Nr 8 (217) - Sierpień 2023 - Stowarzyszenie CROSS
Baner

Nr 8 (217) - Sierpień 2023

Miesięcznik informacyjno-szkoleniowy Stowarzyszenia Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Niewidomych i Słabowidzących "Cross"

Adres redakcji:

00-216 Warszawa
ul. Konwiktorska 9,
tel.: 22 412 18 80
e-mail: redakcja@cross.org.pl

Redaguje zespół w składzie:

  • Anna Baranowska - Redaktor naczelna
  • Wojciech Puchacz - Zastępca redaktor naczelnej
  • Małgorzata Soloch - Korekta

Opracowanie graficzne:

Studio Graficzne Novelart

Skład, druk, oprawa i kolportaż:

EPEdruk Spółka z o.o.
ul. Konwiktorska 9, 00-216 Warszawa

Skład wersji internetowej

Novelart

Nakład:

900 egzemplarzy

Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych

Miesięcznik dofinansowują Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych oraz Ministerstwo Sportu i Turystyki

ISSN 1427-728X

ROK XXI

Nr 8 (217)

Sierpień 2023 r.

Okładka miesięcznikia nr. 8.2023
Jacht „Kopalik” podczas porannego żeglowania na Jezioraku. Obóz w Siemianach, 2023 r.

Spis treści

okładka projektu smartfon i komputer dla każdego 2023

Medalowe otwarcie nowego rozdziału w parasporcie

Bieżący rok obfituje w multidyscyplinarne turnieje o charakterze europejskim. W czerwcu na wielu arenach w Polsce odbywała się rywalizacja w ramach Igrzysk Europejskich 2023 (dla zawodników pełnosprawnych), natomiast sierpień stał pod znakiem pierwszych paramistrzostw Europy, nazywanych również igrzyskami paraeuropejskimi.

Drugie co do liczby mieszkańców miasto Królestwa Niderlandów, Rotterdam, gościło w sierpniu, jak podają organizatorzy, około 1500 parasportowców z 45 krajów rywalizujących w dziesięciu dyscyplinach: parałucznictwie, parabadmintonie, boccii, parakolarstwie, goalballu, parajudo, parastrzelectwie sportowym, parataekwondo, koszykówce na wózkach i tenisie na wózkach. Reprezentantów naszego kraju oglądać można było w zasadzie w każdej z nich, a dzięki zdobytym łącznie 24 krążkom (6 złotym, 10 srebrnym i 8 brązowym) Polska zajęła 10. miejsce w klasyfikacji medalowej.

Swój wkład w ten dorobek mieli także reprezentanci ZKF „Olimp”, którzy pięciokrotnie stawali na podium w parakolarstwie oraz trzykrotnie w strzelectwie parasportowym (na sześć miejsc medalowych uzyskanych łącznie w tym sporcie). I właśnie na osiągnięciach strzeleckich się skupmy.


osoby na strzelnicyMistrzyni Europy Barbara Moskal wraz ze swoją mamą i asystentką Katarzyną Moskal

Strzelnica w obiekcie sportowym Ahoy co prawda nie zapewniała ochłody w upalne dni (klimatyzacja ze względu na nadmierny ruch powietrza musiała zostać wyłączona na czas zawodów), ale warunki panujące na stanowisku nie były przeszkodą w uzyskiwaniu wysokich rezultatów. W obu konkurencjach osób niewidomych i słabowidzących padały rekordy świata i Europy. W kwalifikacjach (strzelanie podstawowe) w obu przypadkach najlepsze wyniki uzyskiwał Hiszpan Ager Solabarieta Txakartegi. To jednak nie on stawał na najwyższym stopniu podium po bezpośredniej walce o medale w finałach. Większa presja, wynikająca z odmiennych zasad i strzelania w narzuconym limicie czasowym (co wyjaśniałem już we wcześniejszych artykułach), najwyraźniej nie służy strzelcowi z Półwyspu Iberyjskiego.

W postawie stojąc swoją dominację po raz kolejny potwierdziła Barbara Moskal, która w tej konkurencji nieprzerwanie od 2018 roku triumfuje we wszystkich międzynarodowych zawodach, na których tylko się pojawi. W tej samej konkurencji Katarzyna Orzechowska była o włos od najniższego stopnia podium, do szczęścia zabrakło jej niewiele ponad punkt. Barbara Matyka zanotowała kolejny udział w finale zawodów międzynarodowych i zebrane doświadczenie z pewnością zaprocentuje przy kolejnych startach. Na uwagę zasługuje również start Piotra Staszewskiego, który w swoim debiucie w europejskim czempionacie nie odpuszczał rywalom i ostatecznie zakończył strzelanie na pierwszej niepremiowanej awansem do finału pozycji.


osoby na strzelnicyMistrzyni Europy Katarzyna Orzechowska wraz z asystentem Dariuszem Mendrzejewskim


W postawie leżąc już od samego początku reprezentantki Polski wskazały innym miejsce w szeregu. W kwalifikacjach nasze panie zajmowały drugie, trzecie i czwarte miejsce (odpowiednio Orzechowska, Moskal, Matyka) za niedoścignionym tego dnia Hiszpanem. Rozstrzygający stał się finał, w którym od samego początku zdecydowanie atakowała Orzechowska. Dzięki skutecznie zwiększanej przewadze nad resztą stawki Katarzyna  zakończyła rywalizację na pierwszym miejscu. Od połowy finału druga lokata „przypadła do gustu” kolejnej z Polek – Barbarze Moskal. Nasza multimedalistka sukcesywnie prezentowała coraz lepsze trafienia i coraz bardziej w tyle pozostawiała zwycięzcę kwalifikacji, aby ostatecznie wyeliminować go z dalszej rywalizacji. Po 22 strzałach finału mistrz świata w tej konkurencji musiał zadowolić się jedynie brązowym medalem, a Barbara cieszyła się tytułem wicemistrzowskim. Barbara Matyka, ze względu na nieco burzliwy przebieg początku finału, zakończyła rywalizację na 7. miejscu, co również stanowi cenną lekcję na poczet przyszłych startów. Nieco poniżej oczekiwań wypadł Piotr Staszewski, który zakończył swój udział w igrzyskach paraeuropejskich na 13. miejscu. Okazało się, że nawet jeśli na treningach wszystko grało, to w decydującym momencie na wierzch wyszły aspekty, które, wydawało nam się, mieliśmy opanowane.

grupa osóbTrener Adam Dobosz (pierwszy od lewej) z reprezentacją Polski osób niewidomych i słabowidzących w parastrzelectwie sportowym: Barbarą Moskal, Katarzyną Moskal, Arkadiuszem Szewczykiem, Piotrem Staszewskim, Dariuszem Mendrzejewskim, Katarzyną Orzechowską, Barbarą Matyką i Zbigniewem Sebzdą. Rotterdam 2023 r

Nie kończymy rywalizacji. Chwila odpoczynku po wyczerpującej podróży i już w pierwszych dniach września start w mistrzostwach Polski (zarówno w konkurencjach indywidualnych, jak i w parach mieszanych), które wyłonią najlepszych strzelców z dysfunkcją wzroku w kraju. Zawody odbywać się będą na niedawno zmodernizowanej strzelnicy WKS „Śląsk” Wrocław, będącej jednocześnie ośrodkiem przygotowań olimpijskich w strzelectwie sportowym. I o ile dla większości koniec tych zawodów będzie oznaczać krótszą bądź dłuższą rozłąkę z karabinem, o tyle obie nasze mistrzynie Europy nie ustaną w przygotowaniach, by 19 września po wylądowaniu w stolicy Peru rozpocząć walkę o tytuły światowe.

 


 I Igrzyska Paraeuropejskie
8-20.08.2023 r., Rotterdam, Holandia
Wyniki reprezentantów Polski w parastrzelectwie sportowym
Zawodnicy z dysfunkcją narządu wzroku (ZKF „Olimp”

Barbara Moskal z asystentką Katarzyną Moskal („Podkarpacie” Przemyśl):
złoty medal w konkurencji VIS – karabin pneumatyczny stojąc
srebrny medal w konkurencji VIP – karabin pneumatyczny leżąc
Katarzyna Orzechowska z asystentem Dariuszem Mendrzejewskim („Warmia
i Mazury”) Olsztyn:
złoty medal w konkurencji VIP – karabin pneumatyczny leżąc
4. miejsce w finale konkurencji VIS – karabin pneumatyczny stojąc
Barbara Matyka z asystentem Zbigniewem Sebzdą („Podkarpacie” Przemyśl):
7. miejsce w finale konkurencji VIP – karabin pneumatyczny leżąc
8. miejsce w finale konkurencji VIS – karabin pneumatyczny stojąc
Piotr Staszewski z asystentem Arkadiuszem Szewczykiem („Warmia i Mazury” Olsztyn):
9. miejsce w konkurencji VIS – karabin pneumatyczny stojąc
13. miejsce w konkurencji VIP – karabin pneumatyczny leżąc
Zawodnicy z dysfunkcją narządu ruchu (PZSN „Start”)

Kacper Pierzyński („Start” Szczecin):
srebrny medal w konkurencji P1 – pistolet pneumatyczny mężczyzn SH1
Marek Dobrowolski („Legia” Warszawa):
srebrny medal w konkurencji R1 – karabin pneumatyczny stojąc mężczyzn SH1
18. miejsce w konkurencji R3 – karabin pneumatyczny leżąc w klasyfikacji mieszanej SH1
Emilia Babska („Legia” Warszawa):
brązowy medal w konkurencji R2 – karabin pneumatyczny stojąc kobiet SH1
9. miejsce w konkurencji R3 – karabin pneumatyczny leżąc w klasyfikacji mieszanej SH1
Szymon Sowiński („Start” Zielona Góra):
9. miejsce w konkurencji P1 – pistolet pneumatyczny mężczyzn SH1
Maciej Burzyński („Start” Białystok):
13. miejsce w konkurencji P1 – pistolet pneumatyczny mężczyzn SH1
Waldemar Andruszkiewicz („Start” Zielona Góra):
18. miejsce w konkurencji R3 – karabin pneumatyczny leżąc w klasyfikacji mieszanej SH1
Emilia Trześniowska („Start” Zielona Góra):
20. miejsce w konkurencji R3 – karabin pneumatyczny leżąc w klasyfikacji mieszanej SH1

 

Cenne trofea na światowych arenach

Między 2 a 19 sierpnia odbyły się trzy najważniejsze międzynarodowe imprezy kolarskie bieżącego roku: torowe i szosowe mistrzostwa świata w Glasgow oraz szosowe mistrzostwa Europy w Rotterdamie, w ramach paraigrzysk europejskich. Zawodnicy ZKF „Olimp” odnieśli w nich wiele sukcesów, z których największym jest tytuł wicemistrzyń świata w szosowym wyścigu ze startu wspólnego, wywalczony przez tandem Otylia Marczuk i Ewa Bańkowska.

Kolarskie mistrzostwa świata w 2023 roku były wyjątkowe. To największa impreza rowerowa w historii pod każdym względem – liczby konkurencji, liczby uczestników, zasięgu terytorialnego i medialnego. Rywalizacja o medale rozgrywała się na torze, szosie, na rowerach górskich, BMX-ach, w trialu, w kolarstwie artystycznym oraz Gran Fondo. W sumie odbyło się 220 wyścigów, za które przyznano 653 medale. Około 2600 zawodników reprezentowało ponad 130 narodowych federacji. Oglądaliśmy starty w kategoriach: juniorka i junior, elita kobiet i mężczyzn, parakolarstwo, a także ponad 2000 mastersów i amatorów w wyścigach Gran Fondo. Centralnym punktem imprezy było miasto Glasgow, lecz kolarze rywalizowali także w innych regionach Szkocji. Zawody były szeroko relacjonowane w wiodących stacjach telewizyjnych i w internecie, więc informacje o nich mogły dotrzeć do milionów odbiorców. Rywalizującym kolarzom towarzyszyły przy torze i na trasach tysiące żywiołowo reagujących kibiców. Super World Championships UCI mają być organizowane co cztery lata, w roku poprzedzającym letnie igrzyska olimpijskie [kolejne Super World Championships UCI odbędą się w 2027 roku we francuskim departamencie Górnej Sabaudii).


Osoby na rowerzePatrycja Kuter i Katarzyna Kornasiewicz podczas wyścigu na czas na MŚ w Glasgow

Uczestnictwo w tak spektakularnym wydarzeniu to wielkie wyzwanie sportowe i organizacyjne, wysiłek fizyczny i mentalny, ogromne emocje i odpowiedzialność za godne reprezentowanie Polski. Można śmiało powiedzieć, że ekipa ZKF „Olimp” wszystkiemu sprostała na medal. Pierwszym i najważniejszym zadaniem było przygotowanie dobrej formy sportowej, czemu służyły zgrupowania w Zieleńcu i Pruszkowie oraz indywidualne treningi zawodników. Kolejnymi wyzwaniami były logistyka przedsięwzięcia oraz zakwaterowanie i wyżywienie. Wyjazd do Wielkiej Brytanii, po opuszczeniu przez ten kraj Unii Europejskiej, okazał się wyjątkowo skomplikowany ze względu na nowe wymogi dotyczące przewozu sprzętu sportowego. Zawodnicy podróżujący samolotem nie podlegali żadnym wyjątkowym rygorom, lecz trenerzy i mechanicy jadący busami ze szczegółowo zewidencjonowanym sprzętem kolarskim doświadczyli komplikacji związanych z procedurą celną. Zaopatrzeni w specjalne karnety ATA z Krajowej Izby Gospodarczej, mieli obowiązek dokonać odpraw celnych przed wyjazdem z Polski, przy opuszczaniu Unii Europejskiej (Calais), przy wjeździe do Wielkiej Brytanii (Dunkierka) – i takich samych, w odwrotnej kolejności, w drodze powrotnej. Problem bardzo wysokich kosztów pobytu w Szkocji został złagodzony przez zakwaterowanie w apartamentach i domkach holenderskich z opcją samodzielnego przygotowywania posiłków. Wszystkie zabiegi organizacyjne miały na celu stworzenie zawodnikom dobrych warunków do udziału w rywalizacji sportowej, ale w granicach finansowych możliwości Związku.


grupa osóbDumfries, start kategorii WB (tandemy kobiet) do wyścigu ze startu wspólnego

Mistrzostwa zaczęły się dla nas startem w konkurencjach torowych na welodromie w Glasgow. Najlepszy wynik – 5. miejsce w wyścigu na 3 km – osiągnął tandem Dominika Putyra i Anna Rząsowska. Otylia Marczuk i Ewa Bańkowska w tej samej konkurencji zajęły 9. miejsce, a Karol Kopicz i Marcin Białobłocki w wyścigu na 4 km uzyskali dziesiąty czas. W rywalizacji na dystansie 1 km wymienione tandemy zajęły odpowiednio 11., 13. i 21. miejsce. Negatywny wpływ na rezultaty naszych zawodników miały braki sprzętowe, debiutancka trema i związane z nią niedoskonałości w technice jazdy, które na torze znacząco wpływają na wyniki. Na czas konkurencji szosowych parakolarzy przenieśliśmy się do okręgu administracyjnego Dumfries and Galloway na południu Szkocji. W oczekiwaniu na starty poznawaliśmy trasy naszych wyścigów i śledziliśmy telewizyjne relacje z innych aren kolarskich.  Wspaniałe wieści nadeszły z Dundee, gdzie Anna Rząsowska, torowa pilotka Dominiki Putyry, zdobyła złoty medal w indywidualnym wyścigu na czas Gran Fondo. 10 sierpnia swoje wyścigi na czas na dystansie 28,2 km rozegrały tandemy. W kategorii kobiet 5. miejsce zajęły Patrycja Kuter i Katarzyna Kornasiewicz, 6. miejsce – Justyna Kiryła i Kamila Wójcikiewicz,  7. miejsce – Otylia Marczuk i Ewa Bańkowska, natomiast w kategorii mężczyzn 8. miejsce wywalczył tandem Karol Kopicz i Marcin Białobłocki, 17. miejsce – Piotr Kołodziejczuk i Michał Podlaski, a trzynasty czas w klasie MC2 wykręcił Zbigniew Maciejewski.

Po jednym dniu odpoczynku nasi zawodnicy, z nadziejami na jeszcze lepsze wyniki, stanęli na starcie wyścigów ze startu wspólnego. Najpierw, pokonując cztery razy 15,6-kilometrową rundę, w deszczu i zimnie ścigał się Zbigniew Maciejewski, który po ambitnej walce zajął 10. miejsce. Po nim, już przy lepszej pogodzie, na trasę wyruszyły tandemy. Panie do przejechania miały 78 km, panowie – 109,2 km. Absolutnymi bohaterkami tej rywalizacji okazały się Otylia Marczuk i Ewa Bańkowska, które zaimponowały odwagą, odpornością psychiczną i znakomitym przygotowaniem fizycznym. Zaatakowały już w pierwszej fazie wyścigu i samotnie uciekały przez trzy okrążenia. Wprawdzie nie zdołały odeprzeć kontrataku tandemu irlandzkiego, lecz utrzymały przewagę nad pozostałymi rywalkami i w wielkim stylu zdobyły srebrny medal. Pozostałe Polki też finiszowały w czołówce – 5. miejsce zajęły Justyna Kiryła i Kamila Wójcikiewicz, a 7. pozycję Katarzyna Orzechowska z Barbarą Borowiecką. Dobre wyniki uzyskali również mężczyźni, Piotr Kołodziejczuk i Michał Podlaski ukończyli wyścig na 5. miejscu, a Karol Kopicz i Marcin Białobłocki zajęli 8. lokatę.

grupa osób na podiumMedalistki wyścigu ze startu wspólnego MŚ 2023: Otylia Marczuk i Ewa Bańkowska, Katie-George Dunlevy i Linda Kelly (Irlandia), Sophie Unwin i Jenny Holl (Wielka Brytania)

Trudno w to uwierzyć, ale Otylia Marczuk, nowo wykreowana liderka polskiej ekipy, to autentyczna debiutantka. W czerwcu 2023 roku po raz pierwszy wystartowała w wyścigu kolarskim i od razu zdobyła mistrzostwo Polski w jeździe na czas, a dwa miesiące później została wicemistrzynią świata! Ten fenomen łatwiej zrozumieć, biorąc pod uwagę fakt, że Otylia jest córką Krzysztofa Kosikowskiego, multimedalisty igrzysk paraolimpijskich, mistrzostw świata i Europy, najwybitniejszego polskiego kolarza z dysfunkcją wzroku, po którym zapewne odziedziczyła sportowe geny. Wielką rolę w jej sukcesach odegrała oczywiście pilotka tandemu Ewa Bańkowska, wcześniej brązowa medalistka MŚ 2021 w Cascais i czwarta zawodniczka IP w Tokio w wyścigu na czas wraz z ówczesną partnerką Dominiką Putyrą. Na szczególną uwagę wśród naszych reprezentantów zasługują także najmłodszy uczestnik parakolarskich mistrzostw świata, 16-letni Karol Kopicz, i jego pilot Marcin Białobłocki, którzy w swoim debiucie osiągnęli znaczące wyniki, a w niedalekiej przyszłości mają szanse na awans do grona medalistów najpoważniejszych imprez międzynarodowych. Z siedmiu polskich tandemów startujących w Glasgow i Dumfries and Galloway wszystkie spełniły wymogi stypendialne i będą mogły korzystać z finansowego wsparcia Ministerstwa Sportu i Turystyki w przygotowaniach do przyszłorocznych igrzysk paraolimpijskich oraz mistrzostw świata.

osoby z medalamiOtylia Marczuk i Ewa Bańkowska prezentują srebrne medale szosowych mistrzostw świata

Spektakularne sukcesy nasza kolarska reprezentacja odniosła także w rozegranych w terminie 18-19 sierpnia szosowych mistrzostwach Europy w Rotterdamie.  Również tym razem w pierwszoplanowych rolach wystąpiły panie. W wyścigu na czas zwyciężył tandem Patrycja Kuter i Katarzyna Kornasiewicz, 2. miejsce zajęły Otylia Marczuk i Ewa Bańkowska, a 4. Justyna Kiryła i Kamila Wójcikiewicz. W rywalizacji mężczyzn 5. miejsce zajęli Zbigniew Maciejewski (MC2) oraz tandem Karol Kopicz i Marcin Białobłocki, natomiast Piotr Kołodziejczuk i Michał Podlaski uzyskali dziewiąty czas, a Nikodem Urban i Maciej Kwiatkowski uplasowali się na 11. miejscu. W wyścigu ze startu wspólnego tandemów kobiecych całe podium zajęły reprezentantki Polski w kolejności: 1. miejsce – Justyna Kiryła i Kamila Wójcikiewicz, 2. miejsce – Katarzyna Orzechowska i Barbara Borowiecka,  3. miejsce – Otylia Marczuk i Ewa Bańkowska. Wśród mężczyzn ponownie najlepiej wypadli Zbigniew Maciejewski oraz tandem Karol Kopicz i Marcin Białobłocki, którzy zajęli w swoich kategoriach 4. miejsce, a Nikodem Urban i Maciej Kwiatkowski uplasowali się na 10. pozycji. Swoich wyścigów, z powodu defektów rowerów, nie ukończyły duety Patrycja Kuter – Katarzyna Kornasiewicz (awaria hamulca) i Piotr Kołodziejczuk – Michał Podlaski (zerwany łańcuch). Właśnie kłopoty sprzętowe wydają się jedną z największych bolączek kadry kolarskiej ZKF „Olimp”. Powodem awarii jest zazwyczaj tzw. złośliwość rzeczy martwych, ale jakość rowerów jest ważnym czynnikiem w kwestii niezawodności i bezpieczeństwa. Sprzęt w kolarstwie odgrywa jeszcze jedną, i to kluczową rolę – ma bezpośredni, a także coraz częściej decydujący wpływ na wyniki sportowe.  Badania naukowe i praktyka potwierdzają prostą zasadę: im lepszym rowerem (waga, geometria, sztywność, aerodynamika, osprzęt) i ubiorem (kask, kombinezon, buty) dysponuje kolarz, tym szybciej jest w stanie jeździć. Doskonaląc system szkolenia, zwiększając efektywność procesu treningowego, dbając o regenerację, odżywianie i ogólnie, o zdrowie, można podnieść poziom sportowy zawodnika, jednak brak odpowiedniego sprzętu coraz częściej okazuje się barierą uniemożliwiającą skuteczną rywalizację i osiąganie topowych wyników. Powinniśmy o tym, pamiętać, kreśląc sportowe i finansowe plany na jakże ważny 2024 rok.

I znów z podwójnym złotem!

Emocje do ostatnich akcji zafundowali nam nasi showdowniści w finałowych potyczkach turnieju Amber of Liepaja 2023. Polska drużyna w meczu z reprezentacją Francji wytrzymała napięcie i przy stanie 29:29 stawiła rywalom silny opór, by następnie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Atmosferę do granic możliwości rozgrzał również Krystian Kisiel, który zwyciężył w finale indywidualnym.

Łotewski lipcowy turniej Amber of Liepaja 2023 był piątym międzynarodowym spotkaniem w sezonie. Uczestniczyło w nim 19 kobiet i 28 mężczyzn z dziesięciu państw, takich jak: Łotwa, Finlandia, Włochy, Holandia, Estonia, Słowacja, Francja, Czechy, Belgia oraz Polska. Nasz kraj reprezentowało sześcioro graczy: Agnieszka Bardzik, Dominika Czuj, Monika Szwałek, Krystian Kisiel, Krzysztof Sobiło i Adrian Słoninka. Zawodnikom towarzyszył w Lipawie trener kadry Szymon Borkowski. O medale rywalizowano w kategoriach: kobiet, mężczyzn i drużynowej, zgodnie z regulaminem IBSA oraz według systemu opracowanego przez Komisję Showdowna IBSA. Mecze odbywały się równolegle na pięciu stołach. Grę obserwowało dziesięciu międzynarodowych sędziów. W obu kategoriach indywidualnych został spełniony wymóg IBSA minimum dziesięciu zawodników z topowej dwudziestki, co sprawiło, że za zajęcie pierwszego miejsca liczono zawodnikowi maksymalne 400 p.


Osoby przy stoleZanim rozgrywki się rozpoczną, sędziowie mierzą długość i szerokość rakietek

W rywalizacji drużynowej Polacy pewnie wygrali w swojej grupie i w półfinale spotkali się z mocnymi oraz nieprzewidywalnymi
Estończykami. I rzeczywiście, rywale z północy okazali się bardzo niewygodnymi przeciwnikami, którzy stawiali dzielny opór. Mimo tego mecz zakończył się jednak wygraną biało-czerwonych 32:27. Na finał z nami czekała już Francja, która po bardzo zaciętym meczu pokonała 32:30 ekipę Waaslandu (sprzymierzonych sił Belgii, Francji i Holandii). Gra finałowa to istna wojna nerwów. Przy zmianie stron Polacy prowadzili 16:1, ale już po przerwie trójkolorowi pokazali zupełnie inne oblicze. Walczyli o każdy punkt, doskonale trafiali i niespodzianie doprowadzili do remisu. Przy stanie 29:29 nasi rywale wzięli czas. W decydującym starciu naprzeciw siebie stanęli Elvina Vidot i Adrian Słoninka. Nasz „Słoniu” wytrzymał wojnę nerwów, nie dał sobie wbić bramki, podczas gdy Francuzka popełniła dwa błędy. Mecz zakończył się naszym zwycięstwem 31:29 i złote medale zawisły na szyjach biało-czerwonych!

Grupa osóbPodium drużynowe. Od lewej: Francja, Polska i Estonia

Jakby emocji naszej ekipie było mało, kolejną dawkę adrenaliny sprezentował jej Krystian Kisiel. Zarówno ćwierćfinał z Christoffem Eilersem z Belgii, półfinał z Denissem Ovsjannikovsem z Łotwy, jak i finał z Marco Carrai z Włoch Krystian wygrał w stosunku 3:2. Ponadgodzinne pojedynki, podczas których szala zwycięstwa przechylała się z jednej strony na drugą, były tu wizytówką naszego zawodnika. Za każdym razem zwyciężał jednak jego spokój i opanowanie, czym Krystian zachwycał w tie-breakach. To już drugie z rzędu główne trofeum w turnieju Amber of Liepaja, które padło jego łupem. Kisiel znów udowodnił, że ma moc!

Bardzo dobrze zaprezentowały się też nasze kadrowiczki, które zajęły miejsca w pierwszej dziesiątce zawodów. Monika w ćwierćfinale musiała uznać wyższość fantastycznie grającej Estonki Tii Innos, która ostatecznie triumfowała w turnieju pań. Dość powiedzieć, że w półfinale pokonała Finkę Hannę Vilmi, która nie przegrała meczu od 2019 roku! Dominika w ćwierćfinale uległa Francuzce Elvinie Vidot, która w ogólnym rozrachunku zajęła drugie miejsce. Agnieszka grała w grupie o miejsca 9-12 i tę grupę wygrała, zostawiając w pokonanym polu bardzo doświadczoną Włoszkę Pierę Folino.

Wysoką formę naszych zawodniczek zauważył jeden z włoskich trenerów. Był pod ogromnym wrażeniem postępów, jakie zrobiła Dominika Czuj.

– Pamiętam pierwszy turniej Dominiki, już wtedy grała bardzo dobrze, zwłaszcza jak na debiutantkę. Nie było po niej widać stresu czy jakiegoś zdenerwowania, po prostu grała swoje. To, co robi teraz, jest wręcz niesamowite. Bardzo duża precyzja w zagraniach, ich różnorodność, ogólny spokój i opanowanie to cechy najlepszych zawodniczek. Ona je ma, i to tak szybko. Jeśli nadal będzie robić takie postępy, to strach pomyśleć, co będzie za kilka lat – stwierdził jeden z coachów naszych rywali.

Dla polskich kadrowiczów był to ostatni sprawdzian przed najważniejszym tegorocznym turniejem – IBSA World Games 2023. Już w połowie sierpnia nasi reprezentanci zawalczą o tytuł mistrzów świata w kategoriach indywidualnych i drużynowej. Oby Wielka Brytania okazała się dla nich bardzo szczęśliwa!

Udział polskich showdownistów w turnieju Amber of Liepaja 2023 dofinansowało Ministerstwo Sportu i Turystyki.

Amber of Liepaja 2023
12-16.07.2023 r., Lipawa, Łotwa

Klasyfikacja drużynowa

  1. Polska (Agnieszka Bardzik, Dominika Czuj, Monika Szwałek, Krystian Kisiel, Adrian Słoninka, Krzysztof Sobiło; trener: Szymon Borkowski)
  2. Francja
  3. Estonia
  4. Waasland
  5. Finlandia
  6. Łotwa
  7. Włochy
  8. Czechy
  9. Słowacja

Kobiety

  1. Tiia Innos Estonia
  2. Elvina Vidot Francja
  3. Hanna Vilmi Finlandia

(…)

     5. Monika Szwałek Polska
     8. Dominika Czuj Polska
     9. Agnieszka Bardzik Polska

Mężczyźni

  1. Krystian Kisiel Polska
  2. Marco Carrai Włochy
  3. Deniss Ovsjannikovs Łotwa

(…)

  1. Adrian Słoninka Polska
  2. Krzysztof Sobiło Polska

Szymon Borkowski

Do góry

Bowlingowy Puchar Polski –
dziesiąte starcie

W dniach 10-13 sierpnia w opolskiej kręgielni Szara Willa odbył się jubileuszowy dziesiąty Puchar Polski w bowlingu sportowym osób niewidomych i słabowidzących. Zainteresowanie imprezą było imponujące.

Na listach startowych znalazło się 90 zawodników z aż 24 klubów. Turniej przeprowadzony został w systemie eliminacji i finałów. Eliminacje składały się z sześciu gier rozgrywanych po trzy z każdej strony podajnika na kule, następnie zawodnicy z najlepszymi wynikami w kategoriach kobiet i mężczyzn (po cztery osoby w B1 oraz po osiem w B2 i B3) rozgrywali pojedynki w systemie cross-line (kolejne rzuty oddawane przemiennie na parze torów wokół podajnika na kule).

Finaliści z kategorii B1 rozgrywali dwie gry w jednym finale, systemem pucharowym według schematu:

  1. runda, półfinał: 1. miejsce z 4. i 2. miejsce z 3.;
  2. runda, finał: zwycięzcy półfinałów walczyli o miejsca 1. i 2., a pokonani – o miejsca 3. i 4.

W kategoriach B2 i B3 zawodnicy również rozgrywali po dwie gry systemem pucharowym, ale w dwóch finałach – A i B.  Najlepsi w eliminacjach awansowali do grupy A i walczyli o miejsca 1-4 (w rozstawieniu jak w kategorii B1), a kolejna czwórka walczyła w grupie B o miejsca 5-8 według schematu:

  1. runda, półfinał: 5. miejsce z 8. i 6. miejsce z 7.,
  2. runda, finał: zwycięzcy półfinałów walczyli o miejsca 5. i 6., a pokonani o miejsca 7. i 8.

W pierwszym dniu zawodów przytrafiła się awaria dwóch torów, co zapowiadało pewne opóźnienie. Technicy zdołali jednak szybko usunąć usterkę, dzięki czemu wszystkie gry kwalifikacyjne udało się zakończyć w piątek. Sobota była dniem finałów,
zakończonym ceremonią medalową.



osoby na kręgielniGry eliminacyjne. Stanisław Stopierzyński przymierza się do rzutu

Eliminacje przyniosły wiele ciekawych rozstrzygnięć. W kategorii B1 kobiet do finału weszły tym razem aż trzy reprezentantki bydgoskiej „Łuczniczki” – Karolina Rzepa, Magdalena Rataj i Katarzyna Świątek – a oprócz nich zawodniczka „Moreny” Iława Grażyna Kamińska. W pozostałych kategoriach eliminacje wygrali: w B1 mężczyzn Szczepan Polkowski („Morena” Iława), w B2 Danuta Odulińska („Morena” Iława) i Stanisław Stopierzyński („Warmia i Mazury” Olsztyn), a w B3 Dorota Kurek („Ikar” Lublin) i Cezary Dybiński („Warmia i Mazury” Olsztyn).

W sobotnich finałach obserwowaliśmy wiele ekscytujących pojedynków i już od pierwszych gier wiadomo było, że zdobyć jubileuszowy puchar nie będzie łatwo.


grupa osób z kulamiCezary Dybiński (B3) w trakcie rzutów eliminacyjnych PP

 W pierwszym bloku w finałach A i B wystartowali zawodnicy kategorii B3 kobiet i mężczyzn oraz kategorii B1 mężczyzn. I to zawodnik tej ostatniej z wymienionych kategorii zaserwował nam pierwsze sportowe emocje. Czwarty w eliminacjach Lesław Domin z „Łuczniczki” Bydgoszcz wygrał oba swoje pojedynki, dzięki czemu został pierwszym zdobywcą Pucharu Polski na rok 2023. Do niezwykle ciekawej sytuacji doszło w finale B kategorii B3 mężczyzn. Krzysztof Huszcza („Jaćwing” Suwałki) i Rafał Chaberski („Morena” Iława) najpierw uzyskali remis w grach eliminacyjnych (o lepszej pozycji w tabeli dla zawodnika klubu z Suwałk zdecydowała jego wyższa ostatnia gra), po czym panowie przegrali swoje pierwsze pojedynki w finale, co oznaczało, że zmierzą się ze sobą jeszcze raz. Tutaj również grali bardzo równo, a o wygranej Krzysztofa przesądziły 2 p. Po zakończonej walce zwycięzca powiedział z humorem: „Tym razem wygrałem zdecydowanie”. Swoje dwa pojedynki finału B wygrała Ewelina Woszuk („Pionek” Włocławek), dzięki czemu z ósmego miejsca awansowała na piąte. W finałach A kategorii B3 wśród kobiet zwyciężyła Zofia Sarnacka („Warmia i Mazury” Olsztyn), a podium uzupełniły Dorota Kurek oraz Jolanta Pazurkiewicz (koleżanka klubowa Zofii). Zdobywcą Pucharu Polski w tej kategorii był Dominik Czyż („Warmia i Mazury” Olsztyn), drugie miejsce wywalczył jego klubowy kolega Cezary Dybiński, a trzecie Ireneusz Stankiewicz („Zryw” Słupsk).

grupa osób na kręgielniRzuty eliminacyjne. Od lewej: Danuta Odulińska, Mieczysław Kontrymowicz i Mariusz Kozyra

Wielkie emocje przyniosła rywalizacja w kolejnym bloku, gdzie obok zawodników i zawodniczek kategorii B2 rywalizowały panie z kategorii B1. Oba swoje pojedynki wygrała Karolina Rzepa, a podium kategorii B1 pań uzupełniły koleżanki klubowe Karoliny – na drugim miejscu Magdalena Rataj i na trzecim Katarzyna Świątek. W B2 pań w ostatniej grze finału A bliska wygrania swego drugiego pojedynku była Renata Socha („Warmia i Mazury” Olsztyn), która z czwartego miejsca eliminacji atakowała pierwszą pozycję. W samej końcówce musiała jednak uznać wyższość Jadwigi Rogackiej („Pionek” Włocławek). Podium uzupełniła Danuta Odulińska. W finale B swoje oba pojedynki wygrała Jolanta Lewandowska („Pionek” Włocławek), która awansowała na miejsce piąte z ósmego. Występ w Opolu dla Stanisława Poświatowskiego (B3) był pierwszym po przebytej kontuzji i z pewnością zawodnik „Jaćwinga” Suwałki może go uznać za udany. „Poświat” wygrał oba swoje pojedynki, dzięki czemu cieszył się ze zdobycia Pucharu Polski. Obok niego na niższym stopniu podium stanął Mariusz Kozyra („Hetman” Lublin), a na najniższym – Mieczysław Kontrymowicz („Warmia i Mazury” Olsztyn).

grupa osób z pucharamiZwyciężczynie w kategorii B2 wraz z koordynatorką imprezy i zaproszonymi gośćmi

Po raz kolejny atmosfera na turnieju była rewelacyjna, rywale wykazali się dużą wolą walki, a jednocześnie postawą fair play. Puchar Polski był ostatnim „przetarciem kul” dla reprezentacji naszych bowlingowców przed zbliżającymi się zawodami World Games 2023 (20-26 sierpnia, Birmingham). Należy również wspomnieć, że ceremonię dekoracji zwycięzców zaszczycili swoją obecnością zastępca dyrektora Departamentu Kultury, Sportu i Turystyki Urzędu Marszałkowskiego Województwa Opolskiego Bartosz Ostrowski oraz prezes Polskiego Związku Kręglarskiego Przemysław Spychaj.

Zawody odbyły się dzięki finansowemu wsparciu działań Stowarzyszenia „Cross” przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.

 


Zdobywcy Pucharu Polski Niewidomych i Słabowidzących
w Bowlingu na rok 2023

Kobiety

B1 – Karolina Rzepa „Łuczniczka” Bydgoszcz

B2 – Jadwiga Rogacka „Pionek” Włocławek

B3 – Zofia Sarnacka „Warmia i Mazury” Olsztyn

Mężczyźni

B1 – Lesław Domin „Łuczniczka” Bydgoszcz

B2 – Stanisław Poświatowski „Jaćwing” Suwałki

B3 – Dominik Czyż „Warmia i Mazury” Olsztyn


 

PUCHACZ

Do góry

Turniej na polskim biegunie ciepła

Na odbywający się w dniach 20-23.07.2023 r. czternasty turniej bowlingowy w Tarnowie przybyło aż 82 zawodników niewidomych i słabowidzących oraz ich asystentów z 20 klubów Stowarzyszenia „Cross”.

Zawody mogły się odbyć dzięki dofinansowaniu pozyskanemu z Ministerstwa Sportu i Turystyki, PFRON-u, budżetu miasta Tarnowa, a także wsparciu Tarnowskich Wodociągów i klubu „Pogórze” Tarnów. Honorowy patronat nad turniejem objęli: Marszałek Województwa Małopolskiego Witold Kozłowski, Starosta Powiatu Tarnowskiego Roman Łucarz, Prezydent Miasta Tarnowa Roman Ciepiela oraz Wójt Gminy Tarnów Grzegorz Kozioł.

Na torach kręgielni Kwazar Bowling Club, z porządnym smarowaniem ECCO, zawodnicy uzyskiwali wysokie wyniki. Wśród kobiet najwięcej, bo 166 p., zebrała w pojedynczej grze Beata Chraścina z „Hetmana” Lublin, natomiast w gronie panów najwyższy tak rozpatrywany wynik należał do Władysława Szymańskiego z „Omegi” Łódź. Władek miał w jednej z gier 211 p., a ostatecznie z sześciu gier zabrakło mu tylko jednego punktu do tysiąca. Niestety, sprawiedliwy sędzia Witold Pankau nie dał się ubłagać o ten jeden maleńki punkcik.


grupa osóbDekoracja zwycięzców tarnowskiego turnieju w kategorii B3

Na turnieju pojawiło się sporo nowych zawodników, co świadczy o tym, że dyscyplina się rozwija. Sędzia główny wypatrzył nawet kilka perełek z szansami na zaistnienie w świecie bowlingu. Kazimierz Curyło, koordynator imprezy, jako gościnny gospodarz uplasował się na ostatnim miejscu kategorii B2 mężczyzn. Inaczej do tematu podeszła Irena Curyło, która w tym względzie nie obeszła się z rywalkami zbyt życzliwie i zajęła medalowe trzecie miejsce w kategorii B3 kobiet.

Bowling to wyjątkowa dyscyplina, która zbliża ludzi. I dokładnie to było widać na tej imprezie, za co serdecznie dziękuję w imieniu organizatorów.

XIV Turniej Niewidomych i Słabowidzących w Bowlingu
20-23.07.2023 r., Tarnów

Tabela wyników - kobiety
Kobiety
Kategoria B1
1. Barbara Szypuła „KoMar” Piekary Śląskie 581 p.
2. Renata Domin „Łuczniczka” Bydgoszcz 501 p.
3. Aleksandra Sipiora „Podkarpacie” Przemyśl 490 p.
Kategoria B2
1. Beata Chraścina „Hetman” Lublin 796 p.
2. Jadwiga Rogacka „Pionek” Włocławek 763 p.
3. Katarzyna Majewska „Pionek” Włocławek 759 p.
Kategoria B3
1. Jolanta Pazurkiewicz „Warmia i Mazury” Olsztyn 815 p.
2. Elżbieta Malinowska „Hetman” Lublin 795 p.
3. Irena Curyło „Pogórze ” Tarnów 736 p.
Tabela wyników - mężczyźni
Mężczyźni
Kategoria B1
1. Mariusz Podpora „Syrenka” Warszawa 676 p.
2. Franciszek Kała „Jutrzenka” Częstochowa 636 p.
3. Lesław Domin „Łuczniczka” Bydgoszcz 617 p.
Kategoria B2
1. Zbigniew Matuszek „Podkarpacie” Przemyśl 887 p.
2. Marian Szwedo „Pogórze” Tarnów] 884 p.
3. Mariusz Kozyra „Hetman” Lublin 879 p.
Kategoria B3
1. Władysław Szymański „Omega” Łódź 999 p.
2. Jacek Nogaj Radom 949 p.
3. Dariusz Mądro „Podkarpacie” Przemyśl 845 p.

 

Gdzie zagrać nad wodą?
W Sielpi, oczywiście!

Sielpia Wielka to wieś w województwie świętokrzyskim znana w regionie z malowniczego zalewu, po którym pływają żaglówki, i otaczających go piaszczystych plaż pełnych urlopowiczów z pobliskich Kielc i okolic. Miłośnikom warcabów z klubów należących do Stowarzyszenia „Cross” Sielpia kojarzy się jednak przede wszystkim z organizowaną tu od lat imprezą sportową – ogólnopolskim turniejem osób niewidomych i słabowidzących w warcabach stupolowych. Jak przebiegła tegoroczna edycja? Kto wygrał? Poznajmy zwycięzców i kulisy wydarzenia.

Turniej odbywał się na przełomie dwóch ciepłych, letnich miesięcy. Rozpoczął się 29 czerwca, a zakończył 7 lipca. Pogoda dopisała i w przerwach od sportowych emocji zawodnicy mogli zażywać kąpieli słonecznych, pływać na rowerkach wodnych i regenerować siły podczas spacerów po urokliwych sosnowych lasach. Wydarzenie zostało dofinansowane przez Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz PFRON. Rolę organizatora tradycyjnie już pełnił Świętokrzyski Klub Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Niewidomych i Słabowidzących. Nad przebiegiem imprezy czuwał koordynator Władysław Hudziec.

osoby przy warcabownicyPrzy warcabnicy Krystyna Wenelczyk z „Syrenki” Warszawa (po lewej) i Ewelina Daraż z „Podkarpacia” Przemyśl

Rozgrywki były prowadzone systemem szwajcarskim na dystansie 9 rund, w tempie gry 80 minut plus 1 minuta za ruch, i rejestrowane w programie ChessArbiter Pro v.3.58. O miejscach zajętych w turnieju decydowały kolejno: suma małych punktów, średni Solkoff, Solkoff redukowany z odrzuceniem najsłabszych rezultatów. Pieczę sędziowską sprawowali z należytym zaangażowaniem Jan Chrząszcz (sędzia główny) i Czesław Paduszyński (sędzia rundowy). Sędzia główny na odprawie technicznej omówił podstawowe punkty regulaminu turnieju oraz przepisów gry FMJD i PZWarc.

Do warcabnic zasiadło 19 zawodników i 21 zawodniczek – razem 40 graczy. Ośmioro z nich jest sklasyfikowanych w rankingu FMJD (Światowej Federacji Warcabowej). Siedmiorgu uczestnikom turnieju udało się wypełnić normy punktowe i uzyskać wyższe kategorie, co było nie tylko głównym celem wydarzenia, ale też okazją do zadowolenia. Stanisław Niećko z poznańskiego klubu „Tęcza” uzyskał II kategorię, Anna Kondzioła z klubu kieleckiego oraz Jolanta Stańczak z łódzkiej „Omegi” wyjechały z Sielpi Wielkiej z kategorią III, a Ewelina Daraż z klubu „Podkarpacie” Przemyśl wywalczyła kategorię IV.  Aż troje zawodników z gdańskiego „Jantara”  – Barbara Kusowska, Marian Hermuła i Marian Horbacz – wypełniło normę na kategorię V. Wszyscy grający wykazali się sportową postawą i dużą determinacją w walce o wynik. Pierwsze miejsce zajął Stanisław Niećko z klubu „Tęcza” Poznań, który zdobył aż 15 p. i pozostawił konkurencję w tyle. Sześciu najlepszych zawodników zostało nagrodzonych pamiątkowymi pucharami. Byli to:

  1. Stanisław Niećko  „Tęcza” Poznań 15 p.
  1. Stanisław Raczek „Beskidek” Żywiec 14 p.
  1. Janusz Żydek Kielce 12 p.
  1. Mateusz Gembski  Kielce 12 p.
  1. Antoni Niewiński „Victoria” Białystok 11 p.
  1. Krzysztof Kusowski „Jantar” Gdańsk 11 p.

Coroczny turniej w Sielpi zapisuje się w świadomości stałych uczestników jako wydarzenie cykliczne, które nabiera powoli znamion tradycji. Trudno sobie wyobrazić inne miejsce do jego organizacji niż malownicze tereny nad zalewem na Czarnej Koneckiej. Warcabiści mieli zapewnione komfortowe warunki pobytu i rozgrywek
w ośrodku wypoczynkowym Kuźnica.

Wszystkim zawodnikom serdecznie gratulujemy. Kielecki klub szykuje kolejne propozycje sportowych zawodów dla sympatyków warcabów z całej Polski. Zapraszamy do śledzenia poczynań klubu na Face-
booku oraz oczywiście do zaglądania do kalendarza imprez na stronie cross.org.pl. Do zobaczenia w Sielpi za rok!

Postawić żagle, poczuć ten wiatr...

Po raz kolejny brać żeglarska spotkała się latem nad Jeziorakiem w Siemianach, jak zawsze – w pensjonacie U Dzidka. Pojawiło się sporo osób, których długo nie było nad wodami najdłuższego jeziora w Polsce. Ja też do nich należę. Nazywam się Zbigniew Olbryś, ale mówią na mnie „Airbus”. Lubię rozmawiać, poznawać ludzi. Skorzystałem więc z okazji i zapytałem adeptów sztuki żeglarskiej, doświadczonych załogantów, sterników i członków kadry o wrażenia z obozu, przemyślenia i wspomnienia. Sam też trochę ich mam.

Wróciłem nad Jeziorak po sześciu latach. Żeglowanie zawsze mi się podobało, czy to w Iławie, w Jażdżówkach, czy w Makowie, a teraz w Siemianach. Atmosfera nieziemska. Chociaż nie widzę, to czuję zapachy przyrody, wiatr, słyszę jego szum i śpiew ptaków. Chwytam uchem odgłosy rozchlapującej się wody, łopot żagli, warkot przepływającej motorówki. Słyszę dźwięk rozcinającej wodę łódki, odczuwam jej przechyły. Kiedy fok się „śmieje”, to wiem, że trzeba go wybrać przy ostrych wiatrach, a przy pełnych chce przejść „na motyla”. Nie wszystkie łodzie mają kaczy dziób, który ułatwia wejście. Zawsze muszę pamiętać, by trzymać się stałego olinowania typu relingi, wanty czy masztu. Do kokpitu wchodzi się prawą lub lewą stroną, ale z zachowaniem zasady, która mówi: „jedna ręka na pokładzie”. Kiedy pływamy, poruszam się po jachcie zawsze od strony nawietrznej. Gdy jesteśmy na plaży i „parkujemy” tyłem, czyli rufą, to wchodzimy po drabince. Jeżeli


żaglówki na jeziorzeMalownicza flotylla naszych jachtów na Jezioraku

jej nie ma, uruchamiam moje zdolności wspinaczkowe, oczywiście z czyjąś asystą. Trzeba pamiętać, że nie wolno zeskakiwać na pomost, bo o poślizg nietrudno, czasem pomosty są pływające, nieprzymocowane na stałe i może się to skończyć wypadkiem.

Od mojego ostatniego obozu dużo się nie zmieniło: podobna impreza, wachty są, jak były. Od kiedy nie ma z nami komandora Stanisława Piaska, pod naszymi żaglami dowodzi komandor Klaudia Żelazowska. Zasady stare, ale jednak unowocześnione. Cisza nocna od dwudziestej trzeciej, a jak ktoś ma ochotę na dłuższą integrację, to jest do tego wyznaczone miejsce przy ognisku i można dalej cieszyć się swoim towarzystwem. Bo niekiedy szkoda czasu na sen, chce się chwytać każdą chwilę. Są już nieco inne niespodzianki, np. odpalanie tratwy ratunkowej oraz ćwiczenia z ratownictwa i ewakuacji na wodzie, konkurs „Co jest w kartonie”, zajęcia z mapy, węzłów, nazewnictwa, nauka budowy jachtu z wykorzystaniem modelu (świetna sprawa, zwłaszcza dla niewidomych). Natomiast klimat jest ten sam, niezmiennie, wspaniały.

Oddam teraz głos innym. Nie będą to wszyscy, z którymi rozmawiałem tego lata, bo ograniczona objętość artykułu niestety na to nie pozwala. Moim pierwszym rozmówcą był sternik Cezary Królik.

– Od ilu lat pływa Pan z osobami niewidomymi?

– Od ponad piętnastu, z krótką przerwą, niezależną ode mnie.

– A jak zaczęło się to pływanie, jak nawiązała się współpraca ze Stowarzyszeniem „Cross”?

Początki sięgają końcówki lat siedemdziesiątych. Śp. komandor Stanisław Piasek był moim wychowawcą, głównie sportowym. To on poprosił mnie w 1998 r. o przyłączenie się, w charakterze instruktora żeglarstwa, do organizacji obozu dla niewidomych.

– Ile ma Pan w tym roku osób na pokładzie?

– Dwie osoby niewidome i trzy słabowidzące.

– Jak na jachcie organizuje się pracę osobom niewidomym, czy one się przypadkiem nie nudzą?

Nie mogą się nudzić ze względu na to, że praca jest grupowa, chociaż przydzielana indywidualnie. Podstawą dla osób niewidomych jest nauka poruszania się po jachcie, bo bezpieczeństwo na naszym obozie to priorytet. A obsługi żagli, nauka prowadzenia jachtu? Osoby niewidome mają problemy z odczuciem kierunku i ustawieniem jachtu w kierunku wiatru. Członkowie załogi, którzy mają lepszy wzrok, wspomagają kolegów i wychodzi to bardzo dobrze. Współpraca jest bardzo ważna.

– Czy pozwala Pan, by osoby całkowicie niewidome siedziały za sterem?

Ciekawe pytanie. W mojej karierze zdarzyło się to dwa razy. Powiem szczerze, było to interesujące doświadczenie. Musiałem wytłumaczyć, jak określić kierunek wiatru, skąd ten wiatr wieje, gdzie skierowany jest dziób. Szło to nawet nieźle, osoba taka musiała powiedzieć, jakim kursem płyniemy.
Następnie podawałem komendy „ostrz” i „odpadnij”. Niewidomy wyczuwa, co się dzieje z fokiem. Kiedy łopocze, trzeba odpowiednio zareagować.

– Jak się tłumaczy, kiedy jest fordewind, a kiedy bejdewind?

Prosto, tłumaczymy z róży wiatrów. To jest jakby zegar z godzinami. Należy wstać i poczuć wiatr na twarzy. Bejdewind jest od godziny jedenastej do trzynastej.  Półwiatry, baksztagi i pełne są bardzo proste do określenia, z tym naprawdę nie ma problemu. Nazw należy się nauczyć. Odniesienie kierunku wiatru do tarczy zegara jest dla osób niewidomych oczywiste, podobnie określa się im położenie jedzenia na talerzu.

Sternika Grzegorza Sikorskiego zapytałem z kolei o inny aspekt obsługi jachtu.


osoby na jechcieObowiązkowy klar to też praca zespołowa

– Jak stawiacie żagle?

–  Najpierw idziemy do masztu, patrzymy, który fał jest od czego, następnie idziemy do kokpitu i sprawdzamy np. ułożenie fału grota, lokalizujemy kabestan i stoper do zatrzymania liny. Trzeba nauczyć się komend i uważnie słuchać, by szybko reagować na zmiany.

Arkadiusz Szewczyk jest na obozie po raz piąty, ale pierwszy raz jako sternik. Na jego jachcie jest jeden niewidomy załogant, Tomasz Doległo.

– Jak Pan uczy go sztuki żeglarskiej?

– Na początku każdy kawałek łodzi poznawał dotykiem, a ja spokojnie tłumaczyłem, co jest od czego. Oczywiście, nie wszystko jednocześnie.

– Co należy do obowiązków Tomasza?

– Ma swoje na stałe przydzielone zadania. Jest odpowiedzialny za podnoszenie i opuszczanie miecza, wybieranie i luzowanie fału grota lub fałów foka.

– Czy nauka zajmuje mu więcej czasu niż osobie lepiej widzącej?

Nie. To jest chyba trzeci pobyt Tomka tutaj. Utrudnieniem może być tylko pływanie za każdym razem na innym jachcie, bo trochę się od siebie różnią, np. innym ułożeniem olinowania czy knag. Najczęściej wystarczają mu jeden lub dwa dni na przypomnienie sobie terminologii i układów takielunku.

A jak jachting w Siemianach oceniają uczestnicy obozu, osoby z dysfunkcją wzroku? Zapytałem o to Agnieszkę Mikołajewską, która do grona żeglarzy „Crossu” dołączyła w tym roku.

– Jakie były Twoje pierwsze wrażenia?

Zostałam bardzo serdecznie powitana, jak w rodzinie. Tylko nie takiej, z którą dobrze wychodzi się jedynie na zdjęciu... Wręcz przeciwnie, przyjęto mnie ciepło i życzliwie.

– Nie jest to Twoja pierwsza styczność z jachtem, brałaś udział w obozach żeglarskich innych organizatorów. Czy ten jakoś się wyróżnia?

Moje ostatnie zmagania z żeglarstwem były bardzo dawno temu, ale pierwsza rzecz, jaka mi przychodzi do głowy, to jednak wygoda spania na lądzie. Odpowiada mi fakt, że nie śpię na łódce. Bujanie zaburza pracę błędnika i nie jest to doskonałe rozwiązanie dla osób słabowidzących. Stały ląd na czas spania jest jednak lepszą opcją.


osoby na łodzi ratunkowejĆwiczenia z ratownictwa wodnego. Tratwa ratunkowa daje radę!

Zagadnąłem też Tomasza Marciniaka, który pływa z nami od wielu lat.

– Dlaczego lubisz tu wracać?

Nie wyobrażam sobie, żeby tutaj nie przyjechać. Zazwyczaj już w lutym pytam, czy mogę zapłacić za obóz. Cały rok czekam, by znowu poczuć ten wiatr i posterować „Drewniakiem”. Kocham tę łódkę całym sobą, bo jest dobra manewrowo i reaguje prawidłowo na wiatry. Od pewnego czasu robimy nawet z grupką znajomych takie nasze „przedobozy”. Wraz z przyjaciółmi, których tu poznałem, skrzykujemy się, z panią komandor Klaudią Żelazowską włącznie, w aż sześć łódek i tuż przed obozem płyniemy na słynną Lipową Wyspę. Razem robimy kociołek, a później żeglujemy. Coś wspaniałego. Następnego dnia musimy się już podporządkować pani komandor, co nie przychodzi nam łatwo, bo lubimy płatać figle.

– Pływanie to jedno, ale słyszałem o grze w „I know”, której nie porzucacie od lat.

– To już standard. Erudycja nie zawsze jest w tej grze istotna, chociaż pytania bywają bardzo trudne i niektórzy zaskakują nas swoją wiedzą z różnych dziedzin: sportu, kultury, nauki. Znamy się jak łyse konie i wiemy, kto z czego jest dobry, więc często przemyślane ustawienie się za kimś jest gwarancją wysokiej lokaty.

jachty na jeziorzePłyniemy w stronę Siemian (widok z drona)

– Czy pływanie w grupie jest w porządku, czy może lepiej żeglować samemu?

 W tym roku pływamy aż na ośmiu jednostkach. Można cieszyć się towarzystwem innych jachtów i sobą nawzajem. Cała nasza flotylla na jeziorze wygląda malowniczo. Gromadzą się blisko siebie różne typy jachtów, kumulują się przez wiatr na trasie i to wyjątkowo urokliwe zdarzenie, coś niesamowitego. Najpiękniejszy widok, jaki można zobaczyć, to wypełnione wiatrem żagle i nabrzeże z chmurami odbijającymi się w tafli wody. Na zdjęciach to najbardziej efektowne ujęcia.

Jerzy Czeszewski wrócił na jacht po siedmiu latach. Czy było warto?

Żagle zawsze mnie pociągały, chociaż mam wiele innych zainteresowań i zajęć. Nie mogłem poświęcić się jedynie żeglarstwu. Jestem instruktorem i sędzią brydża sportowego, sam też startuję w turniejach. Cieszę się, że na obozie znalazło się paru entuzjastów, którzy też grają w brydża. Mamy tu wystarczająco dużo wolnego czasu, by podciągnąć się w grze.  Kiedyś były regaty, co znacznie uatrakcyjniało obóz. Bo porównując brydża z żaglami – grać, żeby grać, to nie jest frajda, ekscytująca jest rywalizacja. Poza tym jest klawo. Miło, że odbył się rejs ku pamięci śp. Stanisława Piaska i innych naszych żeglarzy, którzy odeszli na wieczną wachtę w niebie.

Rozczarowanie Jerzego brakiem regat skłoniło mnie, aby zapytać panią komandor o powód tej sytuacji.

– Dlaczego tego lata ich nie zorganizowano?

– Z prostej przyczyny: brak wystarczających funduszy. Kiedyś nie było takich obostrzeń co do organizacji regat. Teraz należy wynająć łódź z ratownikami WOPR, a to są naprawdę duże koszty. Łódź motorową, jako asystę, również. Poza tym czarterowane przez nas jachty mają ubezpieczenie tylko na pływanie komercyjne, a nie sportowe. W ostatnich latach o trzysta procent wzrosło ubezpieczenie jachtu, który ma brać udział w regatach. Nie warto ponosić takich kosztów, gdyż większość uczestników naszego obozu nie bierze udziału w wyścigu, tylko pływają rekreacyjnie. Poza tym w razie kolizji na wodzie, które w przeszłości niestety się zdarzały, wymiana tzw. półkosza lub naprawa laminatu jest bardzo kosztowna. A o wypadek łatwo. Nie każdy ma smykałkę do rywalizacji, a ci, którzy ją mają, czasem przekraczają granice. Dlatego w tym roku był turniej w płynięciu na czas ku pamięci tych, których już z nami nie ma.

grupa osóbKażdy świeżak, aby stać się pełnoprawnym członkiem załogi, przechodzi chrzest

Wsparciem dla Klaudii Żelazowskiej była pomocna we wszystkim Dorota Kaczmarek.

– Jakie są Twoje zadania?

Nazywają mnie „lewą ręką komandorki”, prawą jest oczywiście Arek Szewczyk, który jest jej partnerem życiowym. A tak naprawdę jestem przewodniczką i należę do kadry. Pomagam w przygotowaniach do zajęć oraz ich przeprowadzaniu. Służę asystą, kiedy ktoś potrzebuje „ręki” na pomoście, chętnie podprowadzam do obozowiska lub do sklepu. Miejscówka obozu jest idealna. Na przystań mamy pięć minut, sklep jest po drugiej stronie ulicy. Niedaleko są też tawerny i knajpki.

– Co ciekawego działo się na obozie?

– Pływaliśmy codziennie, każdego dnia w inne miejsce. Nie zawsze dobijaliśmy do portu, bo pogoda zmienia się tutaj z minuty na minutę. Choć nie było tak upalnie, by zrobić słynną wojnę na wiaderka z wodą podczas pływania, to przeżyliśmy wspaniałe chwile. Mieliśmy i tak sporo szczęścia, bo tylko raz nas lekko zmoczył deszcz. Wiatr był idealny. Jednego dnia nostalgicznie, lekko wiało, a kolejnego – 5 w skali Beauforta. Czyli bardzo zróżnicowanie. Nie pływaliśmy tylko jednego dnia, ale odbiliśmy to sobie popołudniowymi rejsami. Interesujące były również zajęcia z mapy. Mieszkam w Iławie od urodzenia, a przyznam, że dopiero teraz odkrywam wszystkie zakątki Jezioraka.

Ogniska, które zawsze są nieodłączną częścią obozu, przerywały wieczorne deszcze. Na pierwszym, jak to w zwyczaju, każdy mówił parę słów o sobie. I standardowo odpowiadał na pytanie: „Czy jesteś tu po raz pierwszy?”, bo w połowie obozu nowym robimy chrzest. Tym razem mieliśmy ich aż dwanaścioro. Pani komandor wraz z Arkiem przebrali się za Neptuna i Prozerpinę, a reszta kadry za lekarzy i pielęgniarki, którzy sprawdzali, czy świeżaki nadają się na żeglarzy. Fryzjer i golibroda dbali o ich wygląd, kucharze przyrządzili mikstury do spróbowania – wodę z zęzy albo wyciąg ze skarpet bosmana. Zawsze jest tor przeszkód, co ważne, wszyscy muszą go pokonać w opaskach na oczach. A na ostatnie ognisko każda załoga przygotowała piosenkę albo wiersz o sobie.

grupa osób na pomościeUczestnicy obozu żeglarskiego na tle jachtów w bazie w Siemianach

– Nie wspomniałaś jeszcze o tratwie...

– Dzięki staraniom Grzegorza Sikorskiego i pani komandor znów mogliśmy zobaczyć, jak wygląda spuszczanie tratwy ratunkowej, która sama się nadmuchuje. Mieliśmy również zajęcia z ratownictwa. Ważne jest, by każdy wiedział, jak wchodzi się na taką tratwę i jak kapok zachowuje się w wodzie bez zapiętych tzw. stringów, dlatego uczyliśmy się, jak prawidłowo go założyć. Firma SEA Light podarowała nam tego rodzaju tratwę już po raz drugi.

Czas na Jezioraku mija szybko. Za szybko. Przed nami cały rok czekania, by znów odbić od brzegu...

Organizację obozu sportowego w zakresie żeglarstwa dofinansowało Ministerstwo Sportu i Turystyki.

 

 


AIRBUS

Do góry

Wiadomości

IBSA World Games 2023

Międzynarodowa Federacja Sportu Niewidomych (IBSA) to organizacja non profit założona w 1981 roku w Paryżu. Jej misją jest promowanie pełnej integracji osób niewidomych i słabowidzących w społeczeństwie poprzez sport oraz zachęcanie osób z zaburzeniami wzroku do uprawiania sportu i trenowania. IBSA sprawuje pieczę nad trzema sportami paralimpijskimi, takimi jak piłka nożna dla niewidomych, goalball i judo, a także nieparalimpijskimi, do których należą: szachy, podnoszenie ciężarów, bowling, kręgle klasyczne, torball i showdown. Zawody odbywają się na pięciu kontynentach: w Afryce, Ameryce, Azji, Europie i Oceanii. Federacja jest obecnie zarejestrowana w Bonn w Niemczech. Od lipca 2023 roku jej prezesem  jest Ilgar Rahimov z Azerbejdżanu.

IBSA była jedną z organizacji, które w 1982 roku utworzyły Międzynarodowy Komitet Koordynujący Światowych Organizacji Sportowych dla Niepełnosprawnych (ICC), przekształcony 22 września 1989 roku w Międzynarodowy Komitet Paraolimpijski (IPC, w obecnym brzmieniu: Międzynarodowy Komitet Paralimpijski) – organ zarządzający ruchem paralimpijskim na świecie.

Najważniejszym wydarzeniem sportowym organizowanym przez IBSA są mistrzostwa świata i igrzyska IBSA (IBSA World Games), odbywające się co cztery lata. Pierwsze odbyły się w 1998 roku w Hiszpanii, w Madrycie, ostatnie były w 2015 roku w Korei Południowej, w Seulu. (Igrzyska rozegrane w 2019 roku w Fort Wayne w USA miały formę okrojoną, rywalizacja ograniczona była jedynie do goalballa i judo).

Tegoroczne igrzyska IBSA są szóstymi z kolei w pełnym formacie  i odbędą się w Birmingham w Wielkiej Brytanii, na Uniwersytecie w Birmingham, w dzielnicy Edgbaston i jej okolicach, w dniach 18-27 sierpnia. W programie sportowym znajdą się trzy dyscypliny paralimpijskie i siedem nieparalimpijskich: łucznictwo, szachy, krykiet, piłka nożna, goalball, judo, podnoszenie ciężarów, showdown, bowling i tenis.

IBSA World Games 2023 będą organizowane przez grupę interesariuszy, w skład której wchodzą British Blind Sport (federacja gospodarzy), uniwersytet w Birmingham, władze miasta Birmingham, UK Sport i MLS Contracts Ltd. Przewiduje się, że w igrzyskach weźmie udział ponad 1700 sportowców i personelu wsparcia, ponad 130 oficjeli oraz 400 wolontariuszy widzących i niewidomych.

Wydarzenie będzie szeroko prezentowane w mediach społecznościowych, na Facebooku, Twitterze i Instagramie. Przebieg rywalizacji we wszystkich dyscyplinach będzie transmitowany na żywo.  Zmagania sportowców można będzie śledzić na profilu facebookowym IBSA.

 


Krzysztof Kochański

 

Goalball

Młodzi polscy goalballiści po raz pierwszy w historii wywalczyli złoto na mistrzostwach świata juniorów do lat 19. Mistrzostwa odbywały się w Sao Paulo w Brazylii. Reprezentowało nas pięciu zawodników: Bartosz Wróbel, Marcin Czerwiński, Krystian Tyburski, Paweł Źrebiec i Filip Kłaczkiewicz. W meczu finałowym Polacy pokonali Izrael 11:7. Królem strzelców został okrzyknięty Marcin Czerwiński, który zdobył 74 bramki podczas siedmiu rozegranych meczów. Gratulujemy i życzymy dalszych sukcesów!


Kluby zapraszają

Klub „Debiut” Stąporków zaprasza osoby z orzeczeniem niepełnosprawności wzroku w stopniu umiarkowanym lub znacznym na turniej warcabowy „Zdobyć damkę”, który organizuje w dniach 23-28 października 2023 r. w Milanowskiej Wólce koło Nowej Słupi. Przewidziany jest transport Kielce – Milanowska Wólka – Kielce. Zawody zostaną rozegrane na dystansie 7 rund, w tempie 90 minut na zawodnika. Należy przywieźć ze sobą warcabnicę i zegar. Termin zgłoszeń upływa 10 października 2023 r. Turniej dofinansowuje MSiT.

Zgłoszenia i wszelkie zapytania prosimy kierować pod numer tel. 600 646 591 lub na e-mail: iksdebiut@gmail.com

Wojownik w kręgielni

Na rozmowę z Janem Ziębą, wielokrotnym mistrzem Polski i Europy osób niewidomych w kręglach klasycznych, przygotowywałem się czas dłuższy, ale namawianie do niej multimedalisty trwało jeszcze dłużej. Kilka razy podchodziłem do tematu, lecz Janek ciągle przekładał termin spotkania. Na ponadgodzinny wywiad namówiłem go dopiero w Pucku, podczas niedawnych zawodów kręglarskich.

Jan Zięba jest bardzo aktywnym człowiekiem. Od ponad czterdziestu lat mieszka i pracuje w Kielcach. Jak mówi, kilkakrotnie zmieniał miejsce zamieszkania, ale teraz czuje się już prawdziwym „scyzorykiem”. Zodiakalna ryba – ale z zacięciem wojownika.

Wojciech Puchacz: – Jak zaczęła się Twoja przygoda z kręglami? A może wcześniej był jakiś inny sport?

Jan Zięba: – Kiedyś grałem w goalballa i nawet udało mi się, jeszcze w latach 70., zdobyć z drużyną drugie miejsce na mistrzostwach Polski w Słupsku. Wcześniej, ze zmiennym szczęściem, startowałem też w skoku w dal, rzucie dyskiem, pchnięciu kulą, ogólnie mówiąc – była to lekkoatletyka.

Z kręglami pierwszy raz zetknąłem się w Tomaszowie Mazowieckim. Usłyszałem o nich wcześniej na jakimś szkoleniu, ktoś mi coś opowiedział i pojechaliśmy na turniej. To był początek lat dwutysięcznych. W tamtym czasie brałem udział głównie w turniejach, które były organizowane w Tomaszowie Mazowieckim. I to był okres próbowania. Pierwsze starty nie przynosiły wielu punktów, jechałem na zawody bez żadnych treningów i wychodziło różnie. Na samym początku nie było przy mnie osoby, z którą mógłbym grać na stałe. Za którymś razem pojechała ze mną do Tomaszowa moja żona, Irena. Był chyba 2005 rok. To ja byłem wtedy dla niej, można powiedzieć, nauczycielem, ale szybko wszyscy zaczęli się śmiać, że uczeń przerósł mistrza, bo rok później Irena pojechała już na mistrzostwa Europy do Czech.

Aż przyszedł rok 2007, chyba bardzo ważny dla mojej przyszłej kariery sportowej. Pamiętam jak dziś, po eliminacjach w Tomaszowie Mazowieckim finały odbywały się w Sierakowie. Eliminacje wygrałem z dużą przewagą i świętej pamięci Paweł Ciesielski, wtedy trener kadry kręglarskiej, powiedział do mnie: „Janek, planuj urlop!”. Wówczas jeszcze moja żona nie mogła asystować zawodnikom z kategorii B1, skoro sama grała w B2, więc na finałach kulę podawała mi przypadkowa osoba. I tak jak wyszedłem z eliminacji na pierwszym miejscu, to finał skończyłem na ostatnim. Poczułem taką rozpacz, żal, bezsilność... Ale od razu (bo, jak to ludzie mówią, jestem wojownikiem) postanowiłem sobie, że od tej pory na zawody nigdy już nie pojadę nieprzygotowany. Bo, prawdę mówiąc, brakowało najważniejszego, czyli treningów. W tamtych latach wszystko było jeszcze niepoukładane, nie działało tak, jak jest obecnie. Jeździło się w zasadzie na zawody i może na jedno zgrupowanie przed imprezą europejską.


osoba na tle pucharów i medaliJan Zięba z najcenniejszym swoim pucharem na tle licznych trofeów

W kraju w zasadzie nie było roku, żebyś nie stanął na podium. A kiedy zacząłeś zbierać laury za granicą?

– Pierwszy raz w 2008 roku, na mistrzostwach Europy w Budapeszcie. Jeszcze w autokarze Mietek Kontrymowicz powiedział mi: „Nie myśl sobie, Janek, że jak pojedziesz, to od razu, za pierwszym razem staniesz na podium. Trzeba przecież zapłacić frycowe”. Aż do tamtych mistrzostw nikt z naszej reprezentacji nie zdobył jeszcze medalu. Chyba los nam sprzyjał. Ja już po pierwszym starcie byłem drugi i brakowało mi czterech punktów do Chorwata. W finale, po trzech torach, prowadziłem piętnastoma punktami. Na czwartym torze wykonałem rzut, po którym spadł jeden kręgiel. Nie miałam jeszcze za dużego doświadczenia. Moim asystentem był wtedy Zbigniew Strzelecki i po tym rzucie „Zając” kazał mi się przesuwać, a jak nie, to mi nie poda kuli. Zrobiłem, czego chciał, ale powiedziałem, że może sam skoryguję ustawienie tułowiem. Obok mojemu przyjacielowi Zdzisławowi Koziejowi asystował przy torze trener Paweł Ciesielski, który słyszał naszą kłótnię o ustawienie do rzutu. Powiedziałem nawet swojemu asystentowi, że w takim razie ja schodzę z toru. Trener chyba nie wytrzymał i, nie mogę zacytować tego słowa, powiedział „Zającowi”, co mam natychmiast zrobić. W końcu udało się kontynuować grę, lecz niestety – remis się utrzymał i zakończyło się srebrem. (W grze finałowej z Chorwatem był remis, liczyła się wtedy suma 240 rzutów, więc walka trwała do końca, ale ostatecznie przegrałem 4 punktami).Nie był to dla nas jedyny medal. W Budapeszcie po raz pierwszy śp. Edyta Siwek zdobyła medal, to był brąz, obok mnie na najniższym stopniu podium stanął Zdzisław Koziej, Anna Barwińska zdobyła srebro. Jeśli dobrze pamiętam, nasza drużyna kobieca wywalczyła brązowy, a drużyna męska srebrny medal.

osoby na kręgielniDekoracja zawodników w kategorii B1, turniej w Pucku, 2016 rok. Na pierwszym miejscu – bohater artykułu

– Czyli zarówno w drużynie, jak i w Twojej karierze nastąpił wyraźny przełom. Czy wszystkie kolejne lata były dla Ciebie tak udane?

– Rok później mistrzostwa Europy odbywały się w Tomaszowie Mazowieckim i tam pierwszy raz pobiłem rekord Europy. W 2010 roku pojechaliśmy na mistrzostwa naszego kontynentu do Słowacji, gdzie znów wygrałem. Zdarzyła się tam bardzo nieprzyjemna sytuacja. Po kilkudziesięciu rzutach miałem już sporą przewagę punktową i wykonanych więcej rzutów niż konkurenci. Sugestia naszego ówczesnego sztabu szkoleniowego była taka, że „Zając” ma przerwać podawanie mi kuli do czasu, aż rywale będą mieli za sobą tyle samo rzutów. Powiedziałem wtedy, że schodzę z toru, jak tak ma to wyglądać, i ruszyłem się z miejsca. Mogłem oczywiście dalej walczyć, ale straciłem już kilka rzutów na ponowne ustawienie się na torze. Myślę, że wtedy byłem w stanie spokojnie uzyskać 180 p. z gry. Czasami takie ingerowanie we współpracę między mną a asystentem jest niepotrzebne i wprowadza tylko chaos.

W 2011 roku było Sarajewo i mistrzostwa świata, w których brała udział również moja żona, Irenka, ona także zdobyła indywidualnie brązowy medal. Po półfinałach byłem drugi i miałem dwadzieścia punktów straty do Bośniaka. W finałach zacząłem odrabiać straty, ale w sumie zabrakło dziewiętnastu punktów do tytułu mistrza świata.

Rok później z nowym trenerem pojechaliśmy do Słowenii, ale to był trudny rok. Jestem alergikiem, muszę dbać, żeby warunki pobytu były na jako takim poziomie, niestety na zgrupowaniu kadry w Tomaszowie Mazowieckim pod tym względem było kiepsko. Potworzyły się wtedy także różne grupy kadrowiczów, atmosfera była nieciekawa, nie było właściwie osoby, która by nad tym zapanowała. Dobrze, że miałem wsparcie w mojej żonie, która również brała udział w zgrupowaniu kadry i mistrzostwach. W eliminacjach miałem dopiero siódme miejsce, ale już w finale wygrałem z dużą przewagą i zdobyłem dwa złote medale.

Kilka razy w wyjazdach zagranicznych z różnych względów nie mogłem brać udziału, mimo że byłem powoływany do kadry. W 2014 roku, kiedy po raz kolejny mistrzostwa Europy odbywały się w Tomaszowie Mazowieckim, z moim przyjacielem Zdzisiem Koziejem podzieliliśmy się medalami. W generalnej klasyfikacji najlepszy byłem ja, a on wygrał finał.

Potem była przerwa aż do 2017 roku, kiedy pojechałem do Serbii, gdzie zdobyliśmy trzy razy złoto – w drużynie i dwa za moje występy indywidualne. Jakoś wtedy nie było mi dane grać w mikstach, mimo że byłem w bardzo dobrej formie i złote medale mogły być nawet cztery.

Jednocześnie cały czas byłeś na podium mistrzostw Polski i zdobywałeś kolejne tytuły...

– W zasadzie tak było, chociaż wielokrotnie wymieniałem się na najwyższym stopniu podium właśnie ze Zdzisiem.

– Ale już z treningami kadry nie zawsze szło tak gładko.

– W 2017 roku na zgrupowaniu w Tomaszowie ze Zdzisiem siedzieliśmy na ławce, bo nie miał nam kto asystować, chociaż tory były do dyspozycji. Co to dla mnie za zgrupowanie, jak mam oddać trzydzieści rzutów i siedzieć przez pół dnia, czekając na asystenta. Kiedy przed sezonem 2019 trzeba było powziąć zobowiązanie dotyczące startów zagranicznych, byłem gotów zadeklarować taką gotowość, ale pod warunkiem, że na zgrupowania będę mógł przyjeżdżać ze swoim asystentem. To był taki moment, że zawodnicy z kategorii B1 nie mieli na zgrupowaniach asystentów. Postanowiłem wtedy, że z tego powodu na mistrzostwa Europy do Zagrzebia nie jadę.

Później był czas pandemii. Na kolejne mistrzostwa Europy pojechaliśmy dopiero w 2022 roku, do Serbii.  Wtedy też po równo podzieliliśmy się z moim przyjacielem miejscami na podium. Przegrałem z nim jednym punktem, ale obaj mieliśmy po dwa złota i srebra.


grupa osób na kręgielniZ żoną Ireną, swoją asystentką, w trakcie gier eliminacyjnych finałów IMP, Tarnowo Podgórne 2023 rok

– W tym roku w Rumunii po trzech grach finałowych miałeś znaczącą przewagę nad rywalami, a jednocześnie bardzo duże szanse na pobicie rekordu Europy, który wtedy należał jeszcze do Zdzisława Kozieja (2018 r., 650 p.). Czy w ostatniej grze wiedziałeś o co – poza medalem – walczysz?

– W tym roku grałem z moją asystentką Joanną Staliś. Poprosiłem ją, żeby po dwudziestu rzutach informowała mnie o punktacji i co dzieje się na torach innych zawodników. Po pierwszym starcie dostałem jednak przykrą wiadomość, że moja mama jest w szpitalu. Joanna potrafiła zapanować nad moimi emocjami i wiedziała, jak je wyciszyć. Wiedziałem, że gra jest wyrównana, a to oznaczało, że jestem w stanie powalczyć o wszystko. O rekordzie nic nie wiedziałem, a to, co ustaliłem z Asią, przekazywała mi szczegółowo bez zbędnych uwag. Już po pierwszym torze, po dwudziestu rzutach, gdy usłyszałem, jaki jest stan gry, wiedziałem, że mistrzostwo jest moje. A o rekordzie w ogóle nie myślałem, nie nastawiałem się na niego. We mnie jest wola walki, ale nie za wszelką cenę. Nawet jak przegrywasz, musisz walczyć do końca. Powiedziałem sobie, że na ostatnim torze zagram na 170 p. i byłem niezadowolony, bo zabrakło mi 3 p. do celu.

– Odebrałeś „Generałowi” tytuł rekordzisty. Ze Zdzisławem jesteście w zasadzie poza zasięgiem innych zawodników.

– W sumie to on najpierw pobił mój rekord Europy, który ustanowiłem w 2009 roku. Nacieszył się kilka lat swoim, a teraz przyszła pora na mnie. Myślę, że nie ma mi tego za złe, nazywają nas w końcu braćmi... 


grupa osób na kręgielniJan Zięba na najwyższym stopniu podium. Turniej w Gostyniu

– Wasze wyniki czasami przebijają te u zawodników w kategorii B2. Czy ta zażyłość, jaka was łączy, opiera się na czystej rywalizacji, współpracy czy może nawet zabawie?

– Lepiej się motywujemy do walki, gdy gramy obok siebie. To zapewne zauważyłeś, że nasze wyniki są wysokie, kiedy się wzajemnie dopingujemy. Prawdopodobnie w ten sposób sportowo się wspieramy. Ja uwielbiam, jak ktoś mi depcze po piętach i daje mi w skórę, bo wtedy się nakręcam. W tym roku Zdzisiowi na mistrzostwach Europy coś nie poszło i przed finałami poprosił mnie nawet, żebyśmy wspólnie opracowali dla niego strategię. Zobacz, jakie to zaufanie jest między nami!

– Co dają Ci kręgle? Do czego byś to porównał? 

– Zanim odpowiem na to pytanie, chcę jeszcze wspomnieć, że takich wyników nigdy bym nie osiągnął, gdybym nie miał wsparcia ze strony rodziny, przede wszystkim mojej żony, oraz asystentów. Tu muszę zaznaczyć, że mój ostatni sukces w Rumunii nie byłby możliwy, gdyby nie moja asystentka Asia Staliś, której zawdzięczam bardzo dużo. Ona potrafiła scalić całą grupę. W dobrym zespole sukcesy przychodzą łatwiej.

Gra w kręgle daje mi dużą satysfakcję, ale również, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, wyżycie się. Jedni mogą wyżyć się w siłowni, a ja w kręgielni. To jest moja pasja, która daje mi możliwość spotkania się ze znajomymi. Bardzo ważny jest kontakt z ludźmi, których znamy, i okazja do poznawania nowych osób. Sport sportem, ale relacje międzyludzkie dla mnie są najważniejsze.

– Twój przyjaciel „Generał” również gra w bowling. Czy też tego próbowałeś?

– Oczywiście, próbowałem, nie było tak źle. Były również sukcesy na różnych turniejach. Wtedy jeszcze grało się z dwóch rąk.
Z racji pracy zawodowej i braku czasu musiałem trochę to odpuścić. Nie mam takich możliwości, by uprawiać jednocześnie te dwie dyscypliny. Nie gram już w bowling długi czas, nie grałem przy barierkach ani z jednej ręki, więc wolałbym skupić się na tym, co mi przynosi większą satysfakcję i sukcesy. Zostawiam tę dyscyplinę innym zawodnikom.

– Na koniec: jaką miałbyś radę dla zawodników z B1, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z kręglami?

– Żeby nie podchodzili do tego tak, że jak nie staną na podium, to nie ma sensu kontynuować startów. Do sukcesu dochodzi się stopniowo, nie ma ludzi tak utalentowanych, że jak tylko zabiorą się za jakąś dyscyplinę, to od razu zgarniają medale. Przede wszystkim pokora i wytrwałość, i musi być ta systematyczność w treningach. Dopiero później można sobie pozwolić, tak jak ja teraz, na pomijanie treningów, a przygotowanie opierać przede wszystkim na turniejach i zgrupowaniach. Nawet jak rzucą trzecią lub czwartą rynnę z rzędu, nie powinni się załamywać. Podam przykład z mojej kariery. W 2017 roku w Serbii wszedłem na tor i miałem po kolei sześć rynien. Wziąłem wtedy głęboki oddech, zastanowiłem się, co jest nie tak, dokonałem korekty i zacząłem grać. Mimo tych sześciu dziur zagrałem ponad 600 p. Niejeden pewnie by zwątpił i pomyślał, że to już koniec. I takiego myślenia trzeba się wystrzegać.

– Bardzo dziękuję za rozmowę.

„Jantar” błyszczy sukcesami

Gdański Klub Sportowy Osób Niewidomych i Słabowidzących „Jantar” jest spadkobiercą koła sportowego, które działało przy Spółdzielni Niewidomych im. Stanisława Janczura w Gdańsku- -Oliwie. Prezentujemy jego wizytówkę wszystkim, którzy go nie znają. A Klub czeka na nowe osoby chcące rozwijać się w sporcie.

Główne dyscypliny, które rozwijaliśmy już w czasach koła sportowego, to: szachy, lekkoatletyka, pływanie i turystyka. W sekcji szachowej wyróżniali się: Zdzisław Misiejuk – indywidualny mistrz Polski, a w drużynie, która zdobywała medale drużynowych mistrzostw Polski, grali wówczas Roman Kulik, Tadeusz Jasionowski, Kazimierz Przytulski i Władysław Kardasz. Jedną z najlepszych szachistek w tym czasie była Krystyna Perszewska – wielokrotna medalistka mistrzostw Polski. W sekcji lekkoatletycznej prym wiedli Zygfryd Loroch, multimedalista mistrzostw Polski w pchnięciu kulą, rzucie dyskiem i oszczepem, uczestnik i medalista mistrzostw Europy w tych dyscyplinach, oraz Grażyna Kozłowska – złota medalistka olimpijska w biegu na 100 m wśród osób słabowidzących. Rozwijaliśmy też prężnie sekcję pływacką i tu wyróżniali się Zygfryd Loroch, Hildegarda Nurzyńska i Zygmunt Rywalski.


osoby na saliDrużyna „Jantaru” Gdańsk, srebrnych medalistów DMP niewidomych i słabowidzących w warcabach stupolowych 2021. Od lewej: Mieczysław Kaciotys, Barbara Wentowska, Krzysztof Kusowski i Jerzy Dzióbek (ostatni członek drużyny, Mirosław Grabski, nieobecny na zdjęciu)

Po zmianach roku 1989 powstała pustka, którą w roku 1996 wypełniło powołanie klubu „Jantar” Gdańsk. Pierwszą jego prezeską była w latach 1996-2002 Krystyna Perszewska, a następnie w latach 2002--2010 klubem kierował Roman Kulik. Od roku 2010 do dzisiaj prezesem jest Jerzy Dzióbek.

Na początku jedyną dyscypliną w Klubie były szachy, później dołączyły do nich warcaby. Do roku 2010 liczba naszych członków wahała się od 20 do 39 osób. Ostatnie lata to systematyczny wzrost do 106 osób obecnie. Zwiększa się również liczba działających sekcji. Sporty, które rozwijamy, to: szachy, warcaby, brydż, kręgle i bowling, showdown, biegi długodystansowe i strzelectwo laserowe. Jako jedyny Klub zrzeszony w Stowarzyszeniu „Cross” utrzymujemy czynną sekcję goalballa.

Nasi zawodnicy odnoszą w ostatnich latach wiele sukcesów.  W warcabach stupolowych aktualnym mistrzem Polski osób niewidomych jest Jerzy Dzióbek, który tytuł ten zdobywał trzykrotnie. Drużynowo też trzy razy Klub wywalczył wicemistrzostwo Polski w warcabach, a drużyna kobiet zdobywała brązowe medale. Barbara Wentowska w roku 2021 była wicemistrzynią Polski wśród kobiet słabowidzących. W kadrze Polski warcabistów niewidomych i słabowidzących są Jerzy Dzióbek i Mieczysław Kaciotys.


grupa osób z pucharamiKinga Biernat i Barbara Wentowska, członkinie drużyny „Jantaru” Gdańsk, drugich wicemistrzyń na DMP kobiet niewidomych i słabowidzących w warcabach 2021 

Mieczysław Kaciotys jest aktualnym mistrzem Polski niewidomych i słabowidzących w trójboju intelektualnym. W przeszłości tytuł ten zdobywał kilkakrotnie, podobnie jak w zawodach rangi mistrzowskiej w brydżu sportowym, gdzie również w ostatnich latach bywał medalistą. Od pewnego czasu dyscyplina ta rozwija się bardzo prężnie.

Szybko rozwijającą się dyscypliną jest nordic walking, w której medale zdobywają Barbara Wentowska i Mieczysław Kaciotys.

W ostatnich sezonach staraniem zarządu Klubu odbudowano siłę sekcji szachowej. Sukcesy to: mistrzostwo Polski juniorów Fabiana Spionkowskiego i drugie miejsce drużyny w mistrzostwach Stowarzyszenia „Cross”. Niezmiennie w czołówce kobiet utrzymuje się Krystyna Perszewska.

Inne sekcje są dopiero na etapie organizowania zajęć i pierwszych startów ich członków. Klub jest przyjazną organizacją, czego dowodem może być przyjmowanie w nasze szeregi osób z całej Polski, których jest coraz więcej. Zapraszamy!

Strzelectwo pneumatyczne.
Podstawowy sprzęt (cz. 1)

„Strzelectwo sportowe to dyscyplina elitarna” – słyszę często z ust sportowców amatorów, którzy wyliczają koszty związane z treningami i udziałem w zawodach. Czy rzeczywiście tak jest?

Intuicyjnie możemy stwierdzić, że porównanie wydatków w strzelectwie do tych na przykład w pływaniu czy szachach będzie stawiać omawianą tu dyscyplinę w gorszej pozycji, jeśli chodzi o dostępność uczestnictwa z uwagi na koszty, ale należy też zdawać sobie sprawę, że istnieje mnóstwo sportów o wiele droższych w codziennym praktykowaniu niż strzelectwo. Za chwilę przekonamy się, że bariera związana z ceną poszczególnych elementów wyposażenia może nie być tak trudna do pokonania, jak się wydaje.

W poprzednim artykule opisałem podstawowy etap szkolenia, w którym wskazywałem, że na start zawodnik potrzebuje statywu i karabinu. O ile pierwszy z tych elementów można skonstruować samodzielnie, o tyle do zbudowania drugiego potrzeba już nieco więcej umiejętności. Ceny nowych karabinów pneumatycznych wahają się od około 5 tys. zł za najtańszy model (który z pewnością sprosta wymaganiom adeptów, a uważam też, że będzie wystarczający w początkowym okresie rywalizacji w zawodach) do około 22-24 tys. zł w górnej granicy cenowej. W Polsce ciągle nieśmiało, za to u naszych zachodnich sąsiadów bardzo prężnie działa rynek wtórny sprzętu strzeleckiego, w tym karabinów pneumatycznych. Na stronach internetowych, np. egun.de, można niekiedy znaleźć sprzęt w bardzo dobrym stanie. W przypadku krajowego rynku broni używanej egzemplarze karabinów pneumatycznych pojawiają się najczęściej na przeznaczonych do tego grupach portali społecznościowych, w popularnych serwisach aukcyjnych czy ogłoszeniowych, a także na stronach typu armybazar.pl. Na pojedyncze jednostki natrafić można w komisach działających przy sklepach z bronią palną, jednak znalezienie tam broni pneumatycznej jest raczej rzadkością. Dobrą metodą jest natomiast zasięganie języka wśród znajomych, a także w klubach sportowych, gdzie klubowicze często w pierwszej kolejności ogłaszają się z zamiarem sprzedaży którejś ze swoich jednostek. Odwołując się ponownie do artykułu z lipcowego numeru „Crossa”, zaznaczam, że bodaj wszystkie kluby zrzeszone w ZKF „Olimp”, które realizują szkolenie strzelectwa pneumatycznego, zostały wyposażone przez Związek w przynajmniej jedną sztukę broni, która z pewnością może posłużyć do nauki, zanim zdecydujemy się na zakup własnej.

Warto dodać dwa słowa na temat producentów. Zazwyczaj wytwórcy broni palnej oferują również mniej lub bardziej zaawansowane modele broni pneumatycznej. Wraz z rozpoczęciem dystrybucji nowych generacji modeli znikają z oferty poprzednie, co wydaje się logiczne z perspektywy zarobku firm, jednak powoduje, że my jako konsumenci nie mamy niestety okazji, aby zakupić taniej starsze modele. Wśród najbardziej popularnych obecnie producentów wyróżnić można następujących:

Walther – produkujący broń pneumatyczną zarówno z najwyższej półki (np. model LG400 Monotec czy LG400 Expert), jak i modele ekonomiczne (np. Blacktec). Każdy z nich posiada szereg ustawień, które pozwalają dostosować karabin do potrzeb strzelców.

Hämmerli – marka firmy Walther, pod którą oferowany jest najtańszy dostępny obecnie nowy karabin pneumatyczny model AR20 Pro.

Feinwerkbau – którego wiodącym produktem jest teraz model określany numerem 800, występujący w wielu wariantach, od lekkich egzemplarzy mocowanych w kolbach drewnianych po karabiny wyczynowe z kolbami o wielu wariantach regulacji.

Anschütz – karabiny tego producenta były tymi, z jakimi w większości mieli pierwszy kontakt strzelcy z dysfunkcją wzroku. ZKF „Olimp” pozyskał swego czasu znaczną liczbę egzemplarzy modeli 8001 oraz 8002, które z powodzeniem sprawdzają się w szkoleniu podstawowym i zaawansowanym, dzięki czemu tak wiele nazwisk przewinęło się przez tę dyscyplinę. Obecnie jednak produkty tej firmy coraz bardziej odbiegają od szeroko pojętego standardu, do tego zbyt duże skomplikowanie w ich konstrukcji może utrudniać obsługę osobom z dysfunkcją wzroku. Aktualnie jedynym dostępnym nowym modelem jest model 9015.

Steyr – alternatywa dla wyżej wymienionych marek. Firma ta oferuje karabiny pneumatyczne (model Challenge, wcześniejszy LG110), które również z powodzeniem mogą służyć w naszej dyscyplinie. Natrafiając na atrakcyjną cenowo ofertę, warto rozważyć zakup produktu tej firmy.

Pardini – producent koncentrujący się raczej na broni palnej, jednak oferujący także karabiny pneumatyczne, które nieco rzadziej niż  wcześniej wymieniane, ale także można spotkać u wysoko strzelających zawodników ze światowej czołówki.

 Nasze zestawienie zdecydowanie nie kończy listy firm oferujących produkty z kategorii karabin pneumatyczny, jednak co do broni wymienionych producentów istnieje pewność, że jej konstrukcja odpowiada międzynarodowym przepisom normującym budowę i ograniczenia w regulacji. Szukając produktu dla siebie, warto zatem korzystać z powyższego wykazu.

Przedstawione modele karabinów dysponują niemalże takimi samymi ogólnymi możliwościami regulacji, różnią je tylko szczegóły kształtów czy niuanse konstrukcyjne. Prezentujące je grafiki można bez trudu znaleźć w internecie, można też przyjrzeć się broni podczas rozgrywanych w całej Polsce zawodów strzeleckich.

Szczegółowy opis do zamieszczonych zdjęć i zaznaczonych na nich elementów konstrukcyjnych rozpoczniemy od kolby. Zaczynając od lewej strony, każdy karabin dysponuje stopką (1), którą możemy regulować w płaszczyźnie góra – dół (i obecnie często również możemy przekręcać ją na lewo i prawo). Stopkę regulujemy wedle zasady – lufa karabinu ma iść do góry, stopkę przesuwam do góry (i analogicznie – lufa karabinu ma iść na dół, stopkę przesuwam na dół). Kolejna opcja ustawień to regulacja długości kolby (2). Poprzez wysuwanie prętów mocujących możemy dopasować długość kolby karabinu do długości naszych kończyn i do naszej postawy. Dalej mamy półkę policzkową (3) (inaczej: policzek), której wysokość dostosowujemy do długości naszej szyi, aby zachować komfort oparcia głowy na kolbie. Następnym elementem jest rękojeść (4), którą w większości współczesnych modeli możemy swobodnie regulować w każdej płaszczyźnie (przód – tył w osi lufy, prawo – lewo, góra – dół, a także obracać wokół własnej osi). Regulować możemy również język spustowy (5), zarówno pod względem charakterystyki pracy, jak i położenia względem rękojeści. Kolejną składową kolby, patrząc od lewej, jest łoże karabinu (6), do którego montujemy półkę (7) (w przypadku postawy stojącej – jej wysokością regulujemy wysokość naszego celowania) lub zaczep (w przypadku postawy leżącej – punkt jego zamocowania zależy od długości naszych rąk i samej postawy). W obrębie samej lufy jako pierwszy od lewej widzimy celownik (8), którego używają strzelcy celujący z użyciem wzroku (patrząc przez niego z użyciem przeziernika, który pozwala dostosować prześwit obrazu przyrządów celowniczych do potrzeb strzelca). W przypadku strzelectwa pneumatycznego osób z dysfunkcją wzroku montowany jest celownik dźwiękowy (9) jednego z dwóch dostępnych na rynku producentów (będzie o tym w dalszej części naszego cyklu). Kolejną częścią karabinu jest port ładowania / komora nabojowa (10). Każdy wytwórca stosuje inne rozwiązanie sposobu ładowania, jednak w każdym przypadku śrut ląduje lub jest wkładany do lufy właśnie w tym obszarze. Dalej biegnie przewód naszej lufy (11), pod nim z kolei zlokalizowany jest kartusz na sprężone powietrze (12), w którym mieści się wystarczająca ilość gazu do oddania od 100 do 200 strzałów (w zależności od ustawień broni). Wylot lufy kończy najczęściej dodatkowy ciężarek ze standardowo zamocowanym tunelem muszki (13) (z umieszczoną w środku muszką będącą drugim elementem przyrządów celowniczych; zawodnik, zgrywając tarczę z muszką wewnątrz przeziernika, może skutecznie trafiać w środek swojego celu). Tunel muszki, ze względu na specyfikę strzelectwa osób z dysfunkcją wzroku, nie jest nam potrzebny do strzelania.

O innych elementach wyposażenia zawodnika – w kolejnym odcinku porad trenera.



objaśnienia port ładowania / komora nabojowa (10) celownik dźwiękowy (9)  półka (7) łoże karabinu (6)  język spustowy (5)  rękojeść (4) półka policzkowa (3) celownik (8) stopka (1) regulacja długości kolby (2) lufa (11)  tunel muszki (13) kartusz na sprężone powietrze (12)

 


 

Adam Dobosz

Do góry

Gramy w szachy

Na zdjęciu Wałdemar Świć
Waldemar Świć (współautor rubryki)

Sylwetki (cz. 3)

Ciekawy pomysł zastosował Alvis Vitolinš przeciwko wariantowi Drakona.

Alvis Vitolinš – Leonid Jurtajew
Frunze 1979

1.e4 c5 2.Sf3 d6 3.d4 cd4 4.Sd4 Sf6 5.Sc3 g6 6.Gg5 Gg7 7.Gb5+ Gd7 Można oczywiście grać także 7...Sbd7

8.He2


Wyjściowa pozycja wariantu.

8...Sc6

Okazuje się, że wiele lat trwały poszukiwania właściwej strategii obrony na to ustawienie białych: 8...a6 9.Gd7+ Sbd7 10.h4 Wc8 11.Wh3 h5 12.0–0–0 0–0 13.Kb1 e6 14.Sb3 Wc6 15.f4 += (A. Frołow – J. Palkovi, 1990).

Inną możliwością było: 8...0–0 9.0–0–0 Ha5 (9...Gb5 10.Hb5 Sbd7 11.f4 Hb6 12.Whe1 Hb5 13.Sdb5 z przewagą białych, A. Vitolinš – B. Itkis, Moskwa 1983) 10.f4 Gg4 11.Sf3 Sc6 (11...Sh5 12.Kb1 [Lepsze 12.Ge7 Sf4 (12...Wc8 13.Gd6) 13.Hd2 Gc3 14.bc3 Gf3 15.gf3 Hb5 16.Hf4], A. Vitolinš – I. Smirin, Kuldiga 1987)

9.0–0–0



9...Sd4?! Po tym posunięciu w sposób wyraźny przejawia się główna idea białych, czyli nacisk po linii „d”.

Zdecydowanie najsilniejsze wydaje się: 9...Wc8! 10.Gc6 bc6 11.f4 0–0 12.e5 de5 13.fe5 Sd5 14.Sd5 cd5 15.e6? (15.Whf1)
15...fe6 16.Se6 Hb6! 17.Sg7 Wf2!_+ (M. Ghinda – G. Sa, Malta 1980). Natomiast po 9...0–0 10.Gc6 bc6 11.e5! de5 12.Sc6 He8 13.Se5 Ge6 14.Whe1 Wc8 15.Ha6+= białe uzyskały niewielką przewagę (A. Vitolinš – E. Mortensen, Ryga 1981).

10.Wd4 Ha5?


Lub 10...0–0 11.e5! Se8 (11...de5 12.Wd7 Sd7 13.Wd1) 12.ed6+–; 10...h6!? 11.Gh4 (11.e5!) 11...g5 12.Gg3 Sh5+=; 10...Hb6 11.Wb4! 0–0 12.Gf6 Gf6 13.Sd5 Gb5 14.Wb5 Hc6 15.h4 z inicjatywą.

11.e5!± Gb5 Słabsze 11...de5? 12.Wd7 Sd7 13.Wd1 Wd8 14.Hg4! f5 15.Hc4+–. 12.Hb5+ Hb5 13.Sb5 de5 14.Sc7+ Kf8 15.Wb4 Wc8 15...Wb8 16.Sa6 16.Wb7 a5 17.Wd1 Se4  Nawet po wymianie hetmanów czarne nie pozbyły się problemów. 17...h6 18.Ge3 Kg8 19.Sb5+– 18.Ge3 Sd6 19.Wa7 Sc4 20.Gc5 Gh6+ 21.Kb1 Kg7?


Lepsze 21...Sd2+ 22.Ka1 Se4 23.Gb6±, choć i tu białe zachowują przewagę. 22.Ge7+– Wb8 23.Se6+ Kg8 24.Wd8+ Wd8 25.Sd8 Kg7 25...Kg7 26.Se6+! fe6 27.Gg5+ Kf8 28.Gh6+ Ke8 29.Wa8++– 1–0

Popularny wówczas wariant Scheveningen również został wzbogacony przez Vitolinša.


A. Vitolinš – Wiaczesław Eingorn
Dyneburg 1978

1.e4 c5 2.Sf3 d6 3.d4 cd4 4.Sd4 Sf6 5.Sc3 e6 6.Gb5+ Gd7 Po 6...Sbd7 Vitolinš zalecał ustawienie 7.f4!? a6 8.Gd7+ Gd7 9.0–0
Hc7 10.Hd3 Ge7 11.b3!? 0–0 12.Gb2. 7.He2 Hc7

A oto krótki przegląd innych możliwości:

a) 7...a6 8.Gd7+ Sbd7 9.Gg5 Ge7 10.0–0–0
0–0 11.f4 Wc8 12.Kb1 b5 e5 z inicjatywą;

b) 7...Sc6 8.Ge3 a6 9.Gc6 bc6 (9...Gc6 10.Sc6 bc6 11.0–0–0 Hc7 12.g4 Ge7 13.g5 Sd7 14.h4 0–0 15.h5 d5 16.ed5 ed5 17.Kb1 Wfe8 18.g6) 10.0–0–0 Hc7 11.Gg5 Ge7 12.f4 h6 13.Gh4 Se4 14.Se4 Gh4 15.Sf5!;

c) 7...Ge7 8.g4 a6 9.Gd7+ Sfd7 10.Ge3 b5 11.a4 b4 12.Sa2 a5 13.c3 bc3 14.Sc3 0–0 15.0–0 Se5 16.f4 Sec6 17.Sdb5 Sb4 18.Wad1 Wa6 19.g5 Sd7 20.h4 We8 21.Wd2 d5 22.ed5 ed5 23.Hf3 We6 24.Gf2 Gc5 25.Sd5 Gf2+ 26.Wff2 We1+ 27.Kg2 Sa6 28.h5 Sac5 29.Sbc7 W8e4 30.h6 Se6 31.Se6 fe6 32.Sc3 Wc4 33.hg7 He8 34.Sb5 Wcc1 35.Kg3 Kg7 36.Hb7 1–0 (A. Vitolinš – A. Pieniążek, Rostock 1989)

Wszędzie powstawały pozycje z bogatą grą.

8.Ge3 Sc6 9.0–0–0 a6 10.Gc6 Gc6 11.Sc6 Hc6 12.f3 Ge7 13.g4 0–0


Struktura przypomina atak angielski i wymiany powinny przemawiać na korzyść czarnych. 14.Kb1 b5 15.Hd2 Sd7

16.Se2! Skoczek zmierza na pole d4, aby wzmocnić atak białych. 16...Se5 17.Sd4 Hb7 18.b3 a5 19.He2 Wfb8 20.Gc1 a4 21.g5 Sc6 22.Sc6 Hc6 23.b4!? Oryginalna decyzja, pozwalająca na zamknięcie kontry czarnych na skrzydle hetmańskim. 23...Wd8 24.a3 Wac8 25.h4 Hc4 26.Wd3 d5 27.e5!? Zamyka dużą przekątną, ale nie pozwala jednocześnie na otwarcie linii „d”. 27...Wd7 28.Hd2 Wdc7 29.Wh2 Hc6 30.Gb2 Bardzo ciekawa pozycja. Wydaje się, że goniec b2 jest słabą figurą, bo zamkniętą przez własne pionki, ale Vitolinš ocenił pozycję dogłębnie.


30...Gd8 31.h5 He8 32.f4 Dokładniejsze było 32.He3. 32.... g6 33.f5 Teraz 33...Wc2 prowadziło do równej pozycji, ale bardzo złożonej, o trudnych do przewidzenia konsekwencjach. 33...gf5 34.g6 fg6 35.hg6 Wg7 36.gh7+ Kh8 37.Wd5?! Naturalna tendencja, aby otworzyć Gb2. Jednak dokładniejsze było 37.Wdh3 Wcc7 38.Gd4 Wh7 39.Hc3!?. 37...Gg5 38.Hd4 ed5 38.Wc4 z przewagą czarnych. 39.e6 Wcc7? Decydujący błąd. Po prawidłowym 39...Hg6 powstawała końcówka z pionkiem więcej dla czarnych, ale gra toczyła się w niedoczasie, a znaczenie miał także temperament Vitolinša. 40.He5 Hd8 41.Gd4




41...f4 42.Wh5 f3 43.Wg5 f2 44.Wg7 f1H+ 45.Kb2 Wc2+ 46.Kc2 Hc4+ 47.Kd2 1–0

Na tym zakończymy prezentację twórczości Vitolinša. Jest to, rzecz jasna, tylko zarys możliwości tego niezwykle interesującego szachisty. Warto pokusić się o jakieś praktyczne wnioski.

  1. Kombinacyjny styl gry jest bardzo wymagający, ale dla obu partnerów. W komplikacjach łatwo jest się pogubić, ulec iluzji, wpaść w niedoczas. Wiele z prezentowanych partii nie wytrzyma próby analitycznej, ale doskonale sprawdziły się w praktyce.
  2. Warto mieć swoje opracowania, nawet jeśli będą obiektywnie nie najlepsze. Dobra znajomość idei strategicznych i charakterystycznych uderzeń taktycznych może w praktyce niwelować niedostatki.
  3. Od początku drogi szachista jest przede wszystkim uwarunkowany grą na wynik. Liczy się ranking, określony rezultat. To zrozumiałe, ale jednocześnie niesłychanie krępuje to twórczy aspekt szachów. Na tym tle żywiołowa gra Vitolinša robi pozytywne wrażenie.

grupa osób
Szachiści „Tęczy” Poznań, zdobywcy 3. miejsca na drużynowych mistrzostwach Stowarzyszenia „Cross” w szachach 2023, z koordynatorem turnieju

 

Waldemar Świć

Do góry

Gramy w warcaby

Na zdjęciu Damian Reszka
Damian Reszka (autor rubryki)

Kontynuujemy przegląd najciekawszych momentów z finałów XXVII Mistrzostw Polski Niewidomych i Słabowidzących w Warcabach Stupolowych, które odbywały się w podwarszawskim Sękocinie Starym w drugiej połowie czerwca. Podczas turnieju rozegrano łącznie 132 partie, których analiza niesie ze sobą walory edukacyjne zarówno dla zawodników, jak i osób grających rekreacyjnie. Członkowie kadry warcabistów Stowarzyszenia „Cross”, a także zawodnicy do niej aspirujący zobowiązani są do przesyłania do mnie, jako trenera kadry, skanów lub zdjęć blankietów rozegranych partii. Wywiązywanie się z tego obowiązku ma wpływ na powołania do reprezentowania kraju na zawodach międzynarodowych.

Dla przypomnienia – tempo gry to 80 minut plus 1 minuta za wykonanie posunięcia na zawodnika.


Andrzej Sargalski – Bernard Olejnik
Sękocin Stary 2023
3. runda

Co najmniej dziwnie wyglądały ostatnie ruchy zapisu tej partii. W widocznej pozycji białe wykonują przegrywające posunięcie.


Białe: 48, 46, 43, 39, 38, 37, 36, 32, 28, 27, 25
Czarne: 9, 11, 12, 13, 16, 18, 19, 21, 23, 24, 26

38.37-31? 26x37! 39.32x41 21x32 40.28x37 – i w tym momencie zawodnicy zgodzili się na remis. Po pierwsze, białe owszem, wykonały regulaminowe dla remisu czterdzieste posunięcie, ale czarne nie. W tej sytuacji sędzia zawodów powinien wpisać wynik 0:0. Po drugie, czarne miały prosty plan wygranej: 40...23-29 41.37-32 29-34 42.39x30 24x35 z przerywem. Zastanawiające… 1-1

Mikołaj Fiedoruk – Bernard Olejnik
Sękocin Stary 2023
7. runda

Białe: 48, 43, 42, 40, 38, 37, 36, 33, 30
Czarne: 3, 9, 14, 15, 16, 18, 21, 22, 26

43.33-28?? 22x33 44.38x29 18-23! 45.29x18 9-13 46.18x20 15x44 0-2

Mieczysław Kaciotys – Mikołaj Fiedoruk
Sękocin Stary 2023
10. runda

59.38-33?? 14-19! 60.25x23 45x24 i mimo długiej walki białe skapitulowały. 0-2Białe: 38, 35, 27,25, 22, 17 (damka)
Czarne: 14, 16, 20, 26, 45 (damka)

Wojciech Woźniak – Ryszard Pawłowski
Sękocin Stary 2023
1. runda

Białe: 50, 45, 43, 39, 38, 37, 36, 35, 34, 33, 31, 29
Czarne: 3, 8, 9, 11, 13, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 24

28.45-40? Czarne stoją aktywniej, ale białe nie powinny dawać im szans na progres. Należało grać 28.34-30, aby uniknąć tego, co nastąpiło w partii. 28...19-23! Kleszcze! Biały pion 29, jak każdy inny centralny kamień, stwarza pewne szanse i zagrożenia. Łatwo go związać rogatką, półrogatką lub właśnie kleszczami. Dodatkowo w tej pozycji kleszcze dają dwustronną groźbę kombinacyjną 23-28 i 24-30. Białe nie unikną straty piona. 29.37-32 24-30! 30.34x14 23x45 31.35-30 9x20, lecz pomimo kamienia przewagi czarne nie zdołały pokonać przeciwnika. 1-1

Leszek Stefanek – Ryszard Biegasik
Sękocin Stary 2023
1. runda

Dwa posunięcia wcześniej czarne zagrały 18-23. Ten ruch, co prawda, jeszcze nie przegrywał, ale czarne same pozbawiły się działania centralnych kolumn. Uratowanie partii wymagało niestandardowych zagrywek.

Białe: 48, 39, 38, 37, 36, 31, 24, 20
Czarne: 4, 9, 16, 17, 22, 23, 27, 28

49...9-13? Remis ratowała ciekawa idea z serią poświęceń z obu stron: 49...23-29! 50.24x33 9-14 51.20x9 4x13 52.31-26 13-19
 53.26-21! 17x26 54.33-29 26-31! 55.37x26 28-32 56.38-33 32-37 57.39-34 19-23 58.29x18 22x13 59.34-30 27-31 60.36x27 37-41=. 50.20-14? Wypuszcza wygraną wobec wciąż działającej idei poświęcenia. (Trzeba było w pełni ograniczyć czarne zajęciem pola 34: 50.39-34!). 50...13-18? 50...23-29! 51.24x33 13-18 52.31-26 (52.48-42? 18-23! 53.31-26 23-29 54.33x24 28-32 55.37x28 22x44 z łatwiejszą dla czarnych końcówką) 52...27-31! Uderzenie bomba! 53.36x27 22x42 54.33x11 42x44 55.11-7= 51.39-34! i czarne niedługo później skapitulowały. 2-0

Józef Tołwiński – Mieczysław Kaciotys
Sękocin Stary 2023
9. runda

W tej partii doszło do ciekawych wydarzeń.

Białe: 47, 45, 43, 40, 37, 35, 34, 32, 28
Czarne: 4, 5, 8, 13, 15, 17, 19, 25, 26

37...19-23? Poważny błąd pozwalający białym przejąć kontrolę nad ważnym punktem 27, a tym samym kontrolę nad skrzydłem. (Lepsze było na przykład: 37...17-21 38.42-38
15-20). 38.28x19 13x24 39.32-27! 8-12 40.37-32! 12-18 41.32-28! Białe idealnie w tempo zajmują kolejne kluczowe pole – 28! 41...4-9 42.34-30! Najlepsza kontynuacja. 42...25x34 43.40x20 15x24 44.27-21!
18-22 45.21x12 22x33 46.45-40 33-39 47.42-38 26-31 48.12-7 31-37


Białe: 47, 40, 38, 35, 7
Czarne: 5, 9, 24, 37, 39

Aż trudno sobie wyobrazić, że białe mogą tej pozycji nie wygrać. 49.7-2? Co prawda zagranie wciąż prowadzi do wygranej końcówki, ale niepotrzebnie daje wykorzystać większość bicia. (Szybko rozstrzygało grę: 49.7-1! 9-14 50.1-6). 49...37-41 50.2x48 41-46 51.35-30 46-14

Białe: 48(damka), 47, 40, 38, 30
Czarne: 5, 9, 14 (damka)

Decydujące o wyniku ustawienie. Czarne muszą wymienić aż dwa piony, żeby doprowadzić do remisu. Mając to na uwadze, białe nie powinny stawiać kamieni na polach umożliwiających uproszczenia, mowa szczególnie o punkcie 25. 52.30-25?? i zwycięstwa nie da się już uratować. Wygrywającym planem było zajęcie pól 35 i 24, pozwalające na ustawienie pułapek na czarną damkę: 52.40-35 5-10 53.30-24 14-25 (53...14-23 54.47-41 23x46 55.38-32 46x30 56.48x3) 54.48-31 9-14 55.31-48. 52...5-10 53.40-35 10-15 54.38-33 9-13 55.33-29 14-5 56.29-24 13-19 57.24x13 15-20 58.25x14 5x2 Nieprawdopodobne, ale ta partia zakończyła się remisem. 1-1

 

Damian Reszka

Do góry