłu, najdalej jak można. W pozycji tej pozostaje przez ułamek sekundy.
Krok jest rozciągnięty, przedłużony ślizgiem. Prawa noga (balansowa) przechodzi do tyłu i jest swobodnie opuszczona, natomiast wyprostowana lewa ręka wędruje w bok. W tym czasie kula przeniesiona zostaje do przodu i na wysokości kostki lewej nogi zostaje swobodnie wypuszczona. Rękę prowadzimy prosto za kulą, w linii rzutu. Należy pilnować, by nie opuszczać ramienia ręki, którą wyrzucamy kulę. Kulę wypuszczamy w linii równoległej do kierunku kroków. W trakcie ślizgu należy unikać przekrzywiania się, aby nie stracić balansu.
Fot. 1
Po wypuszczeniu kuli ręka swobodnie podąża za nią w linii rzutu, nie wolno jej skręcać. Noga ślizgowa powinna pozostać lekko ugięta, a nogę balansową swobodnie opuszczamy z tyłu (powinna ona dotykać rozbiegu, żeby nie zgubić linii). Przednia płaszczyzna ciała pozostaje równoległa do linii faulu, gdyż skręcenie ciała spowoduje skrzywienie rzutu. Jest to tzw. pozycja open, czyli otwarta, w której ręka balansowa (lewa u osób praworęcznych) jest uniesiona do boku na wysokość 90 stopni od podłoża, dzięki czemu balansuje ciało i nie przeszkadza ręce wyrzucającej kulę. Ręki balansowej nie należy za daleko cofać za plecy, żeby nie nastąpiło skręcanie ramion.
Niektórzy gracze wykonują na rozbiegu więcej kroków. Należy pamiętać jednak, że jest to jeden krok plus podstawowe kroki. Ten dodatkowy pierwszy krok jest z reguły bardzo mały. Tak naprawdę nie skupiamy się na liczbie kroków. Ważne, aby zmieściły się na rozbiegu i skończyły przed linią faulu.
Przy wypuszczaniu kuli należy zwrócić uwagę na moment, w którym uwalniamy ją z ręki, nazywany z ang. realise point. Patrzymy dokładnie (na ile to możliwe), gdzie należy wypuścić kulę. Po jej uwolnieniu palce ręki, która ją trzymała, powinny być ugięte. W przeciwnym razie nie nastąpi prawidłowy lift, czyli różnica czasu pomiędzy wyciągnięciem z kuli kciuka i pozostałych palców. Jeśli kulę wypuścimy w złym momencie (za wcześnie), to uderzy o tor i straci rotację (tzw. loft).
Swobodne ruchy podczas wykonywania kroków na rozbiegu i prawidłowy rzut kuli da się wypracować kilkoma ćwiczeniami. Należy pamiętać o tym, że trenować można tak długo, jak długo potrafimy być maksymalnie skupieni na grze. Jeśli pewne elementy gry nie wychodzą lub nie jesteśmy w dobrej formie, nie powinniśmy tego dnia trenować, bo możemy wówczas utrwalać błędy. Na wyćwiczenie każdego elementu gry potrzeba czasu. Trenując jeden element, ćwiczymy średnio trzy gry, przynajmniej dwa razy w tygodniu, przez około dwa miesiące. Nie należy wykonywać zbyt wielu powtórzeń jednego ćwiczenia, bo stracimy koncentrację. Rzut najlepiej jest ćwiczyć bez kręgli, aby skupić się na poprawnym wykonaniu ćwiczeń, a nie na zbijaniu jak największej ich liczby. Pamiętajmy – na początku nie trenujemy na wynik, tylko dla techniki.
Przykładowe ćwiczenia:
Rzuty z linii faulu– nauka free swingu oraz prawidłowego wypuszczania kuli. Stajemy na linii faulu w kierunku toru, w pozycji startowej. Z kulą w ręce ustawiamy się w pozycji open (noga balansowa z tyłu opuszczona na rozbieg, ręka balansowa wysunięta w bok) i wykonujemy swing najpierw do tyłu, później do przodu, kolejny raz do tyłu i następnie wypuszczamy kulę na tor. Po wypuszczeniu kuli należy wykonać ręką dwa razy swing do tyłu i do przodu. W ćwiczeniu tym pamiętajmy o wyprostowanych ramionach i nieskręcaniu ciała.
Fot. 2
Fot. 3
Fot. 4
Praca kolan– nauka prawidłowego wykonywania ślizgu. W ćwiczeniu tym wykonujemy cztery kroki, schodząc jednostajnie w dół. Krok pierwszy i drugi wykonujemy na lekko ugiętych nogach, w trzecim mocniej uginamy kolana, a przy czwartym kroku wykonujemy ślizg. Ćwiczenie to uczy prawidłowej długości kroków.
Na końcu rozbiegu znajduje się linia faulu (patrz: Fot. 2). Przekroczenie tej linii skutkuje zaliczeniem zerowego rzutu. Oczywistym faulem jest przekroczenie linii stopą (szczególnie podczas ślizgu), ale również np. ręką podczas utraty równowagi po rzucie. Dodatkowo na torach znajdują się specjalne oznaczenia – strzałki i kropki (patrz: Fot. 3 i 4), które pomagają nam w celowaniu podczas rzutu. Kropki na rozbiegu pozwalają ustalić pozycję początkową do rozbiegu, a strzałki mają ułatwić celowanie. Środkowa kropka na rozbiegu pokrywa się ze środkową kropką przed linią faulu oraz środkową strzałką na torze (podobnie każda kropka na prawo i lewo od środka pokrywa się z leżącą na tej samej linii strzałką na torze). Obserwacja kropek i strzałek podczas gry podnosi powtarzalność rzutów.
Na koniec kilka słów o podkręcaniu kuli oraz dobijaniu pojedynczych kręgli. Podkręcanie kuli to tak naprawdę nadawanie jej obrotów, aby obracała się jak najszybciej w momencie wypuszczenia jej z ręki. Kulę wyrzucamy, uwalniając najpierw kciuk, a później dopiero palce i nadajemy jej obroty. Kula wypuszczona z ręki po nadaniu jej obrotów złapie, wchodząc w olej, odpowiednią trakcję i zacznie skręcać w kierunku kręgli. Pamiętajmy, że obroty i skręt kuli uzyskamy przy luźnym wyrzucie wzdłuż ciała (nie podkręcamy łokcia pod ciało). Nadgarstek musi zawsze znajdować się za kulą, a dłoń musi być pod nią. Efektywnie podkręca się kulę rotacyjną, której rdzeń oraz właściwa powłoka pozwalają na ustabilizowanie obrotów podczas rzutu.
Dobijanie pojedynczych kręgli pozwala uzyskać wyższe wyniki. Najbardziej efektywne jest dobijanie kręgli sparówką. Na początku przygody z bowlingiem dobijajmy kręgle w linii prostej, dlatego musimy pamiętać o strzałkach na torze – środkowa strzałka będzie naszym wyznacznikiem. Na przykład dobijając pina numer 7, rzucamy z prawej strony toru przez środkową strzałkę, a dobijając „10”, rzucamy przez środkową strzałkę od lewej strony toru. Miejsce dobijania skrajnych pinów powinno być dla nas punktem odniesienia, zatem chcąc strącać pojedyncze kręgle stojące bliżej środka, przesuwamy się o pięć klepek do środka. Zawsze powinniśmy sobie w wyobraźni wyrysować linię prostą od naszego punktu wyrzutu, poprzez środkową strzałkę, aż do pina, którego chcemy strącić.
Trenujmy bowling, bo to świetna zabawa i szansa na rywalizację na wysokim poziomie, nawet mimo dysfunkcji wzroku.
Maciej Kwiatkowski – sędzia bowlingowy i trener. Od 2021 r. prowadzi reprezentację Polski osób niewidomych i słabowidzących w bowlingu sportowym. Jego największym sukcesem szkoleniowym jest jak dotychczas zdobycie dwudziestu medali przez reprezentację Polski niewidomych i słabowidzących podczas IBSA World Games 2023 w Birmingham (7 złotych, 6 srebrnych, 7 brązowych). W chwilach wolnych trenuje i startuje w drużynie OKB „Orzeł” Opole.
Stare powiedzenie mówi, że człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi. Przypomina mi ono o rozdaniu, które miałem rozegrać na drużynowych mistrzostwach Europy w Pau we Francji. Rozdanie to przyszło pod koniec zmagań i było szczególnie ważne, ponieważ walczyliśmy o miejsce w pierwszej piątce w Europie premiowane udziałem w olimpiadzie sportów umysłowych w Pekinie. Oto moja ręka: piki – A, K, D, 9, 8, 4; kiery – W; kara – 10, 9, 6; trefle – D, 8, 7. Licytacja przebiegła szybko i sprawnie: partner 1 T, ja 1 P, partner 2 T (15 + PC5 + T), ja 4 P i trzy pas zakończyły licytację. Wist 2 kier i partner wyłożył dziadka: piki – 3; kiery – A, K, 7; kara – A, W, 8, 7; trefle – A, W, 9, 3, 2.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że kontrakt jest bezproblemowy, a przy dobrych rozkładach możliwa jest nawet gra premiowa. Pierwszą lewę przepuściłem, licząc, że wist nastąpił spod damy kier, lewę tę wziął zawodnik na damę i odszedł w kiera. Po wzięciu lewy na asa kier (z ręki karo) zagrałem asa, a następnie króla pik. Zawodnik z lewej dodał dwa piki, ale zawodnik z prawej pika i małego kiera, sygnalizując posiadanie wartości w treflach. W tym momencie wydaje się, że tylko udany impas króla trefl prowadzi do sukcesu, więc go wykonałem. Król był poza impasem, przeciwnik po wzięciu lewy pomaszerował w karo. Czy widzisz, jak uratować kontrakt?
Jedyną szansą jest układ kart u przeciwnika z lewej 5 – 3 – 2 – 3. Wziąłem lewę asem karo, zgrałem króla kier, pozbywając się ostatniego kara, i przebiłem blotkę karo małym pikiem. Teraz tylko trefl do asa i trefl do damy, a gdy przeciwnik z lewej dołożył trefle w trzykartowej końcówce, w której miałem D, 9, 8 pik, a on W, 10, 6, wist 9 pik dokończył egzekucję. Rozdanie to przyczyniło się w jakimś stopniu do awansu olimpijskiego.
Inne rozdanie, stojące na przeciwnym biegunie, miało miejsce w trakcie rozgrywek ekstraklasy. Po żwawej licytacji (ja 1 kier, partner 4 kier z kartą: piki – A, 6; kiery – A, 10, 9, 8, 6; kara – K, W, 10, 9, 6; trefle – 7) postanowiłem sprawdzić swój fart i zalicytowałem 6 kier, co stało się kontraktem ostatecznym. Po wiście zakrytą kartą partner wyłożył dziadka: piki – K, 10, 9, 6, 5; kiery – W, 7, 5, 4; kara – 0; trefle – W, 7, 6, 4.
Po obejrzeniu stołu z trudem powstrzymałem się od komentarza i przystąpiłem do gry. Wist 3 kier, ze stołu 4 kier, od drugiego obrońcy 2 kier i moja 6 wzięła lewę. W drugiej lewie spadły A, K, D, W kier i zrobiło się lepiej. Teraz as pik i blotka pik, do której przeciwnik z lewej dołożył blotkę i waleta pik, z dziadka blotka i król. Następnie przeciwnik z prawej dwie blotki pik, teraz 10 pik, od przeciwnika z prawej blotka. Co w tej sytuacji robisz – bijesz czy puszczasz?
Oczywiście, zrzucasz 7 trefl, bo wistujący, mając do wyboru wist z D, W, x pik i drugą damę kier, wybrałby wist pikowy. Teraz pik przebity atutem i nagle kontrakt zrobił się 75-procentowy, albowiem wystarczył jeden starszy honor karowy u zawodnika z lewej strony do realizacji kontraktu, a ponieważ miał zarówno asa, jak i damę karo, wyszedł szlem. Kapitan zespołu przeciwników, wielokrotny reprezentant kraju, skwitował rozdanie jednym słowem: „świry”. Niestety, nie mogliśmy od niego wyciągnąć, czy dotyczyło to nas czy jego partnerów.
Jak widać z przytoczonych przykładów, często kontrakt około 90-procentowy wygrywa się ledwo ledwo, a beznadziejny – po niewielkim błędzie przeciwników – dość często. Fakt ten wykorzystują czołowi brydżyści świata już od niepamiętnych czasów. Oto przykład takiego rozdania z mistrzostw Europy 1974, z meczu Szwecja – Hiszpania. Rozkład rąk wyglądał następująco:
W: pik – K, 8, 3, 2; kier – A, 4; karo – A, W, 10, 6; trefl – D, 9, 5
W pokoju zamkniętym wistowano trzy razy w trefle. W, po wzięciu lewy na damę trefl, zagrał króla i blotkę pik i gdy spadła druga dama pik, zagrał trzy razy w kiery, wyrabiając ten kolor, a po dojściu do dziadka waletem pik zadeklarował 11 lew. Licytacja i rozgrywka miały identyczny przebieg w pokoju otwartym – trzy razy trefle i potem król pik. Jednak tu nastąpiła zmiana, Flodqvist nie dodał 9 pik, lecz damę. Rozgrywający, przekonany, że atu dzielą się 4 – 1, nie sprawdzając faktycznego podziału, zagrał asa kier i kiera do króla, a trzeciego kiera przebił atutem. Trzeba było widzieć jego minę, gdy Szwed nadbijał dziewiątką pik i grając po raz czwarty trefla, wypromował partnerowi lewę kładącą kontrakt na 10 pik.
Takimi rozdaniami mogą również pochwalić się polscy brydżyści, ale o tym w kolejnych odcinkach.
Słowniki szachowe jednoznacznie określają związki między strategią i taktyką. W opracowaniu encyklopedycznym Władysława Litmanowicza i Jerzego Giżyckiego „Szachy od A do Z” (Warszawa 1987) podane są takie definicje:
Strategiawiąże się najczęściej z pojęciem długofalowego planu walki w partii szachowej. Wszystkie operacje taktyczne w szachach podporządkowane są wcześniej przyjętej strategii (...).
Taktyka– jeden ze sposobów prowadzenia walki. W szachach pełni funkcję usługową wobec strategii (...).
Pamiętam, że jeden z wybitnych trenerów spoza naszego kraju użył lekceważącego sformułowania: „Taktyka jest dla ubogich”. Chciałbym stanąć w obronie tego elementu gry szachowej, są bowiem uderzenia taktyczne przypadkowe, niezależne od strategii, a ponadto niesforna taktyka może zepsuć (lub wspomóc) najlepsze pomysły strategiczne. Oto kilka przykładów na ten temat:
K. Pańczyk – R. Bernard Drużynowe MP, Krynica 1988
Będąc w tej pozycji na posunięciu, uznałem, że korzystne dla czarnych będzie zakończenie rozwoju połączone z wymianą czarnopolowych gońców poprzez Gf8-c5. Trzeba tylko odejść skoczkiem c6 z tempem. Miałem do wyboru Sa5 lub Se5 i po odejściu gońca zagranie Gc5. Powstał tylko problem: Sa5 czy Se5? W zasadzie wydawało się to obojętne, ale wychodząc z czysto strategicznych przesłanek (skoczek na bandzie czy skoczek w centrum), zagrałem 14…Se5? Po 15.Ge2 Gc5 spotkała mnie jednak przykra niespodzianka 16.Hc1! Gxe3+ 17.Hxe3 i białe uzyskały dużą przewagę z uwagi na słabość pionka b4 oraz brak bezpiecznego miejsca dla hetmana: 17…Ha5 18.Sc1 Sed7 19.Sb3 Hd8 20.Wac1 0–0 21.Wfd1 Wc8 22.Ha7! itd. Prawidłowe i dające czarnym dobrą grę było tylko 14...Sa5!, gdyż po 15.Ge2 Gc5 nie ma ruchu 16.Hc1?, bo 16…Sb3.
L. Winants (2501) – K. Sakajew (2655) Puchar Europy, Rethymnon 2003
W tej pozycji białe wykonały ważne strategiczne posunięcie 15.g5 Po ewentualnym 15…fxg5 16.Hxg5, 15…Sh5 16.gxf6 czy też 15…f5 16.Se5 miałyby do dyspozycji centralne pole e5 i całkowicie wyłączonego z gry nieprzyjacielskiego gońca. Dalszy ciąg partii wykazuje jednak, że ten ruch jest przedwczesny i bezpieczniej było zroszować najpierw w długą stronę. 15…cxd4 16.exd4 e5! Teraz sytuacja na szachownicy staje się dynamiczna. Czarne poświęcają pionka, aby wprowadzić do gry gońca. 17.dxe5 Lub 17.gxf6 Wxf6 18.Hxe5? We6. 17...fxe5 18.Hxe5 Hf7 Grozi 19...We8, goniec z dużą siłą wkracza do gry. 19.Hh2 Roszady na razie nie są możliwe: 19.0–0–0 Gg4 lub 19.0–0 Gg4 20.Sd4 Gh3. 19...Gg4 20.Se5 Wae8 21.0–0 Białe zdołały zrobić roszadę, ale ich król wcale nie jest bezpieczny. 21...Wxe5! 22.Hxe5 Gh3 23.Hh2 Gxf1 24.Sxf1 Jeśli 24.Wxf1, to 24…Se6 z planem Sf4. 24...Sh5 25.Se3 Lub 25.We1 Hf3 26.Hg2 Hf4 27.Sg3 Sg7!? i białe wciąż mają kłopoty. 25...He6 Stąd hetman, poprzez białe pola e4 lub g4, chce atakować króla. 26.Sg2?! Lepsze 26.We1 Sf4 27.Hg3! Sh3+ 28.Kh1 Sxf2+ 29.Kh2 z szansami na remis. 26...Hg4 27.We1 Sf4 28.We3 Hd1+ 29.We1 Hg4 30.We3 Hd1+ 31.We1 Hd2 32.Wf1 Se2+ 33.Kh1 Hd3 34.We1 Wxf2 35.He5 Hh3+ 36.Hh2 Hg4 37.Hb8+ Wf8 38.He5 Hh3+ 39.Hh2 Sg3+ 40.Kg1 Hg4 41.Se3 Se2+ 42.Kh1 He4+ 43.Sg2 Hf3 44.He5 Sf4 0–1
We współczesnych szachach widać trwałe tendencje do przyspieszenia tempa gry. Organizowane są mistrzostwa świata w szachach szybkich i błyskawicznych z nagrodami konkurującymi z szachami tradycyjnymi. Pojawili się nawet szachiści specjalizujący się w takich tempach gry. Wszystko to działa na korzyść taktyki, bo szybkie partie rzadko rozstrzygają głębokie myśli strategiczne. Dodajmy jeszcze do tego samą estetykę szachów. Miłośników królewskiej gry bardziej zachwyca piękna kombinacja niż logika i prawda w strategicznych pomysłach.
Taktyka potrafi skompromitować nawet najbardziej oczywiste posunięcia i wybronić całkiem beznadziejne sytuacje na szachownicy:
Wariant z partii P. Swidler (2550) – V. Iordachescu (2435) Szeged 1994
Białe są bez wieży, ale pozycja jest bardzo ostra. Ciekawe jest 1.Gf6 czy 1.Hd5 stwarzające groźbę Wd8. Posunięcie 1.Wd8! sprawia wrażenie przeoczenia, choć jest najsilniejsze! Idea ruchu polega na tym, że najbardziej oczywista odpowiedź 1…Wxd8? prowadzi do przegranej po efektownym 2.Hc3!! Kh7 (stosunkowo najlepsze) 3.Hxa5 Gxe7 4.Ha7 We6 5.Hxf2 Po 1.Wd8! czarne powinny zabić wieżę hetmanem: 1…Hxd8! 2.exd8H Wxd8, co po ewentualnym 3.Hc3 Gd4 4.Hc7 Gb6 5.He5 Kh7 6.Sh5 Sd3 7.Hf5 Kg8 daje trochę gorszą, ale prawdopodobnie remisową pozycję (po 8.Sf6+ Kg7 jest tylko wieczny szach).
L. Judasin (2615) – J. Arnason (2540) Olimpiada szachowa, Nowy Sad 1990
Pozycja powstała w wyniku forsownego wariantu. Wobec grożącego Wxf6 i Hxh7x czarne po długim namyśle zdecydowały się przejść do przegranej końcówki po 27...Hb4? (Nie ratowało też 27...h5 28.Wxf6 He5 29.Gf5! He2 30.Wh6+ Kg7 31.Wh7+ Kg8 32.Hg3+) 28.Hxb4 Gxb4 29.Wxf6 Gc5 30.Wh6. Obaj grający nie zauważyli spokojnego ratującego ruchu 27...Wc8!, po którym białe musiałyby już znaleźć jedyną kontynuację 28.Hh6! (Przegrywa 28.Wxf6? Hxd3!! lub 28.Hh3? He6! 29.Gf5 He2 30.Gd3 Hg4, a 28.h3 Hd8 29.Wxf6 Hg8! daje czarnym przewagę). 28…Kg8 29.Wxf6 Hxf6 30.Gxh7+! Kh8 31.Gg6+! Kg8 32.Gh7+ z remisem.
Szachiści z taktycznym temperamentem często wybierają ostre, niejasne kontynuacje zamiast lepszych, ale spokojnych strategicznych pozycji.
S. Sevian (2665) – A. Martirosyan (2662) Dżermuk 2024
Białe mają niewielką przewagę pozycyjną. Gra w strategicznym duchu – ustawienie hetmana na c2, wież na c1 i d1 z dalszym marszem pionka b3 (forma ataku mniejszościowego) – gwarantowała zachowanie przewagi w późniejszym przebiegu partii. Młody arcymistrz amerykański widział ten plan, wolał jednak wywołać na szachownicy burzę o całkiem niejasnych konsekwencjach i walczyć o zwycięstwo w taktycznych komplikacjach: 14.e4 Gd7?! Strata tempa. Lepsze 14...Hf7. 15.Sf5!? Gxf5 16.exf5 Słabość pola e6 jest małym plusem dla białych. 16...Hf7 17.Gf3!? Wad8 18.Gh5! Prowokacja. Białe chcą wywołać osłabienie ochrony czarnego króla. 18...g6?! Czarne przyjmują wyzwanie. Ostrożniejsze było 18...Hd5 19.Hg4 Hd2. 19.Hg4 Kg7 20.Wae1 Sd5 21.We4 Wieża włącza się do ataku. 21...Wg8?! Czarne planowały zdobyć gońca po 22…Kf8, ale była to nieudana próba. W komentarzach do partii Sevian polecał tu 21...Gb4! z planem Gc3. Był wtedy możliwy taki wariant: 22.Wd1 Wfe8! (ale nie 22...Gc3? 23.Gxc3 Sxc3 24.Wxd8 Wxd8 25.fxg6 hxg6 26.Gxg6 Hxg6 27.We7+ Kh6 28.Hh4+) 23.fxg6 hxg6 24.Wxd5 Wxd5 25.Gxg6 (25.Wxb4 Wxh5) 25...Hxg6 26.Hxg6+ Kxg6 27.Wxe8 Wd2 28.We4 z wyrównanymi szansami. 22.Hg5! Oryginalna konfiguracja białych figur:
22...Ga3 Zasługiwało na uwagę 22...Kf8 23.Hh6+ Hg7 24.Hxg7+ Kxg7 25.Gg4 z niewielką tylko przewagą białych. 23.Wh4! Wh8! Po 23...Gxb2? Sevian podaje taki efektowny wariant: 24.Hh6+! Kxh6 (24...Kh8 25.Gxg6 Wxg6 26.fxg6 Hg8 27.Hxh7+ Hxh7 28.Wxh7+ Kg8 29.Wxb7) 25.Gxg6+ Kg5 (25...Kg7 26.Wxh7+ Kf8 27.Wxf7+ Ke8 28.We1+) 26.Wh5+ Kg4 27.f3x. 24.Ga1 Kf8 25.fxg6! Błędne było 25.Hh6+ Hg7 26.Hxg7+ Kxg7 27.Gg4 h5 28.Gf3 gxf5! i czarne wyrównują szanse. 25...hxg6 (25...fxg5 26.gxf7) 26.Gg4! Wxh4? Szanse na ratunek dawało jedynie 26...fxg5! 27.Wxh8+ Hg8! 28.Wxg8+ Kxg8. 27.Hxh4 Kg7 28.Wd1! Gc5 (28...Wh8 29.Hg5) 29.Gf3 He6 30.Hc4 Gb6 31.Kg2 Pozycja się uspokoiła. Przewaga białych stała się już rozstrzygająca. Białe gońce w otwartej pozycji są bardzo aktywne. Czarne swoimi niedoczasowymi błędami przyspieszyły koniec. 31...Kf7? (31...Gc7) 32.Hc1 Efektowny mat był po 32.Hh4! Kg7 33.Gxd5 Wxd5 34.We1! Hxe1 35.Hxf6+ Kh6 36.Hh8+ Kg5 37.h4+ Kf5 38.Hf6+ Ke4 39.Hf3x 32...Wh8 33.h4 g5? Samobójcze posunięcie. 34.Hc4! Ke7 Lub 34...Wd8 35.hxg5 fxg5 36.Gg4 Hd6 37.Wh1. 35.Gg4! f5 Jeśli 35...Sf4+, to 36.Kf3! Hxc4 37.bxc4 Sg6 38.hxg5. 36.Gxh8 fxg4 37.hxg5 Hf5 38.He2+ Kd7 39.Gd4 i po kilku posunięciach czarne się poddały.
Patronem szachistów kombinacyjnych jest bez wątpienia Michaił Tal, który swoją drogę do tytułu mistrza świata oparł niemal wyłącznie na taktyce. Oto jeden z przykładów, który dokładnie, z komputerem, przeanalizował Kasparow. Analiza liczyła ponad osiem (!) stron i składała się niemal wyłącznie z forsownych wariantów. Ja podaję ją w telegraficznym skrócie. Pojedynek był tak skomplikowany, że nawet Tal się czasami mylił…
Niemal równocześnie z zakończeniem warcabowych mistrzostw świata osób niepełnosprawnych, których partie najprawdopodobniej przeanalizujemy wspólnie w kolejnym numerze, rozpoczął się najważniejszy turniej krajowy – mistrzostwa Polski. Podobnie jak w ubiegłym roku rozgrywane były w formule 16 finalistów podzielonych na dwie ośmioosobowe grupy, z których po cztery osoby awansowały do rywalizacji o miejsca 1-8. W ciągu ostatnich sześciu lat tytuł mistrza rozdzielały między sobą trzy osoby: Natalia Sadowska (poprzednia autorka tej rubryki, mistrz Polski open 2018 i 2019), Karol Cichocki (2020, 2021) oraz Filip Kuczewski (2022, 2023). Na papierze, jako posiadacze najwyższych rankingów, to właśnie oni byli głównymi faworytami do tytułu. I tak też się stało – cała trójka stanęła na podium, a mistrzem Polski 2024 został, a słuszniej powiedzieć: została… Natalia Sadowska. To trzeci tytuł dwukrotnej mistrzyni świata i trzeci raz, kiedy najważniejsze krajowe trofeum zdobywa kobieta. W tym numerze przyjrzymy się drodze Natalii do złota oraz analizie innych ciekawych partii pozostałych medalistów tego turnieju.
Film z analizami partii mistrzostw Polski można też obejrzeć na moim kanale w serwisie YouTube.
Po 25 posunięciach powstała pozycja półklasyczna, w której białe mają o trzy tempa więcej i stoją przed wyborem planu dalszej gry. 26.34-29 Często praktykowana wymiana, uwalniająca przestrzeń na planszy. 26...23x34 27.40x20 15x24 28.48-43? Niezrozumiały ruch. Złoty pion 48 to kluczowy z wielu względów punkt. Przede wszystkim broni przed damkowymi kombinacjami i ułatwia kontrolę narożnika 26. W tej pozycji jedynym logicznym zagraniem wydawało się 45-40, na przykład: 28.45-40 18-23 29.40-34 13-18 (nie ma co się bać: 29...23-29 30.34x23 19x39 31.30x10 4x15 32.38-33 39x28 33.32x23) 30.47-41 z równą pozycją i normalną grą. 28...18-23 29.43-39 17-21 30.33-28 Czarne zmusiły białe do wejścia w niekorzystną klasykę, bo teraz już nie można było grać: 30.39-34 24-29? 31.33x24 23-28 32.32x23 21x43. 30...14-20 31.25x14 9x20 32.27-22 21-26 33.39-34 Chyba jednak lepsze było: 33.30-25 4-9 34.25x14 9x20 , choć już na pierwszy rzut oka widać, jak ograniczone są możliwości gry białych. To czarne, kontrolując oba narożniki 25 i 26, rządzą na planszy. 33...20-25 34.22-18 13x33 35.38x18 26-31 36.37x26 16-21 37.26x17 11x13 Pozycja uprościła się do siedmiu pionów na stronę, ale ponad połowa sił białych jest związana na ich długim skrzydle. To najczęściej wystarczający argument do zwycięstwa strony wiążącej. 38.42-38 13-18 39.38-33 3-8 40.32-27 8-12 41.33-28 19-23? Szybsze i do kładniejsze było: 41...18-23! 42.28-22 12-17 43.22x11 6x17 44.47-41 23-29 45.34x14 25x34 46.41-37 34-39 z wygraną
Trzydzieści jeden ruchów za nami i bardzo podoba mi się pozycja, jaką Dudkiewicz zbudował czarnymi. Mimo podobnej liczby temp i braku złotego piona czuć u czarnych siłę kolumn do potencjalnego ataku w centrum. Aż trudno sobie wyobrazić, że jesteśmy blisko rozstrzygnięcia tej partii. 32.33-28 22x33 33.39x28 Chcąc rozbić struktury przeciwnika, Natalia zdecydowała się wymianą zająć pole 28. Jest to jednak, przynajmniej na tę chwilę, samotny pion w centrum, którego czarne mogą teraz spróbować podchwycić. 33...11-16 34.44-39 16-21 35.31-26 18-22! Kontrola punktu 27 to jedno z najważniejszych założeń podchwycenia centrum przeciwnika. Zajęcie pola 22 daje taką kontrolę. 36.39-33 19-24? I w jedną chwilę wszystko się posypało. Niedokładność obliczeń i... po prostu brak szczęścia. Bo czarne zmuszają (!) białe do zrobienia wygrywającego ruchu. (Po przykładowym: 36...12-18 37.45-40 7-12 38.40-34 22-27 to białym trudniej grać o remis). 37.28-23! Choć wobec groźby 24-29 nic innego nie było... 37...13-19 Wiszący pion na polu 9 dał o sobie znać, bo groziło 23-19. Nie ratował też atak: 37...13-18 38.35-30! 24x35 (38...18x29 39.30x10 15x4 40.25x3) 39.23-19 14x23 40.25x3 z wygraną. Tego ruchu musiały czarne nie zauważyć we wcześniejszych obliczeniach. W sumie nietrudno się dziwić, bo rzadko kiedy oddaje się... aż pięć pionów w jednym biciu! 38.35-30! 19x28 39.30x10 15x4 40.25x3 12-18 41.3-25 22-27 42.25-48 18-22 43.48-37 7-11 44.37x19 4-9 45.19-46 9-13 46.45-40 13-18 47.46-14 11-16 48.40-34 i czarne złożyły broń. 2-0
Pozycja po 29 posunięciach. Na pierwszy rzut oka to czarne stoją bardziej w centrum, bo przecież kontrolują pole 23. Ale to piony białych są lepiej wyprowadzone, stoją blisko siebie, w zwarciu, co przekłada się na przewagę czterech temp. W tego typu pozycjach czarne, sprowadzone do defensywy, nie chcąc dać się zdominować przeciwnikowi w centrum, próbują za wszelką cenę kontrolę nad wspomnianym polem 23 utrzymać. A to stwarza białym okazję do podchwycenia, którego Dudkiewiczowi nie udało się wykorzystać w poprzednim przykładzie. 30.34-29! 23x34 31.39x30 Białe wybijają piona 23, zdobywając kolejne dwa tempa. Ale spokojnie, czarny pion często wraca na to pole. 31...8-13 32.44-39 12-18 33.39-34 2-8 34.30-25 18-23 Zgodnie z przewidywaniami. Oczywiście białe, mające o sześć temp więcej, ani myślą o wchodzeniu do klasyki ruchem 33-28. Może przyjść na to dobry moment, ale póki co ich celem jest kontrola punktów 27 i 24. 35.34-30 9-14 36.30-24! 19x30 37.25x34 Wymiana oddająca tempa, ale utrudniająca czarnym postawienie pionka na 24. 37...8-12 38.34-30 13-19 39.43-39 3-9 Cały czas nie można: 39...15-20? 40.30-24!. 40.36-31 9-13 41.31-27 11-16 Czarne, nie mając co grać, schodzą na pole 16, a tym samym przestaje działać kolumna 6, 11, 17, a pion 6 staje się bardzo słaby. Jedyna dla niego droga to narożnik 26, ale... 42.37-31! Białe mogą tam być pierwsze! 42...15-20 43.31-26 20-24 Czarne zajęły pole 24, ale osłabiając pozostałe swoje piony. Białe przechodzą z planu półklasyki i podchwycenia centrum do klasyki, z kontrolą obu narożników 25 i 26. Czarnym skończą się ruchy. 44.33-28 24-29? Błąd, który szybko prowadzi do straty kamienia. (Dające nadzieję, choć wciąż wymagające precyzyjnej gry, było: 44...23-29 45.42-37 29-34 46.30-25 34x43 47.38x49 13-18 z szansami na uratowanie remisu). 45.30-25 Natalia jest cierpliwa, choć można też było atakować od razu: 45.39-33. 45...13-18 46.39-33 29-34 47.35-30 19-24 47...34-40 48.30-24! 19x30 49.25x45 14-19 50.45-40 6-11 51.40-34 48.30x10 34-40 49.28x19 40-44 50.10-5 44-50 51.33-29 50-44 52.19-14 i czarne poddały partię. 2-0
Filip Kuczewski – Karol Dudkiewicz Finał IMP 2024 6. runda
Szybko taktycznie rozstrzygnęła się partia pomiędzy Kuczewskim a Dudkiewiczem. 17… 2-7? Czarne już teraz zagrywają błędnie z zamiarem realizacji planu, który prowadzi do przegranej. 18.50-45 18-23?? No cóż, konsekwentnie... 19.29x18 12x23 20.38-33! 20x38 21.42x22 17x28 22.26x17 11x22 23.34-30 25x34 24.40x27 Bardzo ładna wersja uderzenia rykoszet, która już w tym momencie zakończyła partię zwycięstwem białych. 2-0
Jakub Stacewicz – Filip Kuczewski Finał IMP 2024 3. runda
1.32-28 19-23 2.28x19 14x23 3.37-32 10-14 4.41-37 5-10 5.46-41 14-19 6.34-29 Częściej gra się tę wymianę bez ruchu 46-41. 6...23x34 7.39x30 10-14 8.44-39 17-21 9.32-27 21x32 10.37x28 16-21 11.41-37 21-26 12.38-32 11-17 13.43-38 17-22 14.28x17 12x21 15.33-28 6-11 16.39-33 11-16 17.50-44 20-25 18.30-24 19x30 19.35x24
Czarne zaprosiły białe na pole klinowe, a te z zaproszenia skorzystały. Pozycja jakich setki w turniejowych potyczkach. 19...4-10 20.44-39? Tak na pozór normalny ruch, a tymczasem – wielki błąd! Białe odciągają jedną z obron swojego klina. Pion z pola 44 mógł bronić na 35, ale z pola 39 już nie! Na uwagę zasługuje dalszy sposób rozgrywania tej partii przez Kuczewskiego. Trzeba zwrócić uwagę na ten fragment gry i docenić sposób, w jaki Filip powoli niszczy krótkie skrzydło białych. 20...18-22! Ważne jest, aby pozbyć się własnego piona 18, by uniemożliwiał białym obronę klina przez podwójną wymianę: 20...14-19? 21.49-43! 19x30 22.28-23 18x29 23.33x35 z równą pozycją. 21.28x17 21x12 22.49-44 14-19! Teraz, mając o jeden atak więcej niż przeciwnik obron, atakować można, a wręcz trzeba! 23.40-35 19x30 24.35x24 10-14 25.45-40 14-19 26.40-35 19x30 27.35x24 9-14 28.44-40 14-19 29.40-35 19x30 30.35x24 3-9 31.32-28 9-14 32.28-23 13-19 33.24x13 8x28 34.33x22
Większość partii warcabów stupolowych znajduje rozstrzygnięcie pomiędzy 35 a 45 ruchem gry. Wtedy właśnie najistotniejsze są dokładne obliczenia, a w tym obszarze szczególnie wyróżnia się Karol Cichocki: daje on swoim przeciwnikom szansę na pomyłkę – i często tę szansę przekuwa w 2 punkty. 41...17-21? Precyzyjna kalkulacja doprowadziłaby czarne do właściwej, remisowej kontynuacji: 41...17-22 42.35-30 12-17 43.30-24 8-12 44.48-43 9-13 45.43-39 16-21! 46.31-27 22x31 47.36x16 17-22 48.16-11 22-27 49.32x21 23-28 50.33x22 18x7=. 42.35-30! 21-26 43.33-28! 26x37 44.28x19 37x28 45.30-24! I nie ma obrony przed szybkim przerywem białych. 45...28-33 46.29x38 18-22 47.38-33 12-18 48.33-29 22-27 49.19-14 9x20 50.24x15 8-13 51.15-10 18-22 52.10-5 13-18 53.5-37 16-21 54.37-26 2-0
Jakub Gazda – Karol Cichocki Finał IMP 2024 3. runda